wtorek, 3 marca 2015

Rozdział 4 - Czym tak naprawdę jest dom?

Dom...czym jest dom? Można go nazwać miejscem zamieszkania, lub tymczasowego pobytu? Nie. Dom jest miejscem, do którego chcę się powracać, codziennie. Dom jest ciepłem, miłością, bezpieczeństwem i czułością. W brew pozorom, jest częścią naszego życia. Ma nas bronić i dawać nam schronienie. Okalać miłością i ją od nas dostawać. Nie tylko dom robi tak wiele dla nas, my też dużo robimy dla niego. Sama chęć powrotu w to miejsce go uszczęśliwia. 

"Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej", nieprawdaż? Ktoś, kto szanuje swoje miejsce na ziemi, to zrozumie. Natomiast, jeżeli nie docenia domu i ludźmi jakimi się w nim otacza, jest na straconej pozycji.

Dom...to nie jest więzienie.
Często myślimy, że miejsce w którym mieszkamy nas więzi. Kiedy rodzice uziemiają nas w domu, bez możliwości wychodzenia. Wtedy uważamy, że jesteśmy w nim zamknięci.
Patrząc z perspektywy kryminalisty, który odsiaduje otrzymany wyrok, on z pewnością tęskni za tym ciepłem rodzinnego domu, za jego pokojem, za kuchnią, łazienką...Może wydawać się to dziwne, ale taka jest prawda. Nie docenimy czegoś, puki tego nie stracimy. Jednakże zawsze możemy to odzyskać. A nie jest to łatwe...aczkolwiek dom...zawsze na nas czeka. Dzielnie znosi, gdy go opuszczamy.Jest szczęśliwy, kiedy wracamy. Odczuwa spokój wiedząc, iż ma kogo chroni i otaczać miłością.
Czasami myślimy o nim, jak o czymś złym, lecz tak naprawdę to nie dom sprawia, że źle się w nim czujemy. To atmosfera, którą sobie tu zapewniamy powoduje nasze złe samopoczucie. Kłótnie, przemoc, nietolerancja, wywołują u nas chęć ucieczki, pozostawienia w nim wszystkich problemów. 
Nawet nie wiemy jakim wtedy bólem obarczamy dom i jego mieszkańców.
Ranimy go...
Dom tworzą ludzie, tak samo potrafią go zniszczyć.
Co sprawiło, iż Beo swój opuścił?
Nie wiem, chcę się dowiedzieć dlaczego to robi. Co się dzieje w jego rodzinie. Kim jest 
ta kobieta, jaki jest jego ojciec. I...co do mnie czuje. Naprawdę chce wiedzieć.
Dlaczego więc się go nie zapytam?
Nie wiem jak na to zareaguje, może że się zdenerwuje. Zostawi mnie samą.
Nie chce go opuszczać.
Beo...ratuj.


Boję się.


*    *    *




Siedziała w dużej sypialni na białym łóżku z baldachimem. Jej oczy były zasnute mgłą, pustką, tęsknotą...Słyszała tylko szum w uszach. Oczekiwała odpowiedzi
na pytania, które zaprzątały jej głowę.
Beo wciąż nie wracał, bała się o niego. Jego ojciec...był straszny. Patrzył się na nią jak na istotę
nie z tego świata. Czym sobie na to zasłużyła?
Czuła się nieswojo w jego domu. Taki zimny, oschły, tak duży, mimo że prawie nikogo w nim nie ma. Zastanawiała się czy będzie teraz musiała go opuścić, tym razem już bez chłopaka.
Nad masywnymi drewnianymi drzwiami wisiał ogromny zegar. Każde jego tyknięcie, sprawiało, iż dziewczyna nieustannie spoglądała drzwi, czy ktoś przez nie nie wchodzi.
Bała się każdej upływającej minuty.
Niecierpliwiła się.
Wciąż spoglądała to na zegar, to na drzwi.
Chwilę potem uspokoiła się i położyła na łóżku. Z westchnieniem rzekła sama do siebie.
-Gdzie jesteś...t- wtem Beo jak oparzony wpadł do pomieszczenia.
Błądził wzrokiem po pokoju, szukając jej. Dziewczyna zerwała się z łóżka.
-Beo!- krzyknęła ze szczęścia.
-Yanami!- chłopak jak najszybciej podbiegł do towarzyszki i wtulił się w nią. Ona ujęła go równie szybko obejmując go swoimi delikatnymi ramionami. Trzymała go jak matka, on tulił się do niej jak dziecko. Tak jakby nie widzieli się przez wieki. Blondynka powoli rozluźniała uścisk i odsuwając się od chłopka zauważyła, iż on wciąż trzyma się jej sukienki.


Po chwili poczuła jak coś kapie na jej ubranie. Beo zaczął drżeć, po czym cicho załkał. To było silniejsze od niego. Nie mógł zatrzymać potoku łez, dlatego po prostu poddał się i powoli opadł na kolana blondynki. Yanami zaczęła się martwić, co mogło się wydarzyć podczas jej nieobecności. Dlaczego ona mu wtedy nie pomogła, czemu z tchórzyła i jak księżniczka czekała, aż on się zjawi? Ciągle obwiniała się w myślach za to co dzieje się z wilkiem. Próbowała mu pomóc, ale każda komórka jej ciała odmawiała współpracy. Nie mogła się ruszyć. Nawet sama nie zauważyła, kiedy z jej oczu również poczęły wypływać słone łzy.
Szybko je jednak otarła i zaczęła delikatnie głaskać Beo po głowie. Chłopak wciąż łkał.
Gdy Yan jeszcze przebywała w Japonii, matka śpiewała jej piękną piosenkę.
W prawdzie tekst był w innym języku, ale zawsze pomagało, kiedy była smutna.
Postanowiła więc przejąć tym razem rolę mamy i uspokoić Beo.

