poniedziałek, 27 czerwca 2016

NIE WRÓCĘ


   Księżyc zgasiły chmury, które kłębiły się nad nią i doprowadzały do utraty zmysłów. Choroba wygrała? Zakochała się w nim. On ją zostawił.

Beo!


   Za dużo nocy wycierpiałam. 
Wciąż śpiewam pieśń, którą nuciłam wtedy, gdy po raz pierwszy przyprowadziłeś mnie do Gerest. Tęsknię tu za Tobą. Co noc liczę gwiazdy i szukam tej Twojej, ale chyba nie świeci już wystarczająco mocno, bym mogła ją dostrzec. Moja zaś zgasła. 
   A pamiętasz, jak nazwałeś mnie kiedyś karłem? Nie wybaczyłabym Ci tego wtedy. Teraz mógłbyś wrócić i zlinczować mnie od stóp do głów, jednak dla mnie liczyłby się tylko Twój powrót. 
Powiedz mi, dlaczego odszedłeś?
Crne Zemilja znów zbiera swoje żniwa. Nie mogę temu zaradzić. Jestem matką tego Lasu, ale czuję się w nim, jak intruz. Wspierałeś mnie kiedyś. Teraz, gdy Cię brakuje u mego boku, wcale nie poczuwam się do tej roli. Jeżeli Ciebie tu nie ma, ja chcę wracać do domu, nic mnie tu nie trzyma.
Błagam, Beo...przecież chciałam Ci to powiedzieć...
Kocham Cię Beo.
Beo? Słyszysz mój śpiew? To ostatnia piosenka, którą wykonam. 
Specjalnie dla Ciebie.

"W miłości nie ma lęku". 

   Napisała w liście, który zalała łzami, sprawiając, że atrament rozpłynął się po kartce. Nic nie przywróci temu płótnu już bieli. Jest do wyrzucenia. 



piątek, 1 stycznia 2016

Nowy Rok! Urodziny bloga~

Chciałabym Wam życzyć, aby ten 2016 był jeszcze lepszy niż poprzedni. Przede wszystkim  zdrowia i szczęścia. Dużo uśmiechu i motywacji. Miłości, spełnienia marzeń, planów, a zarazem cierpliwości. Wszystkiego, co najlepsze!!!
***
Pierwsza rocznica SOTF!!!
Czasem odnoszę wrażenie, że ten blog powoli umiera...Coraz mniej na nim aktywności, ale mam kilku stałych czytelników, którzy wytrwali tu ze mną prawie rok i cenię sobie Ich bardziej, niż liczbę wyświetleń. Pierwszy post opublikowałam 6 stycznia 2015 roku, a jest 1...Aaaalee...już prawie rocznica >,< Pierwszy rok za mną...mam nadzieję, że za kolejne dwanaście miesięcy spotkamy się tutaj w drugą rocznicę, w jeszcze większym gronie i o rok dojrzalsi, gotowi na nowe wyzwania~♥
Kocham Was~!!!
Pozdrawiam i ściskam mocno <3
Berry ;3

***


***

piątek, 25 grudnia 2015

Rozdział 11 - Wzloty i upadki

Nastał nowy dzień. Kolejna data, jest pustą kartką, na której od zera nanosi się kolory, słowa, obietnice, czyny, szczęście, smutek, złość, śmiech, czy ból. Na nowo można zapisać historię. Tą zaś opowieścią będą żyć ludzie i wilki. Czy będzie to bajka, czy może dramat?

Na razie jednak, zostawmy te wróżby i skupmy się na teraźniejszości.
Ojciec Beo uznał, że bezpieczniej będzie, jak Yukkaido zamieszka jedną z komnat w pałacu królewskim. Jako że jest najważniejszą osobą w całym lesie, mimo jej sprzeciwów otrzymała najlepszą kwaterę równającą się nawet z królewską. Sypialnia znajdowała się zaraz obok sali obrad, od strony wschodniej wieży, ku niezadowoleniu Beo, gdyż jego pokój jest usytuowany po zachodniej baszcie. W ciągu dnia mijali się tylko na głównym holu, kierując się do jadalni. Stamtąd, zaraz po skończonym śniadaniu Yanami wracała na spotkania do sali obrad, w sprawie dyplomatycznych wypraw do reszty leśnych krain. Tam spędzała od dwóch do trzech godzin, czasem na samym siedzeniu i słuchaniu jak król kłóci się z Ivicą, a zazwyczaj kończyło się to zmuszaniem blondynki do poparcia którejś ze stron. Beo zaś trenował z Nadą, dla zabicia czasu. Bliżej wieczoru padnięta zielonooka sunie w stronę swojej komnaty i spędza kolejną godzinę w łazience. Chłopak zdążył się już nauczyć rozkładu dnia blondynki, Po treningu nie szedł już do Yanami, bo ilekroć wcześniej pukał i nasłuchiwał, słyszał tylko dźwięk wody, wskazujący na to, że dziewczyna bierze kąpiel. Coraz rzadziej się widywali, a to spędzało mu sen z powiek. Bał się, że z czasem nie wymienią już spojrzeń, mijając się w korytarzach. Sfrustrowany leżał na łóżku z założonymi do tyłu rękami, wciąż myśląc o blondynce. W końcu się zdenerwował, co jest mało powiedziane, bo wypadł z pokoju jak szalony (albo jak idiota xd-dop. autorki) i bez zastanowienia popędził do sypialni blondynki. Mijające go służki usuwały się z drogi, a wręcz odskakiwały przerażone, przygwożdżone do ścian. Wszystkie śledziły go zdziwionym wzrokiem, po czym zaczęły chichotać pod nosem, patrząc znacząco po sobie. W drodze do komnaty zielonookiej czarnowłosy rozmyślał też o zmianach, które nie tylko on zauważył. Mimo że pałac był wielki, to od pewnego czasu aura w nim panująca zmieniła się ze sztywnej i posępnej, na bardziej przyjemną i rodzinną. Każdy z przyjemnością wstawał rano, wykonując swoje codzienne prace i obowiązki. Coraz więcej osób pojawiało się w pałacu, wilki krzątały się po całej siedzibie, więc rychło opanowywał ją zgiełk, rozmowy, a nawet śmiechy. Nie tylko wielka zmiana ze strony króla ociepliła atmosferę, ale przede wszystkim działanie Matki Lasu. Jej serdeczny uśmiech i energia w mgnieniu oka rozniosła się aż po każdy kąt zamku i udzieliła wszystkim wokół.
Kąciki ust pomknęły ku górze, na myśl o blondynce, a zdawało mu się, że jest ciągle w ruchu. Nagle poczuł na swoim barku lekkie klepnięcie, po czym się ocknął i natychmiast zawrócił w stronę sprawcy. Tam jego oczy napotkały dwa, lekko drwiące rubiny, również patrzące na czarnowłosego. Chłopak od razu się się skrzywił na widok białowłosej lisicy i szybko parsknął w jej stronę - Czego chcesz? Nie widzisz, że się śpieszę?! - ta w zdziwieniu otwarła szerzej oczy, jakby zdębiała. Chłopak poczuł się zakłopotany brakiem odpowiedzi, co z resztą było widać po jego rumieńcach.
- Że co?! - Ivica wybuchnęła śmiechem, tak głośnym, że służki sprzątające na uprzednim korytarzu bez problemu go dosłyszały.
- Z czego rżysz?! - do tej pory żadne z tych pytań nie otrzymało odpowiedzi (xd).
- Idioto, p-przecież ty stoisz w miejscu - wydukała przez śmiech, któremu zaczęły towarzyszyć już łzy.
Chłopak tak się zamyślił, że nie zauważył, kiedy stanął w martwym punkcie, z głową w chmurach. Gdy sobie to uświadomił, jego twarz przybrała jeszcze głębszy odcień czerwieni, niż ten, zazwyczaj towarzyszący zawstydzonej Yukkaido. Można by rzec, że równał się on purpurze. Na nieszczęście biednego wilka, białowłosą rozbawiło to aż do płaczu. Ten spuścił głowę w dół i wymijając leżącą na ziemi i tarzającą się już ze śmiechu lisicę burknął po nosem - Tylko na chwilę się zatrzymałem - co również wychwyciły czułe uszy kobiety. Ona zaś próbowała zakneblować usta, by już do reszty się nie rozłożyć, po usłyszeniu rozżalonego głosu chłopaka.
Wilk z urażoną dumą, szybko pokonał ostatni *wiraż i wreszcie ruszył ostatnią prostą do pokoju blondynki.

Jeszcze zarumieniony zaczął się wahać, czy zapukać. Był już tak skołowany i zarazem zmęczony, ale szybko się przełamał i delikatnie zastukał w masywne dębowe drzwi sięgające niemalże do krzyżowego sklepienia. Wymyślne wzory wyryte na wrotach przykuły jego uwagę, w czasie oczekiwanie na jakikolwiek znak z drugiego pomieszczenia. Beo zdążył się już uspokoić i znów oddać rozmyślaniom. Usiadł więc pod jedną z kolumn i oparłszy głowę o ścianę, wykończoną akwamarynową glazurą zawiesił wzrok na suficie. Po chwili zaczął wędrować oczyma, lustrując cały korytarz. Mieszka już w tym budynku niemalże całe swoje życie, a ani razu nie zwrócił uwagi na architekturę tego miejsca. Jest na co patrzeć. Korytarze, które zwykłe wić się przez całe zamczysko wyłożone są winnymi płytkami, których połysk pozwala przejrzeć się jak w lusterku. Co kilka metrów widnieją proste kolumny, równie ascetycznie zdobione. Pomiędzy kolumnami, w dostosowanych do sklepienia półokręgach mają swoje miejsce portrety byłych władców, zasłużonych żołnierzy, bohaterów i innych godnych uwiecznienia na płótnie osób, chociaż wiele z tych wnęk jest pustych i czeka jeszcze, aby je wypełnić.
Wszystko w tym pałacu jest zachowane w kolorystyce trzech barw: dominującej czerwieni, odcieni błękitu i żółci oraz złota. W tej samej odległości, jak między kolumnami, z sufitu zwisają piękne, mosiężne żyrandole, kształtem przypominające lampiony ogrodowe. Mimo że są gęsto rozmieszczone, po zmroku nie dają aż tyle światła. W innych częściach zamku korytarze od zewnętrznej strony posiadają okna, które wypełnione są skromnymi witrażami, w czarnych, metalowy chramach.


Jego powieki nagle stały się ciężkie, a głowa mimowolnie zaczęła osuwać się opierając swój ciężar na najbliższej kolumnie. Może nie była to najwygodniejsza poduszka, ale ze zmęczeniem nigdy nie wygrasz. Chłopak po chwili zasnął, choć w myślach przyrzekał, że utnie sobie tylko krótką drzemkę.

W komnacie niby głucho, jakby ktoś umarł. Jednakże nikt nie zakończył żywota, a jedynie zasnął w wannie. Blondynka również obiecała sobie się jedynie zdrzemnąć. A wyszło jak wyszło. Pomieszczenie, w którym przysypiała zielonooka, było ubrane w większości w biel z akcentami czerni i złota. Posadzka w prowadzącej barwie śnieżnobiałej. Jednolicie położona, wypolerowana, na "lustrzany" błysk. Ściany wyłożone na całej powierzchni drobną płytką ceramiczną również bialuteńkie, a na suficie widniało pokaźne lustro, w pięknej złotej ramie, o motywie roślinnym. Takie same, tylko elipsowate wisiało również nad zlewem. Półokrągłe okno przykrywały masywne, czarne płachty, wiszące aż do ziemi, gęsto przewieszone przez złoty karnisz.

W jej głowie rozbrzmiewał jakby dźwięk dzwonków, a może bardziej dzwonka szkolnego. Wyobraziła sobie siebie, znów w tym błękitno-białym mundurku, z czerwoną kokardką przy kołnierzyku. Pamięta swoich znajomych ze szkoły. Powoli kończyła już gimnazjum.
Ciekawe, czy teraz byłabym w liceum... - myślała. Nagle ten dźwięk zaczął robić się coraz głośniejszy.
Dziewczyna gwałtownie obudziła się i szybko rozejrzała po pokoju. Nie była to ani jej klasa, a dzwonek, który słyszała, to był telefon, dzwoniący na pozłacanej toaletce, tuż przy wannie. Blondynka w miarę szybko się ocuciła i odebrała. 
- Halo?
- No wreszcie! Ileż można się dobijać?! - Yanami usłyszała dobrze znany jej głos. To była Rubia.
- P-Przepraszam...trochę mi się przysnęło...- zaczęła ziewać.
- Eee...jak już spałaś, to przepraszam. Nie chciałam cię budzić - rzekła lekko zakłopotana białowłosa.
- N-Nie! Wiesz..bardzo dobrze, że to zrobiłaś, bo akurat biorę kąpiel i...
- Co proszę?! - nie pozwoliła jej dokończyć - Ty nienormalna jesteś, chcesz się utopić?! - zaczęła wrzeszczeć do słuchawki. Blondynka poczęła się nerwowo śmiać. Potem zaś mogła usłyszeć już tylko dziwny dla niej bełkot, pewnie po serbsku. Niemniej nie brzmiał on jak komplementy.
- Dobra słuchaj mnie ty tępy krasnalu... - "opanowała" się już trochę - Dzwonię do ciebie tylko dlatego, że Ivica ponoć leżała na ziemi i chichotała po wschodniej stronie wieży. Dziewczyny sprawdziły i...no nie była pijana. Ale mówiła, że...ehhh - zawiesiła się na chwilę - dobra cytuję: "Wilczek rozmarzył się o roszpunce" - ona, podobnie jak służki nie zrozumiała o co chodzi roześmianej lisicy, ale przede wszystkim po raz pierwszy zobaczyły ją w takim stanie.
- Wilczek? Że niby kto? Beo? - zadała serię pytań białowłosej wilczycy.
- Noo na to wygląda - potwierdziła
- Mogłabym pójść do pani Ivici...- zasugerowała.
- Może nie koniecznie pytaj się tej dziwaczki...ale pogadaj z Beo, jak chcesz się czegoś dowiedzieć - poradziła dziewczyna.
- Dziękuję Rubio - zaśmiała się blondynka - Muszę kończyć - dodała ciepło.
- Pa - rzuciła szorstko wilczyca, po czym szybko się rozłączyła. Jednak mimo tej oschłej odpowiedzi, Rubia cieszyła się, że w końcu odważyła się na pierwszy ruch.
Młoda wilczyca mieszkała w skromnej, aczkolwiek obszernej kwaterze, na trzecim piętrze żeńskiego akademika wojskowego. Jest on dość sporo oddalony od zamku królewskiego, ale zaprzyjaźniona pokojówka z pałacu szybko dała jej znać o dziwnym incydencie na korytarzu oraz otrzymała numer, by móc połączyć się z blondynką.
Wracając do mieszkańców rezydencji królewskiej. Yanami w miarę szybko uwinęła się w łazience i pośpiesznie ubrała koszulę nocną, którą przygotowała jej służąca. Przez chwilę zastanawiała się, czy pokojówka nie pomyliła odzienia, ponieważ owa koszula wyglądem bardziej przypominała suknię niż ubiór do snu.
Chwyciwszy za klamkę rychło szarpnęła drzwi do siebie, a za nimi ujrzała chłopaka twardo śpiącego na zimnej podłodze. W pierwszej chwili zdziwiła się na jego widok, po czym przeszła przez próg i cicho przymykając drzwi potruchtała w stronę śpiącego. Wiedziała jak bardzo wyczulone są wilcze uszy, a zależało jej na tym, by go nie zbudzić. Przykucnęła naprzeciwko młodzieńca i mierzyła ucieszonym wzrokiem twarz czarnowłosego. Nie widziała go jeszcze śpiącego, choć może nie jest to jakiś fenomen. Mimo wszystko zależało jej na tym, by utrwalić w pamięci tę chwilę, kiedy widzi Beo tak bezbronnego i spokojnego. Nie mówiąc już o tym, że nadarza się okazja, by bezkarnie wpatrywać się w wilka i nie zostać skarconą. Jego wybuchowy charakter, w pewnym sensie go usprawiedliwiał. Jednakże Yanami zawsze była w jego rękach niczym kukiełka. Robił z nią, co chciał, oczywiście nie dosłownie. Wzrost blondynki przekłamywał jej wiek, gdyż patrząc na nią nikt nie uwierzyłby, że ta mała blondyneczka właśnie wybiera się do szkoły średniej.
Chłopak zaś uwielbiał się z nią droczyć i jej dokuczać. Gdyby miała wytypować jedno zachowanie, które najbardziej ją irytuje, musiałaby wybrać spośród tylu, ale po dłuższym namyśle będzie to słynne czochranie po głowie, które złotooki sobie tak ulubił. Robił to tak często, że nie zauważyła, kiedy przestał ją ten gest denerwować. Oczywiście jak wszech obecnie wiadomo, dziewczyna się do tego nie przyzna. Z resztą nie tylko ona ma opory do tego typu wyznań. Mówią, że do pewnych rzeczy najtrudniej jest się przyznać samemu sobie.
Dziewczyna myślała ostatnio dużo nad tym, co się wydarzyło.
Ile to już czasu minęło? - szepnęła sama do siebie. Niby taki szmat czasu, a w istocie jest to tylko miesiąc - Hmm...zboczeniec - mruknęła pod nosem - Kto to widział, żeby całować dziewczynę już na pierwszym spotkaniu? - nadymała policzki.
- Jakoś się wtedy nie sprzeciwiłaś - zaśmiał się cicho czarnowłosy. Yanami zaś wytrzeszczyła w zdziwieniu oczy, a po chwili na jej policzkach zagościły subtelne rumieńce.
- Cz-Czekaj to ty nie śpisz?! - spytała skołowana - Spałem, puki nie zaczęłaś mruczeć - oznajmił, leniwie ukazując dwie złote tęczówki. Kiedy wyostrzył się obraz, Beo zobaczył blondynkę z dość komicznym wyrazem twarzy. Dziewczyna zmarszczyła brwi, a w kącikach szmaragdowych iskierek wezbrały się nikłe łzy. Chłopak zaśmiał się, a w jego głosie słychać było nutkę drwiny. Yukkaido zdążyła już cała poczerwienieć.
- Idiota - krzyknęła w jego stronę.
- Krasnal - rzucił w odwecie i tak zaczęła się wymiana złośliwości:
"Zboczeniec", "zrzęda", "bezwstydnik", "deska", "upierdliwiec"...
Z każdym słowem przybliżali się do siebie coraz bardziej. Dziewczyna czuła na sobie jego wzrok, a po chwili zauważyła jak mała dzieli ich odległość - N-Nieważne! - odepchnęła go od siebie ciężko dysząc - Co ci? - spytał, unosząc jedną brew. Zielonooka starała się uspokoić i wyrównać oddech. Jej twarz przybrała ciemno buraczany kolor, a głos zaczął drżeć.
- T-Ty to naprawdę jesteś idiotą! - krzyczała bijąc go piąstkami. Beo miał oczy jak pięciozłotówki. Dziewczyna zachowywała się niepoważnie, a chłopak nie wiedział co wywołało u niej tą...złość? Nie potrafił rozróżnić, czy jest to gniew, smutek, a może coś innego?
Yanami była już tak zakłopotana, że jedyne czego pragnęła, to szybko zabarykadować się w swoim pokoju. Gwałtownie podniosła się z kolan, a cofając się do tyłu, przystąpiła materiał koszuli. Straciwszy równowagę, pochyliła się w stronę wilka. Ten natychmiast zareagował i równie prędko podniósł się z miejsca, w porę łapiąc blondynkę. Małe deja vu. Niewielka odległość dzieli ich twarze. Dziewczyna czuje dotyk jego rąk, oplecionych wokół jej talii. W panującej między nimi ciszy można usłyszeć przyśpieszone bicie ich serc. Zastygli w tej pozycji niczym posągi. Po chwili jednak, Beo mocniej obejmuje zielonooką i przyciąga jeszcze bliżej. Dziewczyna zauważając, że czarnowłosy obrał sobie za cel jej usta, szybko zareagowała przytykając dłoń, do jego twarzy. Chłopak wzdrygnął. Zmierzył blondynkę oczyma wielkimi, jak słoiki, a ta zabrała z powrotem rękę i odsunęła się od chłopaka.
- Wybacz, poniosło mnie - powiedział głosem cichym i spokojnym, odwracając wzrok. Blondynkę przeszyło poczucie winy - N-Nie zrozum mnie źle Beo ja tylko...- próbowała się tłumaczyć. Chłopak nie pozwolił jej jednak dokończyć - Masz rację, nie powinniśmy posuwać się dalej. Przepraszam, że byłem taki nachalny...zapomnij o wszystkim -  zakończył konwersację. Odwrócił się na pięcie i zostawiając dziewczynę samą na środku holu rzucił chłodno - Dobranoc - po czym zniknął za rogiem, Yanami stała samotnie z załamanymi rękoma. Zabolały ją te słowa. Wiedziała jednak, że wszystko dzieje się za szybko i trzeba czasu, by podejmować tak śmiałe kroki. Z rozsądkiem, mimo wszystko kłóciło się serce, które otwarcie mówiło o swoich uczuciach.
"Czy ja go kocham?" - myślała. Jej serce momentalnie zabiło szybciej. Otrzymała zatem odpowiedź.
Tkwiąc w bezruchu, po jej policzkach zaczęły spływać kolejno gorzkie łzy, których potoki w mig zalały twarz i zaczęły moczyć śnieżnobiały materiał koszuli.
Chwiejnym krokiem udała się do swojej komnaty i bez namysłu rzuciła się na łóżko, chowając oblicze w poduszę. Po chwili cały pokój nabrzmiał jej głośnym łkaniem.


                                                       
Nieco krótszy rozdział, bo chciałam go w końcu wstawić i przepraszam, jeśli Was zanudziłam na śmierć :___;                                                   
                                                                                 
*korytarze wilczych budowli zazwyczaj są dosyć długie i kręte, a czasem nawet kończą się ślepymi uliczkami ;p

poniedziałek, 14 września 2015

Prolog - Lekarstwo

Umysłem zawładnęły błogie wiersze, pisane w chorobie i smutku. W milczeniu...krzyczała, płakała, wołała o pomoc, o lekarstwo. Oczy zakryła skąpana w kłamstwie i żalu atmosfera. Łkała od wchodu do zachodu, przez wiele dni. Każdej nocy jakby nimfa przychodziła ukoić jej ból. Dziewczyna czuła dotyk, obezwładniającej, tak cichej i niezauważalnej towarzyszki. Ona zaś nie dawała o sobie zapomnieć. Wciąż wracała, o tej samej godzinie, by potwierdzić swoją obecność. To ona nie dawała niewidomej istocie zasnąć, subtelnie otulając ją swoimi ramionami. To choroba. Czasem by upewnić się, czy już nie zapadła w sen, niewidoma testowała swój słaby organizm. Wstrzymywała oddech, a po chwili czuła ucisk w klatce piersiowej. Teraz uderza w serce westchnęła. Wpierw choroba odebrała jej wzrok. Tak niespodziewanie i nikle pojawiła się jak nimfa, po czym uderzyła, nie zostawiając po sobie nic, prócz cierpienia. Teraz chce zatrzymać serce. Lekarstwo, niczym zagadka tchnęła w niej złudną nadzieję, że wyzdrowieje. Serce nieregularnie biło, jakby nie miało już siły dalej pracować. Z czasem dziewczyna zaczęła liczyć każde uderzenie. Pustka, całkowita pustka...nie myślała o niczym. Poddać się temu? spytała sama siebie. Mimowolnie opadła w jej ramiona. Nimfa objęła ją, a po chwili zniknęła wraz z jej bezwładnym ciałem w oparach innych, łkających dusz, które kolekcjonowała. 
Gdzie jest lekarstwo?
Czym jest lekarstwo?


czwartek, 13 sierpnia 2015

Rozdział 10 - Wróciłam

-Yanami...Yanami Yukkaido- wciąż powtarzała swoje imię, a jej szept rozbrzmiewał, niemal w każdym kącie obszernej komnaty. Miała tak realistyczny sen. Nie do końca wiedziała, jaki ma to związek z jej obecnym stanem. Wilki, wiedźmy, lasy, szamani, magia. Te słowa odbijały się echem w jej podświadomości, nieustannie zmuszając ją do refleksji. Ona natomiast chciała zaprzestać jakichkolwiek rozmyślań. Nie spała przez całą noc. Kiedy zjadła, to co przyniósł jej ciemnowłosy, mimowolnie położyła się na jakże wygodnym łóżku i czemu tu się dziwić, że po prostu usnęła. Z zimnej, mokrej gleby, do takiego luksusu to marzenie. Jak na tyle wrażeń, to trzeba przyznać, iż ma dziewczyna mocną głowę. Dumała tak jeszcze przez kilka minut, po czym zerwała się na równe nogi, a w tej samej sekundzie leżała już na podłodze. Trwając w bezruchu z twarzą wbitą w drewnianą posadzkę mruknęła -Tu nawet podłoga jest wygodna- Nagle do pokoju jak oparzony wpadł Ake robiąc wokół blondynki mnóstwo zamieszania. Towarzyszyła mu jak zwykle jasnowłosa nietoperzyca. Natychmiast rozkazał służkom zająć się zielonooką. One opatrzyły złotowłosą, obmyły i ubrały ją w szaty, jakie wcześniej przyniósł jej ciemnowłosy. Miała na sobie długą suknię, w cielistym kolorze, wyciętą przy dekolcie, tworząc tak zwane serce. Od wycięcia, do szyi widniał biały koronkowy kołnierz. Rękawy również zdobione były śnieżną koronką. Uwydatnioną talię przepasała cienka, kredowa wstęga, zakończona kokardą z prawej strony. Podszyta była satynową halką w tym samym kolorze. Do sukni przypadał jeszcze gorset, jednakże dziewczyna była tak chuda, iż nie było na czym go wiązać. Całość dopełniały śnieżnobiałe, lakierki ze złotymi broszkami przy kostkach. Płową grzywkę, wraz z częścią włosów upięto w kucyka, natomiast pozostałe pasma, lekko pofalowane opadały na jej smukłe, wąskie ramiona. Tym samym odsłonięto twarz blondynki ukazując pełnię jej szmaragdowych tęczówek, bladą skórę i delikatne rysy. Mimo utraty wagi, kiepskiej kondycji i zbladłej cery, na jej policzkach wciąż widniały subtelne rumieńce. Wargi odzyskały swój lekko zaróżowiony akcent, a karnacja bardzo się ociepliła. Jednak, dosyć trudno wychwycić różnicę, pomiędzy bladą skórą, a śnieżnobiałą, cerą porcelanowej lalki. Jedynym ułatwieniem są delikatnie poróżowiałe usta, policzki, obojczyki, kolana, łokcie i uszy. To sprawiało, iż blondynka wyglądała wprawdzie jak krucha, porcelanowa kukiełka. Nikły uśmiech również wkradł się na oblicze zielonookiej, spoglądającej w lustro. Odzyskała już siły, nabrała koloru i tym samym dobrego humoru. Wtem na jej ramionach spoczęły ciepłe, troskliwe dłonie, które należały do Ake'go, stojącego tuż za blondynką. Dziewczyna przymknęła oczy, delikatnie się uśmiechając. Oparłszy głowę o jego tors westchnęła -Czuję się już lepiej...Dziękuję Beo- chłopak słysząc ostatnie słowo w osłupieniu wytrzeszczył wzrok. Yanami po chwili również się ocknęła i z niemałym zdziwieniem stała wpatrując się tępo w swoje odbicie. Kiedy w końcu dotarło do niej, iż pomyliła imiona, do jej głowy uderzyło milion obrazów na sekundę. To były wspomnienia, które przeżyła wraz z czarnowłosym wilkiem. Uczucie, kiedy oparła się o Ake'go, było jakby znajome. Czuła, już kiedyś podobne ciepło, troskliwe objęcie, przyjemny dotyk dłoni, spoczywający na jej barkach. To wszystko już przeżyła, jednakże imię nie pasowało jej do osoby. Przed szmaragdowymi oczyma pojawiło się oblicze roześmianego chłopaka o ciemnej skórze, kruczoczarnych włosach i przenikliwych, złotych tęczówkach, odbijających w swej głębi blask księżyca. To srebrzyste światło, również wydało jej się znajome. Przy tej cudownej pełni spotkała tego, który od dawna stał się sensem jej życia. Serce zabiło mocniej, a i w oczach zagościł błysk, przyspieszone tętno, nagły przypływ energii, wspomnienia o rodzinie, lesie, Ceres...i Beo. Wszystko zlało się i stworzyło spójną całość. Ake wciąż trwał w bezruchu nie wiedząc co uczynić, kiedy to z jego objęć wyślizgnęła się blondynka, która po chwili stała już naprzeciw ciemnowłosego. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, po czym dodała -Przepraszam pomyliłam imiona- młodzieniec otworzywszy szarzej oczy odparł -Nic nie szkodzi, każdemu może się zdarzyć- powiedziawszy to zawiesił wzrok na blondynce, która wydawała się dostać iskry Bożej. Emanowała jeszcze silniejszą energią niż przedtem. Ba! Ta aura była potężniejsza niż kiedykolwiek! W mgnieniu oka zniewoliła cały budynek przekonując Ake'go o jej pochodzeniu. Młodzieniec przełknął głośniej ślinę po czym rzekł do zielonookiej -Czyli ty jesteś...- tu mu przerwała -Yanami Yukkaido, nowa Matka Lasu! Do usług!- powiedziała z ogromnym entuzjazmem, salutując jak żołnierz. Błękitnooki szybko padł na kolana uchylają przed nią czoła. Ona jednak położyła dłoń na jego ramieniu, po czym rzekła ciepłym i delikatnym tonem -Nie kłaniaj się. Jestem ci dłużna, za opiekę, jaką nade mną sprawowałeś- oznajmiła. Chłopak nie zaprzestał oznak szacunku -Nie. Potraktowałem Panią tak nonszalancko,  proszę niech zechce Pani przyjąć moje najszczersze przeprosiny!- zacisnął zęby i zniżył się jeszcze bardziej, wprawiając blondynkę w zakłopotanie. Ta poklepując go po ramieniu, lekko się zaśmiała, po czym dała znak Ake'mu, by powstał. On posłusznie wykonał prośbę, natomiast zielonooka zwróciła się do niego z zapytaniem -Czy pomógłbyś mi dostać się do Kral'u?


***

Krzykliwy tupot stóp roznoszący się po pokoju, uszy zmęczone ciągłym skrzypieniem desek podłogowych, a osoba chodząca po pomieszczeniu jest wręcz kłębkiem nerwów. Zmartwiony wyraz twarzy do połowy przysłaniały kruczoczarne kosmyki włosów, które sterczały na wszystkie strony. Pałętał się to w jedną, to w drugą z rękoma założonymi do tyłu. Swój wzrok zawiesił na podłodze wnikliwie obserwując jak deski uginają się pod jego ciężarem. Zmęczone, przekrwione oczy ledwo co widać spod sinych powiek. W lewej ręce zaciśniętą miał czerwoną wstążkę, która niedawno jeszcze widniała na jej złocistych włosach. Z taką lekkością wiązała ją na upiętych blond kosmykach, które jakże pięknie lśniły w blasku słońca. Ostatnio kiedy ją widział, ze złocistych włosów pozostały tylko cienkie wypłowiałe pasma, suche niczym siano. Nie wiedział już ile czasu minęło odkąd się zawieruszyła. Dwie doby temu leżała jeszcze w szpitalu, kiedy nagle zniknęła. Prawdopodobnie przedostała się na zewnątrz przez otwarte okno. Wszyscy twierdzili, że ktoś ją uprowadził. Beo również należał do tych osób, jednakże on miał już upatrzoną pierwszą podejrzaną. Wtem do pomieszczenia zawitała białowłosa wilczyca z dość nietypowym wyrazem twarzy. Zdyszana opadła na fotel, po czym spojrzała na Beo i z wielkim entuzjazmem rzekła -Mamy ją!- Chłopak zacisnął mocniej pięści i prędko skierował się do wyjścia, a Rubia natychmiast podążyła za przyjacielem. Białowłosa wyprzedziła wilka i stanąwszy  na przeciw niego wystawiła w jego kierunku dłoń, by go zatrzymać. Lekko się skrzywił, okazując swoje niezadowolenie, natomiast jasnowłosa przyjaciółka zmierzywszy obojętnym wzrokiem chłopaka rzekła z powagą -Nie oznacza to, że cię tam wpuszczę- kończąc zmieniła ton na bardziej groźny. Beo nie bardzo się przejął ostrzeżeniem ze strony dziewczyny i minął ją z rękami w kieszeni. Nagle poczuł, że ta wciąż usiłuje go zatrzymać. Stała odwrócona do niego tyłem, trzymając go za ramię. Beo parsknął na nią i chcąc ruszyć dalej szarpnął się do przodu. Usilnie próbował wyrwać się dziewczynie. Mimo to białowłosa coraz mocniej ściskała ramię chłopaka. Głowę spuściła w dół, a chwilę później na ziemie zaczęły skapywać krople, skrzących się łez. Wilk wyzwolił się z jej uścisku, po czym mruknął -Płacz ci nie pomoże- wtedy ruszył dalej przekonany, że przyjaciółka udaje. Kiedy był jeszcze niedaleko niej usłyszał jej cichy szloch. Zaraz po nim, podniosła głowę i drżącym głosem krzyknęła -Też się martwię!- wciąż płacząc. Nie blefowała. Szczere łzy zdobiące jej policzki, zdziwiły chłopaka i zmusiły do ustanku.
-Też się martwię...- powtarzała -chcę żeby wróciła- znowu spuściła głowę w dół. Na ziemi ponownie zaczęły pojawiać się małe kropelki słonych łez. Dziewczyna zacisnęła dłonie w pięści i zaczęła dukać pod nosem -Proszę nie rób niczego pochopnie...- Beo zmrużył lekko oczy i zawiesił wzrok na białowłosej. Ona wciąż powtarzała -proszę poczekaj jeszcze chwilę, wróci, tak kobieta jest niewinna- z każdym jej słowem w wilku wzbierał się gniew. Zamierzał własnym rękoma pokonać tą wiedźmę, zmusić ją by oddała mu blondynkę. Miał już dość tej pustki, która tak nagle ogarnęła jego serce. Ileż miał tak czekać, bezczynnie tracić czas? Im dłużej siedział samotnie na fotelu i wpatrywał się w okno, tym większy ból odczuwał. Smutek, to uczucie kłamliwe. Nikt nie chce pokazywać swojego cierpienia, słabości. Ukrywać swój ból po drugiej stronie lustra, tak nieodpowiedzialnie brnąć w to błogie kłamstwo i pozostawiać za sobą to, co nam przeszkadza. Krzyczeć całemu światu, że wszystko jest w porządku, kiedy tak naprawdę dryfujesz na granicy załamania. Czy tego chciał? Tego tak bardzo pragnął? Nie, od tego chciał uciec. Nie musieć już udawać, zakładać maski obojętności i sprawiać wrażenie niewzruszonego, a łzy wylewać w samotności, tak by nikt się nad nim sztucznie nie litował i nie mówił mu "wszystko będzie dobrze", mimo iż nigdy nie było i nie będzie. Przy niej, każde kłamstwo wychodziło na jaw, ona wiedziała kiedy jego serce płacze. Znała niemalże każdą słabość, widziała wszystkie twarze. Z resztą tylko przy niej je pokazywał. Na nowo otworzył swoje serce na świat. Przy jej uśmiechu...wszystko jest piękne. Nawet smutek, ból, cierpienie nabierają innego znaczenia, chociaż kiedy ona mu towarzyszy, te uczucia wcale mu nie doskwierają. Stają się tak odległe, czasem nawet zapomina, czym są. Łzy... nawet one wyglądały piękniej na jej porcelanowych policzkach, mimo iż nie chciał ich widywać. Tak niewinnie płyną po bladej, gdzieniegdzie lekko zaróżowionej cerze, po czym głucho odbijają się od ziemi tworząc cudowną melodię. 
Każda myśl o niej popychała go ku dalszej refleksji, która nigdy się nie kończyła. Nieustannie rozwodził się nad swoim życiem, po czym przypominał sobie o ile piękniejsze ono jest, kiedy ma Yanami przy sobie. Po prostu lubi o niej myśleć, to zawsze go uspokaja, jednak ma w sobie trochę nostalgii i smutku. Z tej zadumy wyrwał go szloch dziewczyny. Drogiej mu przyjaciółki, która również martwi się o blondynkę. Poczuł na swojej twarzy lekki powiew wiatru, który wydawał się jakby prowadzić ku niej, mówić mu by pocieszył ją, chociaż sam nie był w najlepszym nastroju. Mimo to żółtooki podszedł do Rubii, delikatnie położył ręce na jej ramionach i rzekł -Ostrzegałem ją, że jeśli tknie Yanami to ją zabije- jej tęczówki zrobiły się wielkie niczym pięciozłotówki -Jak to zabi...jesz?- wyszeptała drżącym głosem, zabarwionym przerażeniem. Nie odpowiedział. Wpatrywała się w jego przydymione, zasnute nienawiścią i rządzą krwi oczy, oczekując odpowiedzi. Chciała usłyszeć, że to nieprawda, że kłamie, że jej nie zabije. Przecież Beo nigdy by się do tego nie posunął, wierzyła, iż po chwili chłopak zaśmieje się jak zawsze i ją pocieszy. Niestety tym razem był śmiertelnie poważny, naprawdę chciał zemści się na niewinnej kobiecie. Rubia wyrwała się spod jego dotyku i wykrzyczała mu prosto w twarz -Jeśli ją zabijesz...nie zobaczysz już Yanami!- wrzeszczała zrozpaczona. Beo mocno zraniły słowa białowłosej. Podszedł do niej i tym razem chwyciwszy za ramię dziewczyny szarpnął ją do siebie i wysyczał w jej stronę -Co przez to rozumiesz?- Rubia patrzyła na niego gniewnym wzrokiem po czym sprzedała chłopakowi prawego sierpowego,  co sprawiło iż ją puścił. Strużka krwi spłynęła po wardze ciemnowłosego, który nie do końca wiedział co się przed chwilą stało. 
-Nie traktuj mnie jak ofiarę losu, wiesz że potrafię porządnie przypieprzyć- powiedziała niskim, a zarazem donośnym głosem. W wilku wezbrał się gniew. Mimo to jej nie oddał. Jedyne co zrobił to odwrócił się tyłem do dziewczyny i mruknął -To nie z tobą mam zamiar walczyć- zostawił ją samą i pobiegł w stronę pałacu królewskiego. Emocje opadły,a Rubię naglę opuściły wszelkie siły. 
-Jak zwykle uparty...- burknęła sama do siebie. 


-Gdzie jesteśmy?- spytała Yanami. Dziewczyna była zauroczona lotem podniebną dorożką unoszoną przez nietoperze. Ta rasa jest najbardziej dostojną ze wszystkich części lasu.Przemieszczają się tylko w taki sposób -Jesteśmy w Marsyvie. Już niedaleko- młody książę nawet na sekundę nie spuścił wzroku z blondynki. Ona zaś zastanawiała się jak bardzo różnią się te cztery rasy. Poznała już dwie z nich, aczkolwiek ich kultury wydają się być tak zupełnie. Nietoperze sprawiają wrażenie bardziej eleganckich i tradycyjnych niż wilki. Jej spostrzeżenia są trafne. Żyją spokojnie i opływają w wiele dóbr, mają wszystkiego pod dostatkiem. Podróżują z klasą, są wyniosłe i nie lubią przebywać poza własnymi granicami. Uważają pozostałe części lasu za brudne i zawszone nory. Natomiast książę Ake uznawany jest za szarmanckiego, czarującego łamacza serc. Ponoć zapraszał już na zamek mnóstwo młodych dziewczyn ale jedyna jaka została przy jego boku najdłużej jest Misa, wysoka brązowooka nietoperzyca o długich, prostych  i jasnych włosach wpadających w odcień bladego różu. Mimo tego ich relacje są skomplikowane. On wykorzystuje dobroć towarzyszki i bawi się jej uczuciami, robiąc jej niepotrzebne nadzieje, a ona wierząc w to narzuca mu się i swoją nachalnością odpycha go od siebie. Tym razem Ake kazał dziewczynie zostać w pałacu. Nie chciał, by ta przysparzała mu kłopotów i uprzykrzała wszystkim podróż swoją gadatliwością. Ale najbardziej bał się jej chorobliwej zazdrości, która najbardziej go denerwowała. 
Zlekceważywszy zakaz swojego "pana" Misa podążała za dorożką pod zwierzęcą postacią. 
Czy ona uważa mnie za idiotę?! - Ake doskonale wiedział iż dziewczyna za nimi leci, mimo że ta usilnie stara się zakamuflować. Ake głośno westchnął, a po chwili powrócił do przyglądania się pięknej Matce Lasu. Byli już bardzo blisko granicy. Młody książę obawiał się jednak powrotu blondynki do Kral'u, ponieważ nie będzie mógł już mieć jej tylko dla siebie. Nie wiedział też, iż dojdzie do jego konfrontacji z Beo. 


***


Wchodząc, a raczej wparowując do komnaty królewskiej naszło go uczucie nostalgii. Aczkolwiek tym razem zamierzał rozprawić się nie z ojcem, a z Ivicą- tajemniczą przybyszką, która rzekomo ma stać za zniknięciem Yanami. Wraz z wyważeniem wrót komnatę wypełnił niewyobrażalny huk, który natychmiast dotarł do uszu lisiej wojowniczki.Odruchowo zwróciła wzrok w stronę wyważonych wrót. Jest tak jak przewidziała. W wyniku nagromadzonych podejrzeń wobec kobiety, po zniknięciu Yanami chłopak zamierza zaatakować Ivicę w celu uzyskania informacji na temat zaginionej. Niestety przybyszka jest niewinna, ma alibi, potwierdzi to sam król, gdyż całą noc spędzili na naradzie w sprawie poszukiwań Matki Lasu. Mimo tego Beo w to nie uwierzy, jest tak zaślepiony samotnością i pragnieniem odszukania blondynki, że nie zważy na ani jedno słowo. Wojowniczka widząc ślady krwi na twarzy ciemnowłosego, zamierzała wzbudzić w nim jeszcze większą chęć zemsty -Ooo...widzę, że się rozgrzałeś. Pozwól że zgaszę twój zapał- uśmiechnęła się szyderczo -Zamknij mordę...- wysyczał przez zęby. Król przyglądał się im z obawą o swojego syna. Natomiast Ivica była zadowolona z obrotu spraw. Lubiła dawać nauczki młodym i porywczym "nieudacznikom"- jak to miała w zwyczaju ich nazywać. 
-Czyli mam rozumieć, że chcesz się mnie pozbyć?
-A po co tu przyszedłem?- spytał sarkastycznie.
-Rozumiem...Czyli nie zależy ci na małej Kapłance?- spytała z nikłym uśmiechem na ustach.
Po tych słowach jego nerwy, jak były w strzępkach, tak już całkowicie stracił cierpliwość. Bez zastanowienia ruszył na szarowłosą. Ta w oka mgnieniu znalazła się na drugim końcu pomieszczenia. Chłopak nie zauważył nawet kiedy uniknęła jego ataku -Zabawa w kotka i myszkę, tak?- parsknął pod nosem.Ona wciąż się uśmiechała. Jej szyderczy wyraz twarzy odbijał się w jego przepełnionych rządzą mordu tęczówkach. Zmarszczył brwi, chwycił mocniej rękojeść miecza i ponowił atak. Tym razem rozpędził się i wyskoczył odbijając się od podestu, na którym stał tron. Wykorzystał otoczenie by zaatakować z powietrza. Kobieta niewzruszona zamknęła oczy, po czym znów niespodziewanie zniknęła z pola widzenia młodzieńca. On natomiast wbił miecz, zamiast w przeciwniczkę w podłogę, co go rozzłościło na tyle iż błyskawicznie odwrócił się, kierowany węchem i wymierzył cios. Przed nim stała Ivica z szeroko otwartymi oczyma, gdyż miecz Beo spotkał się z jej obliczem. Z lewego policzka zaczęła sączyć się krew, a ona natychmiast odskoczyła na bezpieczną odległość. Do tej pory nie spotkała kogoś, kto byłby w stanie zranić ją po kilku minutach walki. Jej oczy zaintrygowane młodym wilkiem zaczęły się jarzyć, a uśmiech powrócił, tym razem ukazując śnieżnobiałe kły. 
-Przyznam iż mnie zaciekawiłeś...- rzekła zadziwiona -Dlatego skończymy to szybo! - krzyknęła. 
Wtem ruszyła na niego, jakby z prędkością światła, a Beo nie zdążywszy nawet złapać oddechu leżał już na ziemi. Ledwo co się podniósł, kiedy jakaś nieopisana siłą przygwoździła go na powrót do zimnych płytek, na tyle mocno, że wszystkie się pokruszyły. Chłopak zostawił po sobie ogromną wyrwę i po chwili leżał już w kupie gruzu piętro niżej. Tumany kurzy spowiły niemal cały obszar, a Król uświadomiwszy sobie co się właśnie stało krzykną -Beo! Zakończcie tą walkę w tym momencie!- Nie mógł dojrzeć ani swojego syna, jak i również Ivici. Jego uszy dosłyszały jej głos mówiący -Skoro Król tak mówi...myślę, że na tym zakończymy naszą zabawę- westchnęła. Beo nie dość, że nie mógł się ruszyć, to jeszcze nie było go słychać. Chłopak stracił przytomność. 
-Hmmm...nie chciałam go aż tak rozłożyć- mruknęła przygaszona. Podeszła do pozostałości po zniszczonym suficie, zbroczonym krwią chłopaka i podniósłszy go przerzuciła jego nieprzytomne ciało przez ramię. Król rozgniewany zszedł na dół, a chwilę potem stał już na przeciw wojowniczki. Zmartwionym wzrokiem spoglądał na pokiereszowanego syna, po czym spojrzał na nią i gniewnym głosem oznajmił -Najpierw przetransportujemy go do szpitala, a następnie zaproszę cię na rozmowę w cztery oczy- kobieta nikle się uśmiechnęła i przymrużyła oczy -Jak sobie życzysz...Królu- rzekła.




Dorożka zatrzymała się tuż przed bramami do Gereset. Yanami wypadła z niej jak burza, a zaraz po niej Ake, jednakże on z parasolką. Z racji iż nietoperze prowadzą nocny tryb życia, nie widuje się ich w świetle dziennym, ponieważ im po prostu szkodzi. 
Przeszła przez tak dobrze znane jej wrota i zaczęła biec, gdzie? Tam, gdzie prowadzi jego energia. Bardzo się martwiła, gdyż dochodziła ona  ze szpitala, mimo tego miała nadzieję, że nic mu nie jest. Ake zdziwiony zachowaniem blondynki podążał za nią chcą dowiedzieć się dlaczego tak nagle wybiegła po tym jak wylądowali. Miał mieszane uczucia co do jej powrotu, jednak wciąż się nie sprzeciwiał.
Tup, tup, tup...z każdym krokiem coraz bliżej. Jeszcze tylko kilka chwil. Ostatni krok doprowadził ja pod białe drzwi oznaczone liczbą 256. Stała lekko drżąc, po czym niepewnie chwyciła klamkę...Co mnie czeka po drugiej stronie? myślała. Drzwi w pewnym momencie się otworzyły. Dziewczyna nie wiedziała nawet kiedy pociągnęła za klamkę. Wpierw otumaniła ją anemiczna biel, a po chwili z pomiędzy niej zaczął wyłania się zarys pokoju szpitalnego. Okna, kroplówka, łóżko i osoby zgromadzone wokół...kto leży na tym łóżku? Nagle obraz całkowicie się wyostrzył. Wtem osoby stojące przy łóżku odwróciły się, odsłaniając chorego, albo raczej poszkodowanego...Beo Klijovę. Dziewczyna nie drgnęła, nie mogła też wydusić z siebie ani słowa. Szmaragdowe tęczówki zaszkliły się, a po chwili wypuściły krople słonych łez, wolno spływających po zarumienionych policzkach. Milczenie przerwał ojciec pacjenta -Zostawmy ich samych-rzekłszy to wyszedł wraz z całą gromadą zamykając za sobą drzwi. Obydwoje znów trwali w błogiej ciszy. Nie była ona pusta, ale wypełniona mnóstwem uczuć. Niewinna cisza, którą się porozumiewali. 
-B...B-Beo?- wydukała drżącym od płaczu głosem -Wróciłam!- dodała z uśmiechem, szczerym, tym który najbardziej kocha. On również nie szczędził sobie łez. 
*Witaj w domu*
Dla nich czas stanął, wszystko nagle przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. Dziewczyna po raz kolejny utonęła w jego ramionach. Mimo iż od czasu do czasu syczał z bólu, nie pozwolił jej uciec. Jedynie tulił ją do siebie jeszcze mocniej. Dał się ponieść chwili i wypowiedział dwa słowa, tak ważne dla niego, ale jej nieznane:
"Volim te"  
Po czym pogładził ją po policzku i delikatnie ucałował czoło.




*****************************************************
Ostatni rozdział...pierwszej części xdd
Matko i córko skończyłam~!!! Jestem niezadowolona tylko z niektórych fragmentów, a końcówki nawet nie przeczytałam ;-; Wybaczcie jest 02:20 o_O po prostu mi się nie chce xd Ale dostałam zastrzyku weny, nie wiem po czym...A rozdziały nie pojawiały się dlatego iż zajęłam się tworzeniem własnej mangi *O* Tak mnie to pochłonęło iż najzwyczajniej w świecie zapomniałam o blogu T-T Wybaczcie mi nieobecność i nie zabijcie za ten rozdział >.<
Tak dobrze widzicie zapowiada się kolejna saga "Pełnia" ;*
Życzę udanych ostatnich już tygodni wakacji :c Wykorzystajmy ten czas jak najlepiej <3
Pozdrawiam Berry ;D
*Coś wychodzi z szafy*
-Rin?!
-Nie zapomnijcie o mnie...*szlocha wyciągając rękę do monitora*
-Boszzz wróciła...>_>
        
        

poniedziałek, 15 czerwca 2015

Rozdział 9 - Deszcz

Z każdym krokiem ubywało jej sił. Stawiała kolejne, nieugięcie biegnąc wśród kropel deszczu. Nieopisany huk nabrzmiewał jej uszy, mimo iż wokół niej malował się pusty plac, na którym zazwyczaj urzęduje pół miasta. Była boso, jej obdarte i zbrudzone błotem stopy zostawiały ledwie widoczne ślady na mokrym gruncie. Ciężko oddychała, mimo iż nie biegła za szybko, można było porównać tą prędkość do szybszego spaceru. Blada skóra owiana wypłowiałymi, pierwotnie złocistymi włosami ozdabiała kościste, wychudzone ciało. Na wpół przymknięte powieki nie pozwalały dostrzec nic prócz czarnej jak smoła, potężnej bramy, do której tak ślepo dążyła. Wtem przyspieszyła kroku. Im wyraźniejszy stawał się obraz żelaznych, zwęglonych wrót, tym bardziej przyciągał do siebie Yanami.


Jej serce znów pragnęło się stąd wydostać, a droga do wyjścia jest trudna. Ten las wydaje się być magiczny i w istocie taki jest. Leży na wschodzie Serbii bliżej Rumunii. Nadzwyczaj ciężko się tu dostać, gdyż las jest chroniony barierą, mającą na celu strzec go przed światem zewnętrznym. Dlaczego?
W czasach średniowiecza, kiedy las nie był jeszcze odizolowany bywało w nim wielu handlarzy, kupców i mieszkańców pobliskich wiosek. W magicznej puszczy pierwotnie urzędował człowiek, który żył w zgodzie z tutejszymi wilkami. W późniejszym czasie wdrążył on swój nos w księgi opisujące różne rodzaje magii. Przestudiował prawie cały swój literacki dobytek, który udało mu się pozyskać. Niełatwo było je zdobyć, gdyż -jak wiemy- magia w tamtych czasach przypisana była wiedźmom, którym zarzucano oddawanie czci demonom, obcowanie z diabłem, latanie na miotłach, gromadzenie się sabatach i wytłaczanie krwi w celach magicznych. Domostwa, by chronić siebie i swoich bliskich na drzwiach często wieszali wilczą skórę lub pysk. Dlatego młodzieniec, za pomocą magii chciał chronić swoich czworonożnych towarzyszy. W tym celu, zaczął przyswajać ogromnej ilości wiedzy.
Księgi, które posiadał znajdowały się na liście zakazanych. By uchronić się przed okrucieństwem inkwizycji, komunikował się z szamanami i wiedźmami, handlującymi niedozwoloną lekturą. Swoje skarby przechowywał szczelnie zamknięte w podziemnej biblioteczce. Szukał sposobu, który pozwoli mu ocalić swoich wilczych towarzyszy. Do tego potrzebował magii na tyle silnej, by dać czworonożnym mieszkańcom możliwość uchronienia się przed atakiem ludzi, którzy ich kosztem bronili się przed wiedźmami. Ten rodzaj czarów był wówczas jednym z najrzadszych, a nauczali jej tylko szamani, których najbliżej można było spotkać na północ od Serbii –na Słowacji. Kiedy pochłonął treści dotyczące tej techniki wyruszył na ziemie słowiańskie. Musiał zostawić w swoim drobnym mieszkaniu wszystkie zakazane lektury, dlatego podczas podróży wciąż myślał, czy ktoś tego przypadkiem nie odkrył. Trwając w tej niepewności zmierzał na północ wraz ze swoim dzikim, czworonożnym towarzyszem, którego nazwał Anero. Był to piękny i dostojny wilk o śnieżno białej, miękkiej w dotyku szacie i szklistych, błękitnych oczach, z pozoru mądrze wpatrujących się w oblicze swojego rozumnego przyjaciela. Szli już dosyć długo. Między wędrówką znalazło się kilka chwil na odpoczynek. Bywali tu i tam. W gospodach, stodołach, jaskiniach, a czasem zdarzało się, że ścinało ich od mrozu, na zimnej, kamienistej ziemi pod chmurką.

-Buaah! Ale zimno...- zatrzymała się i usiadła pod drzewem. Złapała się za stopy i okryła je brudnym, niegdyś białym prześcieradłem, który do tej pory zastępował jej parasol. Lekko uniosła głowę wpatrując się w niebo. Fascynowały ją krople deszczu, które tak dostojnie i dyskretnie stykają się z twardą i bezlitosną glebą. Wszystkie są takie same, jednakże każda wydaje inny dźwięk i inaczej rozprasza się o zderzeniu z ziemią. Czyż to nie cudowne, jak bardzo można zagłębić się w świat przyrody? Jak niesamowite są deszcze, burze, chmury. Jak interesująca może być na pozór nudna i monotonna plucha. Yanami bezwiednie przymknęła oczy, po czym zaraz je otworzyła. Jej ciało stało się ciężkie, nagle z wielką trudnością utrzymywała się w pozycji siedzącej. Powieki zaczęły mimowolnie opadać, a wiatr znów porwał do tańca jej długie płowe włosy. Obraz zaczął się zniekształcać i zamazywać. Zielonooka w końcu opadła na grunt i zasnęła.

*Nieopodal*

-Ake-kun! Dokąd zmierzamy? Dlaczego tak nagle wyruszyłeś, szukasz czegoś?- spytała zmartwiona dziewczyna.
-Cicho bądź Misa!- odkrzyknął wysoki, chłopak o granatowych włosach i błękitnych oczach, ślepo kierujący się w stronę silnej energii, której źródło znajdowało się oraz bliżej. Brązowe tęczówki, ze zmartwieniem śledziły ciemnowłosego. Szli przez ponad pół godziny, a n ani razu nie odpowiedział jej na pytanie "dokąd zmierzamy?" Znajdujemy się na północ od Sume, na granicy z Kral'em. Dwójka nietoperzy biegnie nęcona silną energią. Docierając do jej źródła na ich skórze pojawiają się małe kropelki wody. Gdy mieszkańcy zachodu są coraz bliżsi tej przedziwnej aury opad zaczyna się nasilać. Chłopak stał oniemiały, mając przed sobą obraz wychudzonej, bladej, posiniaczonej i brudnej dziewczyny, nakrytej jedynie kawałkiem równie czystego materiału. W dodatku, to od niej bije ta charakterystyczna aura. 
-Niemożliwe- wyszeptał zdziwiony. Szybko pochwycił w ramiona blondynkę i starał się ją ocucić. Po kilku jałowych próbach podniósł ją i okrywszy swoim płaszczem począł iść w stronę stolicy. Nietoperza towarzyszka zmrużyła oczy i zmarszczyła brwi, okazując niemały grymas. Była zazdrosna i wcale tego nie ukrywała. Nie obchodziło jej kim jest tajemnicza osoba, ale denerwował ją fakt, iż ciemnowłosy natychmiast zajął się blondynką. Jedyne co jej na tą chwilę pozostało, to milczeć i podążać, za swoim przyjacielem. 


***


Powoli zbliżał się koniec listopada. Ich wyprawa trwała już dwa miesiące. Zimno zaczęło częściowo doskwierać młodemu podróżnikowi, jednakże niekiedy wilk przychodził ogrzać swojego towarzysza. W końcu od czegoś ma się to grube, białe futro. W swojej podróży na Słowację musieli zmierzyć się z mrozem, wichurą, burzami i ciężką trasą, jaką dane im było podążać. Zapasy jedzenia również się zmniejszały. Jednakże wtedy młodzieniec nie zdawał sobie sprawy z konsekwencji jakie powleka ślepota, w dążeniu do celu i ignorowanie zagrożenia. Myślał o tym, by jak najszybciej dotrzeć na tereny szamanów.
Przemierzali leśną ścieżkę, w otoczeniu mnóstwa liściastych drzew, które ledwo co przepuszczały krople deszczu. Niemiła mżawka jednak w niewielkim stopniu przedzierała się przez korony wysokich dębów. Przemoczeni aż do suchej nitki dotarli do drobnej, drewnianej chatki, tuż przy wyjściu z lasu. Młodzieniec niepewnie zapukał, po czym odszedł na kilka kroków, a przy jego boku stanął Anero. Drzwi się otworzyły, jednakże nikt za nimi nie stał. Po prostu samoistnie się otwarły, ukazując wnętrze dosyć tajemniczej drewnianej chałupy. Chłopak nieufnie wejrzał do środka, by upewnić się czy jest tam bezpiecznie. Po chwili wziął głęboki wdech i przeszedł przez próg mieszkania. Od środka było ono tak samo ubogie jak na zewnątrz. Stało tam tylko łóżko i stół z dwoma, obdartymi i zakurzonymi krzesłami. Z resztą wszystkie meble były w takim stanie. Na łóżku leżała tylko kołdra. Materac był aż tak piekielnie twardy, że młodzieniec stwierdził iż lepiej by mu się spało na podłodze. Okna zostały częściowo obite starymi dechami, dlatego pomieszczenie było słabo oświetlone. Przybysze dokładnie zbadali owe miejsce. Wszystkie deski skrzypiały pod wpływem nacisku, a jedna z nich zapadła się pod stopą chłopaka. Uwolniwszy nogę z pomiędzy połamanych tarcic otrzepał się, po czym zaglądnął do powstałego wcześniej wgłębienia. Z pomiędzy wyłamanych desek i kłębów kurzu dojrzał niewielką szkatułkę, do połowy przykrytą ciemnym materiałem. Ostrożnie sięgną ręką i wyciągną przedmiot. Oczyścił ją z kurzu i ściągnąwszy czarną narzutę otworzył szkatułkę. W środku znajdowała się mała książeczka w szkarłatnej, zamszowej oprawie, obita złotem na rogach. Nosiła tytuł "Магиц Вук Соул", czyli "Magia Wilczej Duszy". Chłopak wbił swój wzrok w napis, a po chwili zaczął kartkować patrząc na tytuły rozdziałów. Przywodziło mu to na myśl magię, której poszukuje. Gwałtownie wstał z miejsca, książkę zawinął w ten sam materiał i schował do bagażu. Na ziemi leżała jeszcze szkatułka, na dnie której widniała złota obroża, z wytłoczonym napisem "Срце Инферно" bez namysłu pochwycił przedmiot i zapiął ją na szyi wilka. Chłopak spostrzegł, iż jego czworonożny towarzysz wyszczerzył kły i począł groźnie warczeć. Młodzieniec patrzył z przerażeniem na Anero, jednakże wzrok wilka skierowany był na drzwi. Podróżnik powoli odwrócił się w ich kierunku, a w progu chaty ujrzał wysoką postać w czarnym płaszczu i charakterystycznym kapeluszu. Chłopak zmarszczył brwi, a wilk stanął przed nim nieustannie powarkując na nieznajomą postać. Niewątpliwie była to wiedźma, w dodatku wszystko wskazywało na to, iż mieszka w tej na pozór opuszczonej chacie.

Leniwie otworzyła oczy i wzięła głęboki oddech. Jej szmaragdowym tęczówkom ukazała się wielka sypialnia, natomiast ona sama leżała na ogromnym łóżku z baldachimem. Była nakryta szkarłatną pościelą, wykończoną czarną koronką i falbanami. Spojrzała do góry, miała pusto w głowie. Nie myślała o niczym, była zbyt zmęczona. Zastanawiała się, gdzie jest i jak się tu znalazła. Nie pamiętała jak w ogóle znalazła się pod tym drzewem, ale zasnęła. Ktoś ją porwał? Dlaczego miałby? Była brudna, zmarnowana, blada i przemoczona. Kto normalny porywałby taką ofiarę losu?- spytała sama siebie. Tymczasem otrzymała nowe ubranie, schronienie i nocleg. Z zadumy wyrwało ją pukanie do drzwi. 
-P-Proszę...- Yanami czuła się nieswojo udzielając komuś pozwolenia. W końcu to nie jest jej pokój. Przez próg wszedł wysoki, dobrze zbudowany chłopak, o granatowych, lekko rozczochranych włosach i błękitnych, bystrych oczach. Ubrany był w królewski frak, co oznaczało, iż zapewne tu mieszka. Młodzieniec powoli zaczął podchodzić do dziewczyny niosąc w ręce tacę pełną jedzenia. 
-Witaj księżniczko. Dobrze się spało- spytał nachalnie. Przez jego ton na policzkach Yaukkaido zagościł niemały rumieniec, a ona sama nie wiedziała jak na to odpowiedzieć. Ciemnowłosy postawił tacę na nakastliku i usiadł na łóżku, wpatrując się w zielonooką. Jej policzki jeszcze bardziej poczerwieniały, a po chwili po pokoju rozniosło się jej burczenie brzucha. Wtedy cała zrobiła się czerwona, odruchowo złapała się w talii i spuściła głowę w dół. Chłopak widząc jej reakcję zaczął się śmiać. Opanowawszy się uniósł podbródek dziewczyny i spojrzał na jej czerwoną twarz, na której widniało zakłopotanie i wstyd. Uśmiechnął się do niej, po czym rzekł:
-Musisz coś zjeść- oznajmił. Był zmartwiony stanem Matki Lasu. Zanim jednak podał jej tacę spytał -Czy tym może jesteś Yanami Yukkaido?- dziewczyna wytrzeszczyła w zdziwieniu oczy, a po chwili odparła nieśmiało -J-Ja nie wiem...nie pamiętam- odwróciła wzrok. Zaszokowany odpowiedzią, podał jej tacę, po czym oznajmił -Ja jestem Ake Gavran, książę Sume, mów mi po prostu Ake- powiedziawszy to szeroko się do niej uśmiechnął -Dopóki sobie nie przypomnisz...czy mogę cię nazywać Kiša (serb- deszcz)?- Yanami otworzyła szerzej oczy i pewniejszym już głosem spytała -Co to znaczy?- Ake widząc iż przestała się bać odpowiedział -To po serbsku deszcz- Dziewczyna nie wiedziała dlaczego akurat deszcz, jednakże była tak głodna, iż nie pytała już o nic, tylko zaczęła jeść, posyłając wcześniej ciemnowłosemu ciepły uśmiech. On widząc to zostawił na jej łóżku stosik ubrań i kierując się do wyjścia rzucił -Jak już zjesz, ubierz się w to i zawołaj służącą. Będzie czekać przed drzwiami- po tych słowach wyszedł z pokoju zostawiając w nim Yanami samą. 
  

***


Stali na przeciw siebie, jakby sparaliżowani. Żadne z nich nie zrobiło ani kroku. Młodzieniec mając naprzeciw siebie wiedźmę, wiedział z kim pogrywa. Był oczytany, znał niemal każdą ich słabość, dlatego był pewny swego zwycięstwa. Mimo tego nie wykonał jeszcze pierwszego ruchu. Nie wiedzieć dlaczego ta wiedźma wydawała mu się dziwna. Jeż od kilku minut stoją tak na przeciw siebie, a ona nie kiwnęła nawet palcem. Wnioskując po tym, że stoi w progu drzwi świadczy, iż jest mieszkańcem tej chatki, a może tylko tędy przechodziła? Chłopak drgnął, patrzył na Anero, który nie zaprzestał sygnałów ostrzegawczych, po czym postawił pierwszy krok. W ułamku sekundy podróżnik został przybity do ściany. Trzymały go rękawy smolistego płaszcza, który pod wpływem magii dostał własnego rozumu, trzymały go za nogi. Przygwożdżony do twardych dech wisiał głową w dół, przez co wypuścił z rąk swój bagaż, a wraz z nim książkę zawiniętą w czarną chustę. Kobieta zaczęła podchodzić do chłopaka. Anero natychmiast rzucił się na wiedźmę, jednakże ta szybko go obezwładniła, po czym bezlitośnie rzuciła nim o ścianę. Wilk z hukiem obił się o dechy, upadając równie głośno na podłogę. Czworonóg leżał w bezruchu. 
-Aneroo!- chłopak wydał z siebie przeraźliwy krzyk, po czym zaczął się szamotać, jednakże niewiele mu to dało. Zwierzę zaczęło lekko drżeć, na powrót chciało zaatakować wiedźmę, ale ta kontrolując grawitację szybko wbiła go w podłogę, tym samym robiąc ogromną wyrwę w ziemi. Poszkodowany wilk leżał zbroczony krwią, a jego uwięziony przyjaciel patrzył na to przerażonym wzrokiem. Miał ochotę rozerwać ją na strzępy, jednak to ona była bliżej zadania mu jakichkolwiek obrażeń. Młodzieniec postanowił wykorzystać swojego asa w rękawie. Jeżeli teraz zaklęcie nie zadziała...musi zadziałać! Wtem zamkną oczy i począł wypowiadać magiczne słowa -Нека светлост обавија све вукове српске шуме, које сам брани. Ја подржавам све душе мучи, молимо зеслијцие на свим домаћини ових животиња милост.! Нека се боре! Себео на Васта!- wypowiedziawszy zaklęcie wokół chaty powstał krąg złotych run, z których wydobywały się strugi złocistego światła, przebijające się przez dach i pędzące ku górze. Ciało Anero poczęło migotać, aż w końcu całe pokryło się świetlistą kopułą. Po chwili rozprysła się powodując, że chata wiedźmy została zmieciona wraz z fundamentami. Nagle kobietę zaatakował chłopak o śnieżnobiałych włosach, wilczych uszach i ogonie, zrobił to z taką prędkością, iż nie mogła nawet spostrzec kiedy znalazła się na gruncie, trzymana za gardło. Wilczy młodzieniec, to najprawdopodobniej Anero w ludzkiej postaci. Czyli zaklęcie zadziałało. Płaszcz kobiety został unieruchomiony, tym samym sprawiając, iż więziony wcześniej został uwolniony. Podniósłszy się z ziemi sięgną do torby po małą książkę, w skórzanej oprawie i zaczął czytać zaklęcie egzorcystyczne. 
Po wykonaniu rytuału, podróżnicy pozbyli się napastniczki. Chłopak zwrócił wzrok ku swojemu niegdyś czworonożnemu towarzyszowi. Nie mógł wyjść z podziwu, iż jego zaklęcie przyniosło tak zdumiewający efekt. Białowłosy odwrócił się w jego stronę, on natomiast przenikliwie spoglądał na ludzkiego przyjaciela.
-Co się tak gapisz?!- spytał. Ten w zdziwieniu wytrzeszczył oczy i gwałtownie rzucił:
-To ty umiesz mówić?!
-No! Zawsze rozumiałem co do mnie mówisz, ale w zwierzęcej postaci nie mogłem ci odpowiedzieć...
-Niesamowite! Jestem Berhram, w końcu mogę z tobą porozmawiać! Mam ci tyle do opowiedzenia. Co nie Yanami?

***

-Co?!- zerwała się z łóżka, cała spocona, z oczyma wielkimi jak słoiki. Po chwili, dotarło do niej, że był to sen...tak realny. 
-Yanami? Drugi raz słyszę to imie...czy ja się tak nazywam?
Dziewczyna trwała w tej zadumie do samego rana, przez cały ten czas leżała i myślała nad tym co przeżyła, dlaczego aż tylu rzeczy nie pamięta i najważniejsze...
Kim jest Beo?
Tym rozmyślaniom towarzyszył nieustępliwy deszcz, który odbijał się echem w uszach dziewczyny.




Wreszcie go skończyłam!!! Yatta (ノ◕ヮ◕)ノ*:・゚✧
Dziękuję serdecznie za 1200 wyświetleń, o matko, jak to szybko zleciało! Już od niespełna pół roku prowadzę tego bloga i męczę Was moim beznadziejnym wodolejstwem ≧◡≦
Pozdrawiam Berry ♥ 







czwartek, 21 maja 2015

Rozdział 8 - Nowe życie, amnezja

{Na początek kilka słów ode mnie. Bardzo trudno pisało mi się ten rozdział, ale jest on dla mnie na tyle ważny, że chciałam w nim zawrzeć jak najwięcej. Dlatego przepraszam, jeżeli nie wyszedł mi najlepiej, jednakże tłukłam w klawiaturę przez dobre dwa tygodnie i po drodze mogłam trochę się pogubić. Proszę nie zabijcie mnie za niego :< Tym samym, zbliżamy się do zakończenia sagi „Zaćmienie”, ponieważ przewidywałam, iż zmieszczę się z fabułą w dziesięciu rozdziałach i moje obliczenia okazały się poprawne :3}


Stała już przed bramami do Gereset. Jej poważny wzrok mierzył pałac królewski, a myśli sprowadzały się do jednej osoby- blondynki, która wciąż jest w śpiączce. Kobieta ruszyła zatem do siedziby Króla Klijovy w odpowiedzi na jego prośbę. Idąc chodnikiem wpatrywała się w niego, tak jakby liczyła każdą kostkę z osobna. W rzeczywistości rozmyślała nad stanem Yukkaido. Już w momencie, kiedy ujrzała złote runy wiedziała, iż Ceres odnalazła w końcu swojego następcę. Nowa energia rozniosła się po całym Lesie i jest odczuwalna, mimo iż jej właścicielka przebywa w stanie wegetatywnym. Wojowniczka, jako doskonała nauczycielka szkoliła Ceres do walki z demonami, kiedy ta była jeszcze świeżo upieczoną opiekunką Lasu. Stąd też dobrze się znają. Kobieta ma nadzieję, iż spotka się ze starą znajomą przy okazji jej przyjazdu do stolicy. Jest przekonana, że była Matka monitoruje stan duchowy blondynki. Tym czasem Ceres zniknęła bez słowa, co wszystkich zdziwiło. Od miesiąca zielonooka leży na łóżku szpitalnym, a ona ani razu jej nie odwiedziła. Właśnie kapłanki (tak ją wówczas określano) wszyscy wyczekują najbardziej. Każdy myśli, iż to ona potrafi obudzić blondynkę.


Kobieta dociera to pałacu i spokojnie przechodzi do środka. Dozorcy widząc, iż trzyma w ręku list z dobrze znaną im pieczęcią bez słowa wpuszczają ją do komnaty królewskiej. Przybyszka otwiera wrota, a za nimi czeka już na nią autor pisma. Klijova widząc kobietę uchyla przed nią czoła, po czym wita ją serdecznie –Jestem zaszczycony obecnością Tysiąca Oręży. Cieszy mnie, iż odpowiedziałaś na moją prośbę.
-Co z Matką Lasu?- rzuciła gwałtownie. Mężczyzna wiedział, że nie obchodzą ją formalności. Wypuścił z ust powietrze i powstał z tronu. Począł iść do wyjścia, mijając czerwonooką -Chodźmy- dość nietypowo odpowiedział, jednakże najlepszym sposobem na opisanie stanu blondynki będzie wizyta w pokoju szpitalnym nr 256. Kobietę zaintrygowały słowa władcy Kral’u, dlatego bez wahania podążyła za nim w stronę placówki mieszczącej się niedaleko pałacu. Szli w milczeniu, otoczeni przez strażników króla. Nie była zadowolona z tej obstawy, ponieważ sama potrafi się obronić i nie potrzebuje, by ktoś robił to za nią. Mimo tego szła twardo nie narzekając na ich dość ubogie uzbrojenie, opancerzenie, kiepsko wykończone karaceny i źle okute napleczniki. Miecze znając życie też mieli tępe, a co to za eskorta bez ostrej jak brzytwa szabli? To niby jest ochrona?- myślała. Z zadumy wyrwał ją widok szpitala odbijającego się w jej rubinowych oczach. Ciekawość sięgała granic. Teraz idąc po schodach do pokoju, w którym kwateruje blondynka, Ivica zastanawia się czy Ceres też tam jest. Nie ma pewności, iż jej znajoma faktycznie tajemniczo nie zniknęła. Nasuwa jej się najgorsza teza. Na chwilę obecną nie dopuszcza do siebie tej myśli. Mimo tego to dalej tkwi gdzieś w jej głowie. Za niedługo przekona się, czy najczarniejszy scenariusz okaże się adekwatny. Białe drzwi o przypisanej liczbie 256…czy będzie ona szczęśliwa? Zaraz się okaże. Chwyciła za klamkę, nawet nie zapukała, po prostu wparowała do środka jak burza i bezzwłocznie szukała wzrokiem blondynki, a co ważniejsze, jej byłej uczennicy. Zanim zdążyła się przyzwyczaić do oślepiającej bieli jaka panuje w szpitalu, jej oczy widziały już zarys metalowego łóżka. Po chwili oswoiła się z anemicznym ornamentem i światłem wyciekającym z okien, które odbijało się od śnieżnobiałych ścian, niemiłosiernie bijąc po oczach. Rubinowym tęczówkom ukazuje się Yanami, a tuż przy jej łóżku siedzi Beo. Kobieta wciąż gorliwie bada wzrokiem kwaterę w poszukiwaniu swojej dawnej podopiecznej –Gdzie jest Ceres?- dopytuje się obecnych o rówieśniczkę.
-Niestety nikt nie widział jej od zakończenia bitwy z crne zemilją- westchnął Król. Kobieta momentalnie zbladła. Mimo usłyszanej odpowiedzi wciąż nie dopuszcza do siebie tej wiadomości. Czyżby, zaryzykowała swoją wolność dla nowej Matki Lasu? Jeśli tak…- Ivica zatraciła się w swoich myślach. Jej oczy zasnuł strach i bezsilność. Nie mogła uwierzyć w taki obrót spraw. Zawsze spokojna, opanowana i niewzruszona, teraz uchodzi na granicy załamania. Kobieta niepewnie podeszła do łóżka, przyglądając się blondynce. Wyciszyła swoje myśli i skupiła energię w celu zwizualizowania wspomnień z 13 czerwca. Chwyciła dłoń zielonookiej, tym samym nawiązując kontakt między nimi. Przez ręce poczęła płynąć ogromna ilość impulsów, docierających do mózgu. Przed oczami kobiety pojawił się zarys wydarzeń z czerwcowego pojedynku. Prawda jest taka, iż w czasie bitwy, gdy Yanami użyła tak mocnego zaklęcia, jej ciało nie wytrzymało i rozpadło się na miliony kwarcowych drobin. Ceres, by zapobiec śmierci zielonookiej, oddała ogniwo, które łączyło się z jej duszą, a ciałem blondynki. Powstało ono, kiedy dziewczyna znalazła się w lesie. Na polu bitwy duszę kapłanki wchłonęła Yanami, dając jej drugie życie. Złotowłosa odrodziła się na nowo. Jednakże dusza nie zdążyła się jeszcze przyzwyczaić do ciała, dlatego dziewczyna zapadła w tymczasową śpiączkę. Ceres odeszła bez słowa. Ivica nie zdążyła się z nią nawet pożegnać, nie miała okazji zobaczyć jak bardzo urosła. Straciła ją, a teraz ma opiekować się jej następczynią. Król zawarł w liście również warunek o szkoleniu bieżącego pokolenia opiekunów Lasu. Historia zatacza swoje koło. Ceres przyszła na świat, gdy marł ówczesny kapłan, dorastała ucząc się pod nadzorem Ivici, przygotowując ją do bitwy, którą finalnie stoczyła. Walczyła dla nowego życia, przypłacając to swoim. Coś kosztem czegoś. Zawsze gdy jeden człowiek się rodzi, w tym samym momencie drugi umiera. Nikt nie wie ile dane jest nam żyć. Każdy pisze swoją historię sam, a ostatnią kropkę nad „i” stawia Bóg.



Mimo iż Ceres nie posiada już ciała, jej dusza mieszka w ciele Yanami. Kobieta stała się częścią umysłu blondynki. Można by rzec, iż ma dwie osobowości. Będąc z zielonooką przebywasz również z Ceres. Jednakże blondynka wciąż posiada jedno serce i jedno ciało. Otrzymała drugą duszę, z którą musi się porozumieć. Jeżeli jej nie zaakceptuje, nigdy się nie wybudzi. Niestety nie ma leku na tolerancję drugiej duszy. Nikt nigdy nie przewidział takiej sytuacji. Natomiast Ivica poukładała sobie każdy szczegół i powiązała wszystkie niewykluczone opcje, jakie może w tak nietypowej sytuacji wykorzystać. Stwierdziła iż na chwilę obecną nie będzie nikogo informować o swojej tezie. Jeżeli okaże się ona błędna, może przypłać to życiem blondynki. Schemat miała już obmyślany, dlatego bez wahania przystąpiła do jego realizacji. Musiała wpierw dostać się do podświadomości dziewczyny i spowodować, by ta obudziła w sobie swoją druga duszę. Szaro-włosa specjalizowała się kiedyś w dziedzinie umysłowej i duchowej. Będąc szamanką, pobierała nauki u Kapłana XXIX– poprzednika Ceres. W niedługim czasie zaczęła fascynować się walką i rynsztunkiem, postanowiła wówczas, iż zostanie pierwszej klasy wojownikiem. Przez dwadzieścia lat doskonaliła się w tej płaszczyźnie, która szybko stała się jej pasją. Poszerzała swoje horyzonty dzięki szkoleniom duchowym, a całą swoją wiedze przekazywała jej wychowankom, a pierwszą z nich była Ceres. Drugą okazała się być Yanami, aczkolwiek kobieta czuje, iż nie obcuje tylko z duszą blondynki, ale i poprzedniej opiekunki Lasu. Ivica potrafi dostrzec chaos, panujący w umyśle dziewczyny. Wciąż walczy z duszą Ceres, nieugięcie broniąc swojego terytorium. Żaden lekarz nie stwierdziłby, iż w tak małym ciele obcują dwa potężne umysły. Nie wiadomo czy technika na tyle się rozwinie, że będzie można monitorować stan duchowy pacjentów. Posiadanie dwóch świadomości jest stwierdzeniem abstrakcyjnym, dlatego nauka porzuciła ten temat. Yanami jest pierwszym w historii przypadkiem, jednakże nikt nie mógł tego zdiagnozować. Dzięki czerwonookiej, blondynka ma spore szanse na wybudzenie. Jedyne co trzeba zrobić to powtórnie nawiązać kontakt duchowy między Ivicą, a Yukkaido. Wymaga to zachowania wysokiej koncentracji i całkowitego wyciszenia umysłu i ciała. By wszystko poszło zgodnie z planem w pokoju nie może być nikogo prócz nich obydwu. Kobieta wie, iż szczególnie problematyczne będzie wyeksmitowanie stąd Beo, bo to on jest najbliżej blondynki. Wyczuwa wokół niego wiele burzliwych fal, które mogą zakłócić kontakt. Na jego twarzy wymalowany jest obraz nostalgii, gołym okiem można dostrzec, że troszczy się o blondynkę. Wciąż przy niej czuwa. Jeżeli jednak nie będzie chciał opuścić sali, nie ma mowy o przeprowadzeniu infiltracji duchowej.
-Mam pewną sprawę do Matki Lasu, mogę prosić was o opuszczenie na chwilę sali?- spytała spokojnie. Beo uniósł jedną brew i wstając z krzesła zmierzył wzrokiem czerwonooką. Ta również nie szczędziła przenikliwych spojrzeń. Była wręcz pewna, że trudno jej będzie się z nim uporać.
-Kim ty w ogóle jesteś? Wparowałaś tu bez słowa, a teraz chcesz abyśmy wyszli, jakoś mi to nie pasuje- chłopak wciąż groźnie patrzył na stojącą po przeciwnej stronie łóżka kobietę.
-Potrzebuję chwili by skontaktować się duchowo z Matką Lasu, jeżeli mi się to uda, będziemy mogli stwierdzić co wywołało śpiączkę- Ivica nie mówi całej prawdy. Już raz, poprzez dotyk dłoni udało jej się połączyć z umysłem blondynki. Na chwilę obecną nie może wyjawić celu swoich działań. Nie chce też nikomu robić zgubnej nadziei, że Yanami za jej pośrednictwem się wybudzi.
-Ta kobieta to legenda, serbska wojowniczka z Majke, zwana także Tysiącem Oręży- Ivica Praznina- oznajmił starszy Klijova. Beo wciąż niedowierzał w intencje czerwonookiej, gdyż nie wyglądała mu na tą legendarną wojowniczkę z lisiego królestwa, o której tyle słyszał. Być może omamiła ojca i chce teraz porwać Yan- tyle myśli przelatywało przez jego umysł, że nie był w stanie wierzyć tajemniczej kobiecie. Trwając w przekonaniu, iż Ivica chce wyrządzić krzywdę zielonookiej, chłopak przeciwstawiał się jej woli.
-Nie mam zamiaru opuścić tej sali- zadeklarował.
-Jeśli jej nie opuścisz, to ja zabiorę stąd dziewczynę- kobieta była na tyle zdeterminowana, że słowa bruneta nie wiele dla niej znaczyły. Zawsze marzyła, by porozmawiać z kimś, kto przebywał w stanie wegetatywnym. Ta część niej, która wciąż pasjonuje się kontaktem między duszami, dała jej się we znaki. Przez kilka dobrych lat była medium, ale mimo, iż porzuciła ten fach, w jej sercu wciąż mieszka szamanka z czasów młodości.  
-Beo zaufaj jej. Wszyscy chcemy, by Yanami się obudziła, a ona może w tym pomóc- prosi ojciec chłopaka, który w pełni ufa swojej lisiej znajomej.
-Dobrze, ale jeżeli zrobi coś Yan, to nie wyjdzie stąd żywa- wysyczał przez zęby, wychodząc z pokoju -Ależ problematyczne dziecko- westchnęła szaro-włosa.
-Przepraszam cię za niego, proszę rób co do ciebie należy- wszyscy wyszli z pokoju szpitalnego, by Ivica mogła wejść w głąb podświadomości zielonookiej. Wokół łóżka zaczęło wirować powietrze, a kobieta zaczęła wypowiadać słowa zaklęcia, które ma na celu umożliwić jej porozumienie słowne z Yukkaido.
Zgromadzeni przed pokojem nr 256, w niecierpliwości oczekiwali na wiadomość od czerwonookiej. Beo stał oparty o ścianę tuż przy drzwiach. Wbił wzrok w podłogę rozmyślając nad obecnością Tysiąca Oręży, jak się rzekomo przedstawiła. Wciąż nie wierzy, iż jest autentyczna w tym co mówi. Sam już nie wiem co o tym myśleć…
Wtem jego wyczulone uszy nabrzmiał głos zielonookiej. Chłopak myśląc, że to tylko złudzenie przeczesał włosy palcami i głośno wypuścił powietrze z ust. Po chwili znów usłyszał głos, tym razem ojca –Beo, słyszałeś Yanami?- po tych słowach chłopak w zdziwieniu wytrzeszczył wzrok i bez namysłu wpadł do pokoju. Jego oczom ukazała się Ivica siedząca przy łóżku, na którym spoczywała Yanami, tym razem w pozycji pionowej. Żółtooki natychmiast podbiegł do niej i przytulił ją do siebie. Ona jednak nie odwzajemniła uścisku, tylko odepchnęła go od siebie. Beo oszołomiony patrzył na blondynkę, której twarz ukazywała strach i dezorientację.
-Yanami co się dzieje?- spytał podchodząc bliżej –Stój! Nie podchodź!- wykrzyczała w jego stronę. Chłopak nie wiedział, jak ma to odebrać, czy on coś jej zrobił, czymś uraził? Po chwili zielonooka chwyciła mocno kołdrę i odsuwając się jak najdalej przerażona spytała:
K-Kim wy jesteście?!

Złotowłosa posiada teraz dwie dusze. Temu anormalnemu zjawisku towarzyszy zazwyczaj amnezja. Jaźń stawia opór obcej duszy, a posiadanie ich obydwu sprawia, iż umysł nie jest w stanie ogarnąć i scalić tak dużej ilości wspomnień.
Pielęgniarka słysząc krzyki wpadła do pokoju i powiadomiła  ordynatora o stanie blondynki. Lekarz wyprosił wszystkich z pokoju i zakazał odwiedzin na jakiś czas.
Beo nie mógł się pogodzić z tym, że Yanami go nie pamięta. Ciągle przychodził do szpitala, jednakże za każdym razem otrzymywał zakaz wchodzenia do pokoju blondynki. Po tygodniu Lekarz wyraził zgodę na ponowne odwiedziny, jednakże przed tym poprosił Beo do swojego gabinetu.
-Amnezja?
-Tak. Nie wiemy jeszcze w skutek czego doznała utraty pamięci, ale wnioskuję, iż zapomniała wszystkiego. Nie wie nawet jak się nazywa.  
-Czy ma to związek z kobietą, która przyszła tu tydzień temu? Chciała ponoć nawiązać jakiś kontakt duchowy z Yanami. Nie do końca jej wierzyłem, ale może jej działanie wywołało u Yan amnezję?
-Nic nie wiesz o tej kobiecie?
-Wiem. To Ivica Praznina. O ile pamiętam, to przebywa teraz w pałacu królewskim.
-Dziękuję za informację.
-Ja również, czy mogę się już spotkać z Yanami?
-Tak, tylko nie zadawaj jej żadnych pytań. Niech na razie oswoi się z nową sytuacją. Nie staraj się też jej niczego nie przypominać. Zazwyczaj się to nie sprawdza.
-Rozumiem.
Po wyjściu z gabinetu ordynatora, chłopak był wyprany z uczuć. Moment, kiedy Yanami go odepchnęła i co gorsze bała się go, był dla niego jak postrzał w serce. Na dodatek ma teraz udawać, że się wcześniej nie znali. Był w rozsypce, z każdym krokiem, który przybliżał go do pokoju szpitalnego bał się, że Yanami znów go odrzuci, a on nie chce patrzeć na jej przerażoną twarz.
Stojąc już przed białymi drzwiami, na których widniał odcisk jego buta, sprzed tygodnia, niepewnie położył swoją prawą dłoń na klamce. W lewej trzymał bukiet kwiatów- szafirowych róż. Kiedy otworzył drzwi, oślepiająca biel uderzyła jego złote tęczówki, przyćmiewając mu pole widzenia. Po chwili, gdy zasłonił ręką twarz, podszedł do łóżka. Wtedy słońce zakryły chmury.
W uszach Beo odbijał się dźwięk kropli deszczu stukających w dach. Przez otwarte na oścież okno przedostawał się niemiły, chłodny wiatr, który otulał ciało chłopaka. On natomiast wypuścił z rąk bukiet i wpatrywał się na puste łóżko, przy którym zabrakło nie tylko prześcieradła, ale i blondynki.