Tej nocy nie zmrużyła nawet oka. Wciąż myślała o nim i o tym, co wtedy powiedział. Czuła dziwny ucisk w klatce piersiowej, coś nie dawało jej spokoju. Chciała się natychmiast uspokoić. Dlatego też wstrzymała na chwilę oddech i zamknęła oczy w nadziei, że stłumi choć na chwilę swoje uczucia.
-Co się ze mną dzieje...?- wyszeptała wpuszczając powietrze z ust. Jeszcze dobre dziesięć minut siedziała na łóżku z zamkniętymi oczyma, tuląc się do poduszki. Po chwili otrząsnęła się i potruchtała do łazienki się odświeżyć. Wchodząc do pomieszczenia lekko się chwiejąc, stanęła przed lustrem i odgarnęła rozczochraną grzywkę do tyłu. Spojrzała na swoje odbicie, po czym obmyła twarz zimną wodą. Ocuciło ją to, tym samym uświadamiając jej, że już nastał nowy dzień, trzeba wziąć się w garść i żyć dalej. Umyła jeszcze zęby i uczesała się. Jak zawsze zaplotła "opaskę" i wpięła do niej jakiegoś kwiatka. Dzisiaj nie wyszło jej to za dobrze, dalej myślała o wczorajszym dniu, przez to nie mogła się skupić na prostych czynnościach. Całe szczęście w porę opamiętała się, ubrała swoją sukienkę i czerwone trzewiczki. Cicho wyszła z pokoju, zamknęła drzwi i wyszła z hotelu. Brakowało jej świeżego powietrza. Dlatego postanowiła przejść się trochę, a przy okazji poznać okolicę. Zważając na to, iż była godzina szósta rano, ulice nie były zbyt zatłoczone. Spokojnie przechadzała się pustymi uliczkami, rozglądając się po mieście. W witrynach sklepowych widniały przepiękne ubrania, obuwie, słodycze i inne różności. Jeden sklep, przykuł jej uwagę, m.in. wystawa, na której widniały różne pamiątki dla turystów, z innych krajów. Szczególnie ujęło ją jedno zdjęcie. Był to wisior, otwierany, w którym znajdowała się fotografia pewnej grupy żołnierzy. Najprawdopodobniej zdjęcie było robione sprzed kilkunastu lat, ponieważ była czarno biała. Jeden żołnierz przypominała jej kogoś, aczkolwiek obrazek nie był za duży, dlatego Yanami niewiele widziała przez sklepową witrynę. Ciekawość wzięła górę, więc postanowiła kupić pamiątkę i dokładniej przypatrzeć się fotografii. Kiedy miała już wchodzić, jej ręka zatrzymała się na klamce. Uświadomiła sobie, że nie ma ani grosza, w prawdzie coś tam jeszcze na dnie kieszeni brzęczało, natomiast nic nie kupi tu za yeny. Głupio było jej prosić Beo o pieniądze. Zwłaszcza, że wstydziła się z nim nawet zobaczyć, a prędzej czy później nadejdzie taki moment. Dochodziła powoli 6:30, a na ulicach już budziło się życie. Zaledwie pół godziny temu nie było tu ani żywej duszy, teraz ulice niemal nie starczają dla przechodniów.
-Co się ze mną dzieje...?- wyszeptała wpuszczając powietrze z ust. Jeszcze dobre dziesięć minut siedziała na łóżku z zamkniętymi oczyma, tuląc się do poduszki. Po chwili otrząsnęła się i potruchtała do łazienki się odświeżyć. Wchodząc do pomieszczenia lekko się chwiejąc, stanęła przed lustrem i odgarnęła rozczochraną grzywkę do tyłu. Spojrzała na swoje odbicie, po czym obmyła twarz zimną wodą. Ocuciło ją to, tym samym uświadamiając jej, że już nastał nowy dzień, trzeba wziąć się w garść i żyć dalej. Umyła jeszcze zęby i uczesała się. Jak zawsze zaplotła "opaskę" i wpięła do niej jakiegoś kwiatka. Dzisiaj nie wyszło jej to za dobrze, dalej myślała o wczorajszym dniu, przez to nie mogła się skupić na prostych czynnościach. Całe szczęście w porę opamiętała się, ubrała swoją sukienkę i czerwone trzewiczki. Cicho wyszła z pokoju, zamknęła drzwi i wyszła z hotelu. Brakowało jej świeżego powietrza. Dlatego postanowiła przejść się trochę, a przy okazji poznać okolicę. Zważając na to, iż była godzina szósta rano, ulice nie były zbyt zatłoczone. Spokojnie przechadzała się pustymi uliczkami, rozglądając się po mieście. W witrynach sklepowych widniały przepiękne ubrania, obuwie, słodycze i inne różności. Jeden sklep, przykuł jej uwagę, m.in. wystawa, na której widniały różne pamiątki dla turystów, z innych krajów. Szczególnie ujęło ją jedno zdjęcie. Był to wisior, otwierany, w którym znajdowała się fotografia pewnej grupy żołnierzy. Najprawdopodobniej zdjęcie było robione sprzed kilkunastu lat, ponieważ była czarno biała. Jeden żołnierz przypominała jej kogoś, aczkolwiek obrazek nie był za duży, dlatego Yanami niewiele widziała przez sklepową witrynę. Ciekawość wzięła górę, więc postanowiła kupić pamiątkę i dokładniej przypatrzeć się fotografii. Kiedy miała już wchodzić, jej ręka zatrzymała się na klamce. Uświadomiła sobie, że nie ma ani grosza, w prawdzie coś tam jeszcze na dnie kieszeni brzęczało, natomiast nic nie kupi tu za yeny. Głupio było jej prosić Beo o pieniądze. Zwłaszcza, że wstydziła się z nim nawet zobaczyć, a prędzej czy później nadejdzie taki moment. Dochodziła powoli 6:30, a na ulicach już budziło się życie. Zaledwie pół godziny temu nie było tu ani żywej duszy, teraz ulice niemal nie starczają dla przechodniów.
Jeszcze gorzej niż w Japonii- pomyślała.
Nagle zaczęło się robić tłoczno. Zabiegani mieszkańcy Gereset szli nie zwracając uwagi na drobną blondynkę, która przy nich wyglądała jak przedszkolak. Wilki słyną z ich wzrostu, przeciętny mieszkaniec może osiągać nawet dwa metry. Dzieci również szybko rosną. Yanami była zdumiona, jak bardzo, a zarazem jak niewiele się różnimy. Wiele wspólnych cech, zachowań, zwyczajów, czy tradycji. Tak naprawdę jedyne co nas różni, to posiadanie niektórych zwierzęcych części ciała.
* * *
Dziewczyna stała przy witrynie wspomnianego wcześniej sklepu i przyglądała się życiu w Gereset.
Kiedy zaczęła się gubić w tłumie, ktoś chwycił jej dłoń i przyciągnął do siebie. Był to nie kto inny jak Beo. Dziewczyna natychmiastowo zaczęła cię czerwienić, po czym uwolniła się z uścisku chłopaka. Ten zdziwiony patrzył na nią, po czym zareagował:
-Dlaczego tutaj jesteś? Szukałem cię.
-Co nie wolno mi już wyjść z pokoju? Aż tak się o mnie martwisz?!- spytała z lekką ironią.
-Nie no można, ale jeśli chcesz się przechadzać po mieście, to nie o tej porze. Jeśli znajdziesz się tu o tej godzinie, gwarantuje, że nie przeżyjesz!- oznajmił rozbawiony.
-Dobrze tatusiu!- odparła sarkastycznie. Chłopak był widocznie zdezorientowany zachowaniem dziewczyny. Była jakaś poddenerwowana.
-Coś Ty taka?- zaczął.
-No jaka?!- spytała z grymasem na twarzy.
-No...nie wiem zła, zdenerwowana? Coś zrobiłem nie tak? Chodzi Ci o wczoraj?- odpowiedział pytaniem. Powiedział to ze stoickim spokojem, mimo tego Yanami spłonęła rumieńcem.
-C-Co ty bredzisz! Nie jestem zła, ani zdenerwowana! Wszystko dobrze...- zaprzeczyła spuszczając głowę w dół. Beo całkowicie zbity z tropu nie wiedział jak na to zareagować.
Zaproponował więc jej przejście jedną z kamiennych uliczek w stronę parku.
Szli dosyć daleko od siebie. Yanami broniła się przed każdym gestem ze strony chłopaka. Kiedy ten chciał iść bliżej niej, ta się odsuwała. On patrzył w jej stronę, natomiast dziewczyna odwracał wzrok w przeciwnym kierunku. Nie wiedział co tak ją zniechęca, myślał iż może był zbyt śmiały w stosunku do niej. Jego nachalność mogła zrazić ją do siebie. Gdy Beo rozmyślał, zielonooka ukradkiem patrzyła na niego i zaraz odwracała się, by uniknąć jego spojrzenia. Po chwili zatrzymali się przy jednej z ławek. Usiedli również w dość dużej odległości. Beo postanowił szanować jej przestrzeń osobistą, dlatego sam usiadł dalej od niej. Niestety zrobił na przekór Yanami. Blondynka chciała jednak być bliżej niego, zwłaszcza, że po takiej przechadzce opadły emocje i pozwoliło jej to odreagować od poprzedniej sytuacji.
Powoli i niepewnie poczęła przysuwać się do chłopaka, na tyle na ile pozwalała jej śmiałość. Yanami nie należy do nadzwyczaj odważnych osób, zawsze była nieśmiała i trzymała się raczej z tyłu. Teraz przychodzi jej być bliżej z drugą osobą, więc nie może tego zmarnować. Chciała się w końcu odważyć na jakiś gest. Widać było, że coś się zaczyna pomiędzy nimi tworzyć. Jakaś więź, może nawet mocniejsza niż przyjaźń. Dziewczyna czułą się przy nim jak przy starym dobrym przyjacielu z dzieciństwa. Jednak ostatnimi czasy jej serce zaczyna coraz szybciej bić, a jej myśli krążą przeważnie wokół niego. Tłumaczyła sobie to zachowanie tym, iż zapewne ostatnie wydarzenia tak nią wstrząsnęły, że mogła chwilowo się nim zauroczyć, a jeszcze łagodniej mówiąc ZAINTERESOWAĆ. Wmawiała to sobie w jak najlogiczniejszy sposób, tak aby nie popaść w tą "chorobę".
Siedzieli tak w milczeniu aż do samego wieczora. Yanami stwierdziła iż bez sensu jest tak marnować czas, dlatego szturchnęła Beo w ramię i szepnęła.
-C-Chodźmy j-już...
Chłopak na te słowa powstał i wraz z dziewczyną zaczęli iść w stronę hotelu. Mimo tego iż było ciemno latarnie dalej się nie świeciły. Było wręcz upiornie, blondynce momentalnie przypomniały się wydarzenia z jej "pierwszego dnia" w lesie. Straszne wspomnienia powróciły, a jej oczy zaszkliły się, co zaowocowało wypłynięciem pojedynczej łzy. Złapała niepewnie chłopaka za rękaw jego koszuli i stanęła w miejscu. Wpatrywała się w ledwo co widoczną ścieżkę, pozwalając łzom skapywać z jej policzków na ziemię. Chłopak nie wiedział co się dzieje, ponieważ nie widział twarzy zielonookiej. Zwrócił się w jej stronę, po czym uniósł jej podbródek w górę aby jej się przyjrzeć. Wtedy lampy uliczne rozbłysnęły jasnym blaskiem. Ciepłe światło otuliło dziewczynę, ukazując jej twarz.
Była zapłakana...
Chłopak otworzył szerzej oczy, a po chwili przytulił ją do siebie. Nie obchodziło go, że miał zachowywać odległość. Teraz gdy jest smutna...płacze, teraz kiedy go potrzebuje.
Pieprzyć zasady!- pomyślał.
Najprawdopodobniej tyle drastycznych wspomnień nawróciło, wywołując u niej ból, strach...tęsknotę...
Oparł głowę na jej ramieniu i mocno wtulił się w złociste włosy. Trzymał ją mocno, ponieważ czuł, że dziewczyna jest bliska temu, by osunąć się na ziemie. Nie ze zmęczenia, tylko z żalu jaki w sobie nosi. Nie zdążyła się jeszcze oswoić z tym miejscem.
W ramionach chłopaka czuła się już lepiej, bezpieczniej, nie potrafiła się jeszcze pozbierać więc nic nie mówiąc dalej trwała w objęciach wilka. Po chwili skończyła łkać i odsunęła go od siebie. Nie na długo, gdyż chłopak znów ją pochwycił i z łatwością umieściła na plecach. Niósł ją, ponieważ nawet ona nie zaprzeczała, że może iść sama, co oznacza, iż naprawdę teraz potrzebuje jego pomocy. Z resztą nawet gdyby zaprzeczała to i tak by ją poniósł. Nie miało dla niego znaczenia jak daleko by musieli iść, szedł by nawet, gdyby mieli przebyć 20 mil. Dla niej się poświęci, dla niej będzie się starał...dla niej zrobi wszystko.
* * *
Kiedy dotarli do hotelu chłopak od razu zaniósł Yan do jej pokoju. Już odkąd szli, dziewczyna spała. Zwłaszcza, że poprzedniej nocy nie zmrużyła oka, natomiast niczego nie świadomy Beo położył ją do łóżka, szczelnie przykrył kołdrą, później kocem, a na końcu przyniósł sobie krzesło, by móc obserwować blondynkę, czy aby nic się z nią nie dzieje. Nawet jeśli by mała koszmar on jej pomoże, będzie nad nią czuwał, w dzień i w nocy, do puki nie poczuje się lepiej.
Następnego dnia zielonooka obudziła się zalana potem. Miała gorączkę. Beo kazał jej leżeć i nigdzie się nie ruszać, natomiast sam się nią zajmował. Choruje już tak od tygodnia, a chłopak nie wie co jeszcze może zrobić by spadła jej gorączka. Postanowił więc zadzwonić po lekarza. Fachowiec zbadał dziewczynę i stwierdził iż objawy są charakterystyczne dla grypy. Przepisał jej antybiotyk i pozostawił receptę chłopakowi, który natychmiastowo pobiegł do apteki po zalecone lekarstwa.
Przez chorobę Yan obydwoje jeszcze bardziej się do siebie zbliżyli. Może się to wydawać dziwne, aczkolwiek dziewczyna wyzdrowiała, a nawet jest w jeszcze lepszej formie, niż dotychczas była. Zawdzięcza to nie tylko lekarstwom, ale i Beo, który wciąż był przy niej, opiekował się nią i jej towarzyszył.
Kiedy tydzień ich pobytu minął dwójka przyjaciół poczęła się przygotowywać na opuszczenie hotelu. Kiedy zeszli do parteru i zbliżali się do drzwi wyjściowych, ujrzeli naprzeciw siebie białowłosą kobietę, hojnie obdarzoną przez naturę. Stała oparta o framugę drzwi, wyglądało, jakby na kogoś czekała. Zaś obiektem jej oczekiwań jest Beo. Chłopak widząc kobietę stojącą przed nimi znieruchomiał. Białowłosa spojrzała w ich stronę, po czym zwróciła się do Beo:
-Oto i mój uciekinier! Co tak długo kochanie?- spytała -Co to za dzieciak?- dodała.
Chłopak stał wstrząśnięty zaistniałą sytuacją. Natomiast do Yanami nie mogło dotrzeć, co ma oznaczać to całe "kochanie", nie zwracała wówczas uwagi na to, iż ktoś nazwał ją dzieckiem..
Po chwili milczenia do pomieszczenia wszedł wysoki mężczyzna odziany w żelazną zbroję. To jeszcze bardziej wmurowało chłopaka, sprawiło to iż miał ochotę wziąć Yan i uciekać. Wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna o kruczoczarnych włosach i brązowych oczach stał koło białowłosej kobiety. Jego surowy wyraz twarzy wyrażał gniew i chęć mordu. Beo nie miał dokąd uciec...był bez szans.Po chwili dalszego milczenia po pomieszczeniu rozeszły się sarkastyczne słowa:
"No witaj mój synu..."
Cała się czerwienie <3
OdpowiedzUsuńRozdział jest cudowny ! *.* Ja po prostu rzygam tęczą!
Jejkuuu xD Dziękuję ♥
Usuń