I po raz kolejny jej słodki głos rozszedł się po wszystkich kątach w pomieszczeniu.
Beo wzdrygnął i powoli przestawał łkać. Można było zauważyć, iż chłopak wsłuchał się
w tę piękną pieśń.
Każde słowo wyśpiewane przez zielonooką uspokajało go i pozwalało stopniowo dojść do siebie.
Kiedy dziewczyna skończyła śpiewać, pochyliła się nad głową wilka i ucałowała go.
Beo spłonął rumieńcem, jednak Yanami nie była w stanie tego dojrzeć, gdyż chłopak skrył swoją
twarz leżąc na jej kolanach.
Po chwili milczenia, wilk powoli podniósł się, do pozycji siedzącej. Dogłębnie przeanalizował uczucia blondynki. Wyczytał z jej wzroku, że się o niego martwi. Chce się dowiedzieć
dlaczego płakał, co się z nim dzieje.
Rozumiał, iż dziewczyna domaga się odpowiedzi, na te pytania.
Natomiast nie wiedział jak zacząć rozmowę więc wciąż trwał w milczeniu, ze spuszczoną głową.
-Kim była ta kobieta?- spytała dosadnie Yan.
Chłopak lekko zbity z tropu nie wiedział teraz jak ma odpowiedzieć na pytanie.
A mogłem zacząć o czym innym- żałował, że to on nie rozpoczął tematu. Jednak z pewnością dziewczyna prędzej, czy później by się o to zapytała.
-Spytałam...- oznajmiła spokojnie.
Ale inaczej na to patrząc Beo miał okazję, by tą odpowiedzią dowiedzieć się, co Yanami do niego czuje. Wystarczyłaby mu tylko jej reakcja.
-Jej imię to Rubia...on jest moją...- spojrzał w oczy towarzyszce -narzeczoną.
Yukkaido osłupiała. Ostatnie słowo, które wypowiedział...zabolało.
Uderzyło ją prosto w serce.
-N-Narzeczona?- spytała drżącym głosem.
-Yanami ja...- próbował się wytłumaczyć.
-Nie! Nic się nie stało! Gratuluję!- krzyknęła ze sztucznym uśmiechem.
-Czyli dlatego wróciłeś do Gereset...wszystko jasne...jak słońce!- udawała szczęśliwą. Tak naprawdę była na skraju załamania. Czy on się nią tak tylko zabawił? Wykorzystał ją! Jak mógł jej to zrobić?! Uważała go za przyjaciela, przez chwile nawet myślała o nim jak o tym jedynym.
Czyli to taki jesteś...-stwierdziła w myślach. Szybko podniosła się z podłogi, n której siedzieli i ruszyła w stronę drzwi. Beo wmurowany rzucił szybko:
-Yanami! Gdzie idziesz?!
-Przewietrzyć się.- odpowiedziała uśmiechając się szeroko. Jednak oczom chłopaka nie umknęła pojedyncza kropelka błyszcząca w jej kąciku oka.
Dziewczyna jak wyszła z pokoju, tak szybko wyniosła się z pałacu zamieszkiwanego przez chłopaka.
W mgnieniu oka biegła już przez las. Nie widziała nawet dróżki, którą się porusza, jej oczy były już zamglone od płaczu.
Wtedy pragnęła jak najszybciej wrócić do domu.
-Mamooo!- wybuchła płaczem -pomóż mi, tęsknię za tobą! Ja chcę do domu!- krzyczała jak dziecko. W tym momencie jej celem był powrót do domu. Do jej rodzinny, do tego ciepła, miłości, bezpieczeństwa.
Ale którędy do domu?
Właśnie wtedy po raz pierwszy zaczęła żałować, że się tu kiedykolwiek nalazła.
A co najgorsze...zaczęła żałować, że popadła w tą okrutną i bolesną chorobę, zaczęła żałować,
że się zakochała.

Nagle jej oczom ukazała się kobieca postać o długich złocistych włosach, sięgających jej aż do kostek. Ubrana była w białą suknię. Unosiła się w powietrzu i spowita była błękitną poświatą. Miała zamknięte oczy, a w ręku trzymała różdżkę, również złotą zakończoną z wyglądu przypominając trójząb.
Dziewczyna wciąż płakała. W jej oczach tliła się tęsknota.
Natomiast nieznajoma zwróciła się do Yan:
-Nie płacz. Jesteś tu bezpieczna.
-Ja chcę do domu!- wykrzyczała zielonooka.
-Teraz to miejsce będziesz musiała uznać za swój tymczasowy dom- oznajmiła kobieta.
-Dlaczego?- spytała ocierając łzy.
-Kiedy indziej opowiem ci dlaczego znalazłaś się w lesie- tym samym kobieta zaczęła się coraz to wyżej unosić, aż w pełni zniknęła pozostawiając na niebie lśniący już księżyc -Teraz wróć do niego, nie daj się tak łatwo zranić- dodała -On wskaże ci drogę- po tych słowach jej głos już całkowicie zanikł, pozostawiając Yanami z błękitnym gołębiem na jej ramieniu.
-Ty masz mnie zaprowadzić? W takim razie prowadź!- rzekła trochę zmotywowana.
-Skoro mam tyle znosić dla odpowiedzi, dlaczego tu w ogóle jestem, to jeszcze trochę pocierpię...

Błękitny gołąb prowadził ją przez las, tym razem Yanami była spokojna.

Teraz...to jest mój dom?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz