piątek, 30 stycznia 2015

Rozdział 3 - Śpiew nadchodzącego jutra [cz.1]

   Nastał nowy dzień. Słońce leniwie wschodziło dając niebu brzoskwiniowo-różowy kolor. W sadzawce znów odbijały się rozmaite kolory tęczy. Światło migotało w tafli wody, był to naprawdę piękny początek nowego dnia...nowej historii. Yanami spała oparta o jabłoń rosnącą przy sadzawce, a Beo po przeciwnej stronie pnia. Spali spokojnie, w zaciszu leśnym. Jedynym odgłosem był dźwięk wody, i szelest liści. Wzniósł się lekki wiatr, który rozwiał przepiękne, długie włosy zielonookiej. Obudziło ją to, z tym samym zapałem, co wschodzące słońce otworzyła oczy. Nie wiedziała, która godzina, dlatego wstała, by zobaczyć czy nastał już nowy dzień. Kiedy się upewniła zawróciła w stronę sadzawki, aby szybko się umyć. Ze względu na obecność śpiącego jeszcze Beo, dziewczyna musiała się streszczać. W trybie natychmiastowym się wykąpała, po czym osuszyła swoje ciało i spojrzała na swoje ubrania. Nadeszło lato, a jej są zbyt grube. Ubiór Yan składał się z białej halki, na którą zakładała sukienkę w odcieniu pudrowego różu, białe rękawiczki, grube, ciemne rajstopy, czerwone trzewiczki oraz jej słynny krwisty płaszcz. Postanowiła go więc nieco zmodyfikować. Narzuciła na siebie halkę, by nie zmarznąć, poranki przecież nie należą do upalnych. Po czym potruchtała w stronę drzew i z wielkim trudem oderwała część kory, która miała zastąpić jej nożyczki. Po pół godziny strój był gotowy. Dziewczyna skróciła sukienkę i odcięła z niej rękawy. Z rajstop pozbyła się elastycznej części, by zrobić z niej gumkę do włosów. Rękawiczki całkowicie spruła, a otrzymaną z nich nić użyła do uszycia małej torebki, z pozostałości po przerobionej sukience. Jej strój wyglądał o wiele lepiej, a co lepsze idealnie nadawał się na upalne, letnie dni. Dodatkowo uszyta przez nią torebka, pozwoliła jej przechować płaszcz, który jako jedyny pozostał bez zmian. Gdy ubrała się w "nowe" ciuchy postanowiła poszukać czegoś do jedzenia. Planowała przyrządzić śniadanie dla siebie i Beo, w podzięce za ratunek wczorajszego dnia. Do torebki zbierała jeżyny i grzyby. Znała się na owocach i grzybach leśnych, ponieważ kiedyś dziadek zabierał ją w puszczę i tłumaczył najważniejsze rzeczy. Dzięki tej wiedzy mogła bez problemu zebrać potrzebną jej żywność, bez obaw o zatrucie się nimi, bądź zachorowaniem. Yanami przygotowała sałatkę jeżynową, z prawdziwkami i maślakami, do tego, rozpalając niewielkie ognisko, zaparzyła herbaty z soku z malin. Przelała ją do prowizorycznych kubków, które wykonała z zerwanych jabłek, z których pozbyła się wnętrza, pozostawiając tylko potrzebną jej część. Znała się też na gotowaniu. Matka nauczyła jej wielu przepisów, musiała je znać, ponieważ podczas dłuższej nieobecności rodziców opiekowała się swoim rodzeństwem. Sprzątała, gotowała, szyła, prała i troszczyła się o rodzinę. W dodatku czerpała z tego przyjemność. Była szczęśliwa, iż może w ten sposób pomagać mamie. Teraz jest jej wdzięczna, że przekazała jej tyle wiedzy. Aż łza się w oku kręci...te wspomnienia- myślała. 
Yanami czekała, przy sadzawce ze śniadaniem. Niedługo potem Beo zbudził się i przecierając oczy wstał z pod drzewa, kierując się w stronę wody. Po przemyciu twarzy, rozbudził się. Był już w pełni świadomy co się wokół niego dzieje. Prawda jest taka, iż straszny z niego śpioch. Gdyby mógł, nie budził by się aż do wieczora. Jednakże jego wyczulony węch doznał rozkoszy przeróżnych zapachów, tlących się po drugiej stronie sadzawki. Odzyskał ostrość widzenia, po czym ujrzał zielonooką siedzącą z przygotowanymi przez nią przysmakami. Najwyraźniej czekała na wilczka, kiedy ten zorientował się, iż jest oczekiwany, podbiegł do dziewczyny i usiadł na wprost niej. Blondynka uśmiechnęła się na gest chłopaka. 
-To w podzięce za twoją troskę o mnie, chodzi mi m.in. o ratunek. No i...za mile spędzony zachód słońca- wydukała rumieniąc się, po czym szybko odwróciła wzrok od osoby chłopca. Beo również się zaczerwienił i niepewnie odpowiedział:   
-Nie m-ma za c-co...Dziękuję za twój t-trud.
-W porządku, tylko się odwdzięczam- dodała pewna siebie.
-W takim razie "itadakimasu"- rzekł biorąc się za sałatkę.
Obydwoje w ciszy poczęli jeść, nie odzywali się, ponieważ po wczorajszych wydarzeniach byli zbyt zawstydzeni, by normalnie móc prowadzić rozmowę. Musieli zatem poskładać swoje myśli i uczucia, w jedną całość.


*    *    *


   Po skończonym śniadaniu, posprzątali za sobą, pozostawiając polankę czystą, z szacunku do natury. Postanowili zatem ruszyć do Gereset, tak jak planował Beo. Yanami zrobiła niewielkie zapasy żywności, po czym rozpoczęli swoją wędrówkę. Idealna orientacja w terenie, tym razem również nie zawiodła chłopaka. Miał jakby kompas w głowie. Dziewczyna tylko szła obok niego, ufała jego zdolnościom, więc nie musiała martwić się o drogę. Ona była odpowiedzialna za prowiant, on za strategię, wszystko działa tak jak trzeba. Dwójka towarzyszy robią coś dla siebie, więc każde z nich ma pewność, że jest ze sobą bezpieczne. Podczas wędrówki również milczeli. Jedno i drugie bało się odezwać. Czuli się sfrustrowani i niepewni, mimo tego szli dalej, tuż obok siebie. Słońce świeciło wysoko na niebie. Upał sięgał zenitu, nieobecność wiatru, chłodnego i tak przyjemnego, doprowadzał do szału. Niedaleko można było już dostrzec czubki budowli, co oznaczało, iż zbliżają się do Gereset. Dziewczynie aż iskierki błyszczały w oczach, na widok cywilizacji. Beo doskonale o tym wiedział, że Yanami się ucieszy, mimo tego czuł niepokój, który towarzyszył mu na samą myśl powrotu do miasta. Jednakże zrobi wszystko, by uszczęśliwić dziewczynę. Chce, aby zaaklimatyzowała się w lesie. Wolałby, mieć nową przyjaciółkę tutaj już na zawsze. Nie ma pewności, że zostanie, ale oprócz niej nie ma już nikogo. To Yanami otworzyła mu oczy, teraz on chce spłacić wobec niej swój zaległy dług.
Kiedy przed oczyma dwójki towarzyszy staje obraz Gereset. Bramy prowadzące do stolicy strzegą żołnierze, powołani do weryfikowania, kto będzie mógł wejść. Po rozpoznaniu chłopaka, wpuszczają go wraz z Yanami, jako jego towarzyszką. Dziewczyna zdziwiła się, iż ochroniarze salutowali Beo. Po dłuższym namyśle stwierdziła, że chłopak może mieć coś wspólnego z jakimś władcą stolicy, czy Kral'u i była blisko, bo jej wilczy przyjaciel jest synem głównego dowódcy Armii Krajowej, jak i prezydenta Gereset. Czuła zatem, że będzie zmuszona poznać rodzinę Beo. Myślała jak zrobić na nich dobre wrażenie. Czy faktycznie musiała? Chłopak zaprowadził ją do hotelu mieszczącego się w jednej z tutejszych uliczek.
Kazał mi usiąść w poczekalni. Wszystko było tu zwykłe, przeciętne, bez jakichś luksusów, mimo tego nie narzekałam. Byłam tylko ciekawa, dlaczego rezerwuje nam tu pokój, czego nie zaprosi mnie do siebie? Nie chciałam działać wbrew jego planom, dlatego też czekałam na dalszy rozwój wydarzeń. Może niedługo wszystko mi wyjaśni...
Podczas gdy Yanami siedziała w poczekalni, chłopak udał się do recepcji. Zastał tam kobietę, która przyjmowała rezerwacje.
-Chciałbym zarezerwować, dwa pokoje, jednoosobowe, są jakieś wolne?- spytał się recepcjonistki.
-Tak mamy, ile będzie trwał postój?- odpowiedziała pytaniem.
-Myślę, że tydzień wystarczy.
-W takim razie rezerwuję dwa pokoje, proszę oto pańskie klucze. 
-Dziękuje...
-Płaci pan teraz, czy po tygodniu?- spytała grzecznie.
-Przy wyjściu. Rachunek proszę wtedy przysłać na ten adres- podał kobiecie dane. Zdziwiona pracownica hotelu nie wierzyła własnym oczom, myśląc, iż to żart spytała:
-Czy pan...- nie skończyła, ponieważ chłopak pokazał jej dowód osobisty. Mając dokument przed oczami, kobieta była tak łaskawa zaprzestać pytań, i zapisać rachunek na adres podany przez Beo.
Wilczek dał znak Yanami, by poszła z nim, dlatego podniosła się z miejsca i szybko dołączyła do niego, przyglądając mu się ze zdziwieniem. Postanowiła o nic nie pytać, ponieważ dalej nie czuła się zbyt pewnie, z resztą tak jak Beo. Kiedy znaleźli się przy końcu korytarza znajdującego się na drugim piętrze, przekazał dziewczynie jej klucz, wskazując ręką, iż jej pokój znajduje się na przeciw dziewczyny. On sam odwrócił się, i otwierając drzwi drugiego pokoju pożegnał się z nią, posyłając jej swój szeroki uśmiech. Zarumieniona dziewczyna, uczyniła to samo co jej przyjaciel i po chwili znajdowała się już w pokoju hotelowym. Podstawowe wyposażenie, ładny wystrój, czego chcieć więcej? Wchodzą do pokoju można zauważyć pierwszą część, w której znajduje się jednoosobowe łóżko, z białą pościelą i drewnianą ramą w kolorze kasztanu, które mieści się w prawym kącie pomieszczenia. Ściany pokryte pistacjową tapetą, z drewnianą, białą lamperią. Do tego dwa wąskie, lecz wysokie okna, dawały dosyć dużo światła. Jedno mieści się przy łóżku, natomiast drugie, obok, po lewej stronie. Podłoga została obita drewnianymi panelami w kolorze olchy. Obok lewego okna znajduje się para drzwi, jedne prowadzą do kuchni, a przy nich te należące do łazienki. Oprócz tego miała jeszcze przy łóżku małą szafeczkę nocną, na której stoi lampka stołowa. Obok drzwi wejściowych mieści się szafa w kolorze ramy łóżka, a po drugiej stronie wieszak na ubrania. Ze względu na rozmiar pokoiku, a jest on mały, kuchnia i łazienka też nie są obszerne, aczkolwiek wystarczające. Dziewczyna szybko rozgościła się w mieszkanku. Po wyczerpującej podróży postanowiła wziąć prysznic, by obmyć się z potu i dać ukojenie cierpiącej od upału skórze.
Yanami kocha brać długie kąpiele, dlatego była wręcz wniebowzięta, kiedy zastała w łazience wannę. Z szafki, wiszącej przy lustrze wyciągnęła ręcznik i koszulę nocną. Podczas, gdy Yanami brała kąpiel, Beo niespodziewanie zapukał do jej drzwi. Dziewczyna nie usłyszała gestu. Dlatego chłopak w obawie, iż coś się jej stało postanowił samemu wejść. Po chwili uspokoił się, słysząc obecność dziewczyny w łazience. Postanowił więc poczekać na nią, dlatego usiadł na łóżku spoglądając na zachodzące słońce. Kiedy stawał się coraz bardziej senny, usłyszał przepiękny śpiew Yan. Delikatny i cienki głos, idealnie stonowany, w cudownym akompaniamencie brzęczących świerszczy i szumu wiatru, za otwartym oknem. Kiedy dziewczyna skończyła śpiewać i wyszła z pomieszczenia, ujrzała stojącego przed nią chłopaka, który uśmiechnięty objął ją i wyszeptał jej do ucha słowa: "Volim Te". Po czym odszedł od niej i wyszedł z pokoju, pozostawiając Yanami samą...

[dla lepszego wyobrażenia śpiewu Yan proszę LINK
Chyba za krótkie, ale jutro rozpoczynam ferie i w pierwszych dniach
wybieram się do lekarza, a potem na prześwietlenie, więc nie będę mieć czasu
na bloga i opowiadanie ;__;
Dlatego to co przed chwilą czytaliście to dopiero przedsmak
wydarzeń tlących się w mojej głowie. 



poniedziałek, 26 stycznia 2015

Rozdział 2 - Białe kły

PRZEPRASZAM ZA TO BIAŁE TŁO, MAM NADZIEJĘ ŻE NIE BĘDZIE AŻ TAK PRZESZKADZAĆ :<
*Dostałam małego lenia i dlatego tak późno wstawiam rozdział. Mam nadzieje że się spodoba ^^

   Dni i tygodnie mijały jak sekundy, a złotowłosa co noc przyglądała się księżycowi, gdy tylko ten pojawił się nad horyzontem. Jego światło uspokajało dziewczynę. Mogła mu się zwierzać ze swoich uczuć i spostrzeżeń, w końcu zamieszkała w dosyć tajemniczym lesie. Nie spała, nie jadła nie ruszała się z miejsca. Siedząc na skałce codziennie wpatrywała się, rankiem w brzoskwiniowe niebo któremu towarzyszyło wschodzące słońce, natomiast nocą kiedy nad szafirowym widnokręgiem zalśnił srebrzysty księżyc. Odkąd dziewczyna powróciła do lasu, nie zastała ani jednej pełni, kiedy księżyc wydaje się być człowiekiem i daje jej znaki oraz jeszcze bardziej fascynuje zielonooką. Mimo tego nie poddawała się i czekała na moment, w którym pełnia ją zastanie, być może wtedy dowie się czy księżyc "przemówi". Dziewczyna odczuwała coraz większy głód i zmęczenie, jednak nie wiedziała czym można się posilić w tak tajemniczym lesie. Bała się zrywać tutejsze owoce leśne, gdyż nie miała pewności, że są jadalne. Za to była smacznym kąskiem dla tutejszych drapieżnych zwierząt. Była bezbronna, aczkolwiek do tej pory nie zaatakowało jej nic groźnego. Dlatego też była pewna tego, że jest bezpieczna. Pewnej nocy, kiedy jak zwykle spoglądała na lśniący księżyc, który oświetlał tylko część w której siedziała dziewczyna, usłyszała ukradkiem czającą się zwierzynę. Nie wzruszona jej obecnością odwróciła z powrotem w znajomą stronę. Istota wydała z siebie odgłos charakterystyczny dla wilka. Wtem coraz bardziej zbliżał się do blondynki, która wciąż pozostawała obojętna na obecność drapieżnika. Po chwili dotarło do niej, że wilk znajduje się tuż przy niej. Wtem odwróciła się w jego stronę. Dostrzegła białe kły na tle czarnych drzew. Powoli z mroku wyłoniły się dwie żółto-złote tęczówki rażące jak światła samochodowe.


Blondynka przeraziła się, jednak nie miała dokąd uciec. Za nią znajdowała się tylko przepaść, nad którą widniał lśniący księżyc. Nie chciała go opuszczać, uznawała go za jej jedynego przyjaciela. W tym lesie nie miała nikogo, w nieznanych jej okolicznościach trafiła do zupełnie obcego jej terenu. Co miała zrobić? Musiała tu przymusowo zostać, dlatego księżyc dotrzymuje jej tu towarzystwa...Przynajmniej tak jej się wydaje. Tak więc wstała i stojąc na przeciw złotookiej istoty i w pełni opanowana, zacisnęła dłonie w pięści. Kiedy miała wykonać pierwszy krok jej ciało stało się ciężkie, dziewczyna straciła równowagę, po czym mimowolnie osunęła się na grunt.



*   *   *
   Kilka godzin później powoli i z trudnością zmusiła się, by otworzyć oczy. Kiedy odzyskała ostrość widzenia przed jej oczyma pojawił się dosyć ciekawy obraz. Był nim młody chłopiec, wysoki i dobrze zbudowany. Krótkie kruczoczarne włosy w strasznym nieładzie, natomiast oczy młodzieńca wydawały się blondynce jakby znajome. Ten wilk...Czy to możliwe?!- spytała sama siebie- Jeżeli tak to...- spojrzała na niego. Uszy?! Dziewczyna w zdziwieniu otworzyła usta. Nie mogła uwierzyć, że chłopak ma najprawdziwsze wilcze uszy. Myślała, że w skutek upadku ma halucynacje. Przetarła dłońmi oczy w nadziei, że to jednak sen. Niestety...rzeczywistość okazuje się sprzyjać naszej bohaterce, ponieważ chłopak jest bardzo przystojny. Złotowłosa stara się o tym nie myśleć, lecz jej rumieńce mówią same za siebie. Wilczy chłopiec tylko patrzył na nią ze zdziwieniem. Nie mógł pojąć jej zachowania, a co dopiero wyglądu. Skąd pochodzi ta dziwna istotka? Myślał, że w tym lesie nie mieszkają tacy nadzwyczajni przybysze jak ona. Wtedy zaczął jej się bardziej przyglądać, co wprawiło blondynkę w zakłopotanie. Jego złote oczy błądziły po jej śnieżnobiałej twarzyczce. Dziewczyna unikała jego spojrzenia i uciekała wzrokiem gdzieś po drzewach i krzakach. Wtem chłopak jak oparzony odskoczył od niej, kiedy zorientował się iż leżąc na dziewczynie niemalże stykali się nosami. Zielonooka szybko przeszła do pozycji siedzącej i oparła się o pień masywnego drzewa. Wilczek nie wiedział co ma dalej zrobić, dlatego postanowił odezwać się by nie przestraszyć już żadnym gestem dziewczyny. 
-Przepraszam Cię za moje zachowanie...mogę wiedzieć skąd przybyłaś?- zapytał głosem niskim, tak delikatnym i zmysłowym. Złotowłosa zdziwiła się, że on w ogóle potrafi mówić, po czym ocknęła się z rozmyślań. 
-N-nic się nie stało- rzekła cicho- Ja n-nie wiem jak się tu dostałam, ale j-jestem z Japonii...- odpowiedziała niepewnie.
-Japonii? Nie znam.- zdziwił się- Jak się nazywasz?- rzucił szybko.
-Y-Yanami Yukkaido...a-a ty?- spytała cicho.
-Beo, tylko Beo!- powiedział z uśmiechem- Czyli już się znamy!- dodał rozradowany.
-T-tak pewnie tak...- przyznała mu rację.
Po kilku minutach milczenia wstała i bez słowa zaczęła iść, nie wiedziała gdzie, mimo tego myślała iż po omacku jakoś znajdzie miejsce, w którym ostatnio była. Nie zdążyła założyć swojego czerwonego płaszcza, ponieważ coś złapało ją za rękę. Był to wilczek. Złapał ją najdelikatniej jak tylko umiał, by jej nie zranić.
-Gadzie idziesz? Nie możesz tak sama chodzić po lesie, Panienko!- ostrzegł z naciskiem na ostatnie słowo.
-P-Panienko?!- wyszeptała poirytowana.-Puść mnie! Nie mogę tu zostać i nic nie robić, muszę wracać!-krzyczała- W dodatku jesteś dziwny...-wydukała. 
-Gdzie Panienka chce niby wracać?-spytał rozbawiony sytuacją- Mogę zaprowadzić tam Pa-ni-en-kę- był bliski tego by wybuchnąć śmiechem.
-Czy ty się może ze mnie naśmiewasz?- zapytała z poirytowaniem w głosie. Ten tylko zaśmiał się figlarnie, i poczochrał blondynkę po głowie. Dziewczynie poczerwieniały policzki, po czym spuściła 
 głowę w dół tym samym nadymając policzki. 
-To za dziwaka!- odpowiedział na jej poprzednie pytanie. Po chwili uśmiechnął się do zielonookiej ukazując swoje białe kły. Rozluźnił uścisk, po czym chwycił jej drobną dłoń i zaczął prowadzić wzdłuż leśnej ścieżki. Zawstydzona gestem chłopaka dziewczyna nie miała pojęcia jak zareagować w tej sytuacji, jednak po chwili wzięła się w garść i spytała-Gdzie mnie prowadzisz? Czy to może Ty byłeś tym wilkiem, który chciał mnie zaatakować?-wtedy zrozumiała, że zadała głupie pytanie i że odpowiedź jest oczywista- Oczywiście, że to on! Po co się w ogóle pytam!- mówiła do siebie w myślach. Nie zwalniając chodu wilczek odwrócił głowę w jej stronę i rzekł- Tak, to ja nim byłem, jednakże nie chciałem Cię zaatakować- oznajmił ze spokojem.
-Nie chciałeś? Czyli te warknięcia i wrogie sygnały...mam rozumieć, że to wszystko dla zabawy?- spytała ironicznie. 
-Nie! Myślałem, że jesteś kolejnym intruzem chcącym zniszczyć ten las. My wilki mamy obowiązek chronić północną jego część, w której się z resztą teraz znajdujemy- uspokoił ją- Prowadzę Cię do miejsca w którym się spotkaliśmy- dodał. 
- Dlaczego go bronicie?- zapytała z zaciekawieniem.
- Historia tego lasu jest długa. Cztery gatunki zwierząt zostały posłane by chronić każdej części lasu. Zaczynając od północnej, której bronią wilki, przez wschodnią pod opieką Lisów, zachodnią należącą do Nietoperzy, po południową chronioną przez Niedźwiedzie. Każdy z tych gatunków ma obowiązek utrzymywać porządek na swoim terenie. Jednak, jak z resztą wiesz, nie da się utrzymać całkowitego porządku w całym lesie. Zawsze znajdą się buntownicy, wychodzący na przeciw Pani Ceress...
-Pani Ceress? Kto to taki?- spytała marszcząc przy tym brwi.
-Matka tego lasu, który został nazwany przez wszystkie zwierzęta Jej imieniem. Darzymy Panią ogromnym szacunkiem. Natomiast jeszcze nikt nigdy nie spotkał się z Nią twarzą w twarz...- oznajmił z uśmiechem- Niestety ostatnimi czasy nie mogę wyczuć energii Pani Ceress. Mimo tego las stał się bardziej zielony, jakby nagle nastała wiosna...dziwne.
Dziewczyna wsłuchiwała się uważnie w słowa wilczego towarzysza. Starała się połączyć jego spostrzeżenia z ostatnimi wydarzeniami które przeżyła. Ona też zauważyła, iż kiedy powróciła przez te tajemnicze wrota, las przestał być taki mroczny -Czy to moja zasługa?- pytała sama siebie. Szybko jednak wygoniła z głowy te myśli. Stwierdziła, że nie możliwe jest by to ona stłumiła energię Ceress.
Dlaczego on mi w ogóle pomaga? Przecież potrafię sobie poradzić. To że jestem mała to nie znaczy, że słaba...Jest mi zimno. Ale jego dłoń...jest taka ciepła. Dlaczego on musi być taki miły? Chce czegoś ode mnie?! Może jednak chce mnie zjeść?!- W tym momencie Yanami zaczęła zadawać sobie absurdalne pytania, na które i tak nie znała odpowiedzi. Mimo tego odpowiadała jej obecność Beo. Chłopak nie dał jej nawet narzucić na siebie płaszcza, dlatego złotowłosa wręcz zamarzała. Jej skóra nie mogła już chyba być bardziej biała niż zwykle jest, prawda? A jednak! Nagle Yan zaczęła drżeć. Wilczek natychmiast to poczuł, po czym się zatrzymał, tym samym biorąc od blondynki czerwony płaszcz. Zdziwiona zielonooka jak wmurowana patrzyła się na Beo. Chłopak chwycił dłoń dziewczyny by sprawdzić temperaturę ciała. Była lodowata. Wilczek momentalnie zarzucił na nią płaszcz. Po chwili, wziął ją na barana- Przytul się mocno, żeby się rozgrzać- oznajmił spokojnie. Wtedy oczy Yanami ze zdziwienia powiększyły się do nienaturalnych rozmiarów. Jednakże było jej tak zimno, iż z trudnością, ale jednk przystała na propozycję wilczego towarzysza. Nagle całe ciepło jego ciała rozeszło się po blondynce. Poczuła, że robi jej się coraz cieplej- Czego on jest taki cieplutki? Jakbym się przytuliła do piecyka...- oparła swoją głowę o plecy Beo. Chłopak wzdrygnął, nie spodziewał się takiego gestu ze strony nowo poznanej koleżanki. Chwilę później usłyszał jej ciche pochrapywanie, dlatego postanowił jej nie budzić.





*   *   *





   Po niespełna pół godziny dziewczyna zbudziła się, lekko uniosła głowę i spojrzała ukradkiem na Beo. Wilk nieustannie szedł i szedł. Yukkaido chcąc przerwać tą monotonną podróż spytała cicho:

-Byłeś może kiedyś w innych częściach lasu?- Wilk słysząc, że dziewczyna się obudziła, odpowiedział:
-Tak, dosyć często odwiedzałem zachód, razem z ojcem wybieraliśmy się tam na narady zbrojne i społeczne. Jesteśmy związani porozumieniem wraz z "ludem Nietoperzy". Często też oni przybywają do naszej północnej stolicy - tłumaczył -Wszystkie cztery krainy mają swoją unikalną nazwę. By nie mówić wciąż za pomocą kierunków geograficznych, zostały im nadane poszczególne tytuły. Północ została nazwana-Kral; Południe-Jevina; Wschód-Majke; Zachód-šume. Wszystkie te nazwy, to tak naprawdę wyrazy pochodzenia serbskiego. Każde z nich odpowiednio ułożone tworzy zdanie. Zaczynając tak jak  mówiłem od Północy po Zachód z dobrym zapisem otrzymujemy "Kraljevina Majke šume"- z rozpędu objaśnił dziewczynie nawet to o co nie spytała.
-Co to znaczy?- ciągnęła serię pytań.
-Królestwo Matki lasu- przetłumaczył Yan, gdyż zielonooka nie znała serbskiego, który był tutejszym językiem urzędowym. Dziewczyna była zdziwiona stylem życia mieszkańców tego lasu. Jest on naprawdę zbliżony do naszego, współczesnego. Narady zbrojne, społeczne, czy polityczne. Ten las był niemalże jak kontynent. Natomiast każde z wcześniej wymienionych przez Beo części, są jak państwa. Prawdopodobnie występują tu również miasta, wsie, jak i różne prowincje. Była ciekawa jak wyglądają i jak się w nich funkcjonuje. Myślała, że wylądowała w puszczy, zupełnie pozbawionej jakiejkolwiek cywilizacji. Jednakże mimo tego, iż tutejsi mieszkańcy są w połowie ludźmi, żyją jak społeczeństwo naszych czasów. Natomiast nie zapominała o tym, że kiedy się tu znalazła przydarzyły jej się bardzo dziwne rzeczy. Przygodę, którą tu przeżyła nie należała do tych zupełnie normalnych. Mroczny las, głosy, które słyszała, magiczne wrota i ten księżyc...Tą tajemnicę chciała jak najszybciej rozwiązać. Potrzebuje do tego JEGO pomocy...- westchnęła myśląc.
-Masz może jeszcze jakieś pytania?- zapytał wyrywając dziewczynę z rozmyślań. 
-Eeee...Czy ten las faktycznie jest mroczny? Kiedy się tu dostałam był straszny...zastałam tu wówczas serię dziwnych wydarzeń.  
-Jakich wydarzeń?!-wykrzyczał stając w miejscu, po czym powoli odstawił dziewczynę na ziemię. Yanami nie spodziewała się takiej reakcji na swoją wypowiedź. Postanowiła więc usiąść pod pobliskim głazem, po czym  dała znak, aby chłopak również spoczął. 
-To długa historia...aczkolwiek widzę twoje zdeterminowanie, więc Ci to streszczę- poinformowała towarzysza- Kiedy tu trafiłam ten las był jakby wyjęty z horroru. Wszystko było bardzo mroczne, a zarazem straszne. Do tego była pełnia. Księżyc nawet z pomiędzy drzew bił tak wyraźnym blaskiem...Postanowiłam więc poszukać wyjścia. Teraz kiedy wiem iż ten las dzieli się na cztery wielkie części, a mi nie udało wydostać się nawet z tej, to pewnie nie będę znowu tego próbować. Kiedy biegłam zaczęłam słyszeć przeróżne głosy. Zdziwiło mnie to, iż w pewnym momencie zdawało mi się, że należą one do mojej matki i sióstr...Bez namysłu ruszyłam w stronę, gdzie dźwięki były coraz intensywniejsze. Wtedy z pomiędzy drzew zobaczyłam wielkie wrota. Były przepiękne. Na górze w ich obiciu widniał...chyba był to posąg, chociaż nie jestem w stanie sobie tego teraz przypomnieć. W każdym razie przedstawiał on anioła trzymającego w dłoniach srebrny klucz. Gdy przez nie weszłam...- nagle w oczach Yan wezbrały się łzy -Nie było tam ani żywej duszy. Myślałam, że k-kiedy przez nie przejdę, wrócę d-do domu- jej głos zaczął drżeć. Beo zmarszczył nieco brwi, po czym przybliżył się do blondynki, usiadł tuż przy niej i oparł się o głaz. Ciężko mu było patrzeć na łzy kobiety. Po prosu nie mógł znieść, kiedy dziewczyna przy nim płacze. Mimo tego chciał do końca wysłuchać historii Yan -Dasz radę dokończyć? Nie chcę Cię do niczego zmuszać...- uspokajał zielonooką. 
-Jak zaczęłam, to muszę dokończyć...- oznajmiła -Tak więc zastałam tam pustkowie- kontynuowała ocierając łzy -Wtedy...serce mi po prostu pękło. Tęskniłam za rodziną...nagle znalazłam się w takim strasznym miejscu. Zrozumiałam, że nie ma już odwrotu i muszę wrócić do lasu. Wówczas jakby...zstąpiła na mnie jakaś dziwna aura. Wtem odzyskałam siły i mogłam powrócić tutaj. Kiedy przeszłam z powrotem, las był zielony, przytulny...a pełnia...nie było już jej. Księżyc powrócił do swojej najczęstszej formy. T-To chyba byłoby na tyle- zakończyła opowieść, ponownie przecierając oczy, do których na nowo zaczęły napływać łzy. Beo ciągle wpatrywał się w nią z wymalowaną powagą na twarzy. Dziewczyna nie wiedziała jak ma się zachować, więc odwróciła wzrok i podsunęła kolana pod brodę. Po chwili, ku jej zdziwieniu poczuła tak znane jej ciepło. Chłopak objął dziewczynę i przytulił do siebie. Yanami nie zrozumiała gestu ze strony wilka. Tak naprawdę to chłopak jej nie współczuł...po prostu ją podziwiał, za jej odwagę, wytrwałość i niezłomność. Mimo tak drobnego i delikatnego ciała, kryje się w nim wielka, waleczna dusza. Nie załamała się, kiedy musiała zostać w tym lesie, gdzie nie miała już żadnych bliskich jej osób. Postanowiła walczyć o swoje istnienie. Dowiodła tego, kiedy chciała przeciwstawić się Beo, przy ich pierwszym spotkaniu. Trzy razy większe od niej zwierze, w dodatku wrogo wyglądające. Ona chciała z nim walczyć! Od tego momentu chłopak zrozumiał, iż ta dziewczyna jest prawdziwa, nie poddaje się bez walki...Wtedy postanowił podążać za nią, chronić i zaprzyjaźnić się. Widział w niej wartościowego człowieka. Nie to co jego ojciec...
-Jesteś naprawdę silna...ale teraz daj sobie pomóc...- wyszeptał do blondynki, a po chwili spojrzał na nią i otarł jej mokre, poczerwieniałe policzki. Jeszcze raz dokładnie się jej przyjrzał, zobaczył żal, smutek, tęsknotę...potrzebowała kogoś bliskiego. Beo postanowił dla niej stać się jej przyjacielem, nową rodziną. Dlatego posłał jej szczery, życzliwy uśmiech. Dziewczyna widząc to dostała, jakby nowe życie. Jej serce zabiło mocniej i szybciej. Nie trwało to dłużej niż sekundę, ale Yanami dokładnie odczytała to uczucie. Nie widziała co ma z nim zrobić...Tak! Najlepiej będzie jeśli o tym zapomnę...- myślała. Chyba go polubiła. Przez chwilę poczuła, że znalazła prawdziwego przyjaciela. Beo wysłuchawszy tej smutnej, aczkolwiek dziwnej opowieści, doszedł do jednego wniosku.
-To co przeżyłaś, to było wydarzenie które nie miało miejsca w tym lesie od stuleci. Dziadek opowiadał mi o tym. Jest to "Tamno punoa", czyli tak zwana "Mroczna pełnia".Wtedy las zostaje spowity "krwawą" kopułą, dlatego wyglądał tak mrocznie. Natomiast tajemnicze wydarzenia, które doświadczyłaś...te wrota i dziwna aura...nie mam zielonego pojęcia, czy są o tym jakieś zapiski, księgi...Problem, tkwi w tym, że w ostatnim czasie w ogóle nie zanotowano zjawiska tak rzadkiego jak "Mroczna pełnia". - zastanawiał się -To faktycznie nie jest normalne...- zadziwił się chłopak. Jeszcze nigdy nie spotkał się z takim przypadkiem. Zdał sobie wówczas sprawę z tego, iż Yanami nie znalazła się tu z przypadku. Za tym musi się coś kryć -Ta dziewczyna jest wyjątkowa- stwierdził rozmyślając, nad swoimi przypuszczeniami. Może mieć to związek z "crna zemlja(serb.-czarna kraina). Jeżeli faktycznie te wydarzenia łączą się ze sobą to prawdopodobnie Yanami czeka długa i ciężka droga. Mimo tego postanowił poczekać chwilę z poinformowaniem o tym dziewczyny. Nie chciał jej martwić, wystarczająco dużo przeżyła. Na chwilę obecną musi chociaż w małym stopniu zaaklimatyzować się w tutejszych warunkach. Być może kiedyś znajdzie się sposób, aby wysłać ją do domu. Jednakże w głębi serca Beo nie chciał, by tak się stało. Wolał ją teraz mieć przy sobie. chciał się zaopiekować. Nagle zdał sobie sprawę z tego, iż kiedy wrócą do miejsca, które upodobała sobie dziewczyna, nie będzie miała gdzie spać, co jeść i czym się zająć. On by oczywiście był tam razem z nią, mimo tego nie było by z tego korzyści. Beo ma idealną orientację w terenie. Jego nos jest w stanie wyczuć najbliższe miasto z odległości co najmniej pół mili lądowej. Stwierdził iż bezpieczniej będzie się przedostać do Gereset, które jest stolicą Kral'u. Bał się też, iż mogą ich tutaj dopaść złe duchy z crna zemlja. Musiał zabrać Yanami w bezpieczne miejsce, bez względu na to, czy jej się to podoba, czy też nie. Myślał nad tym chwilę, ale w końcu zdecydował się jej o tym powiedzieć. Dlatego zaczął delikatnie:

-W tym lesie znajduje dosyć niebezpieczna strefa...-spojrzał na towarzyszkę z nieco poważnym wyrazem twarzy.

-Jaka? Gdzie dokładnie?- spytała powoli dochodząc do siebie.
-Dokładnie w samym środku lasu...ale do tej pory żaden mieszkaniec nie była na tyle odważny by to zbadać- oznajmił opierając się o głaz -Zwą go starodawną "crna zemlją"- dodał.
-Aha...to my to zbadajmy!!!- rzuciła szybko Yan.
-S-Słucham?!- krzykną -Nie ma mowy nie możemy tam iść! Poznałem już twoją determinację, dlatego sama też tam nie pójdziesz...- oznajmił dziewczynie, po czym złapał ją w talii i delikatnie zarzucił ją na bark.  
 Mimo uporu i protestów ze strony dziewczyny wilk nie pozwolił jej się wyrwać i twardo brnął przez las. Obrał sobie drogę do Gereset. Musiał jak najszybciej przetransportować się wraz z dziewczyną do miasta. Nie widzało mu się ponownie rozmawiać z ojcem, dlatego myślał, by wynająć pokój w jednym z hoteli. Natomiast Yanami w nadziei, iż Beo odpuści, postanowiła uprzykrzyć mu tą wędrówkę najlepiej jak umiała. Ciągle narzekała -Pić mi się chce!, Zmęczona jestem!, Możemy wreszcie chwilę stanąć...?- chłopak niewzruszony dalej szedł wybraną ścieżką. Widocznie nie ruszyły go podstępy zielonookiej. Dziewczyna przekonując się o tym zaprzestała prób wstrzymania wycieczki. W zamian podparła się łokciami o plecy chłopaka. Dzisiejszy dzień był upalny, słońce powoli przesuwało się po widnokręgu niemiłosiernie grzejąc. Taka pogoda zwiastowała nadejście lata. Po dłuższym czasie zatrzymali się, miejsce w którym się znajdowali było przepiękne. Nieduża sadzawka na środku, a w koło niej ogromna ilość przeróżnych drzew. Była to mieszanka iglaków oraz roślin liściastych. Natomiast najbliżej sadzawki rosła duża jabłoń dająca jedyny do tej pory solidny cień. Słońce pięknie odbijało się w tafli wody, rozbłyskując swoje światło w postaci kolorów tęczy. Beo posadził blondynkę pod jabłonią by dostarczyć jej trochę cienia. Sam jednak uklękną przy niej i wpatrując się w duże, szmaragdowe tęczówki dziewczyny rzekł -Zostań tu i odpocznij, zaraz wrócę- po czym poczochrał ją po głowie i powoli wstając sięgną ręką do sadzawki, nabrał w dłonie nieco wody i obmył sobie twarz. Następnie pobiegł w stronę drzew i różnych krzewów zostawiając Yanami pod drzewem. 
   Dziewczyna po kilku minutach zaczęła się nudzić, dlatego wstała z miejsca i rozglądnęła się po okolicy. Oprócz drzew, rosły tu też przeróżnej maści krzewy, jeżyny i grzyby. Zrywała i jadła tylko te, które znała. Z pełnym brzuchem postanowiła przejść się trochę wzdłuż lasu. Wiedziała, że pewnie jej nowy towarzysz wolałby, żeby została w miejscu, ale ona nie umiała siedzieć bezczynnie. Tak przynajmniej mogła poznać trochę okolice i dowiedzieć czego mniej więcej, czego może się tu spodziewać, w końcu jest zmuszona zabawić tutaj nieco dłużej. Podczas spaceru drzewa pomiędzy którymi przechadzała się złotowłosa dawały tak przyjemny i chłodny cień. Słońce było wówczas bezlitosne i jego światło przedzierało się przez korony niektórych drzew. Tutaj było mu nieco trudniej, gdyż drzewa rosły praktycznie tuż obok siebie. Dlatego też szło się tędy milej, ponieważ było dziewczynie chłodniej. Im dalej szła, tym bardziej stawała się senna. Nie wiedziała co ją tak prowokuje, by dalej podążała tym szlakiem, natomiast jej ciekawość przerosła obawy. Zapierała się nogami i twardo trzymała się drzew, by tylko nie zasnąć. Była przekonana, iż znajdzie chociaż część odpowiedzi na nurtujące ją dotychczas pytania. Ten szlak był dziwny, musiała go zbadać, by przekonać się dokąd prowadzi. Być może uda jej się powrócić tędy do domu. Co jeśli to jakieś ukryte wyjście z lasu? Musi to sprawdzić! Nagle z pomiędzy drzew wyłoniła się dziwna, mroczna aura, utrudniała dziewczynie przejście dalej. Mimo trudności, szła jakby pod prąd, stawiając opór ciemnej fali. Dochodziła coraz bliżej, gdy nagle coś złapało ją w tali i zatkało usta. Przerażona dziewczyna nie zorientowała się, kiedy uległa działaniu przytłaczającej aury i po prostu zasnęła. Po przebudzeniu o dziwo znalazła się z powrotem pod drzewem, przy ślicznej sadzawce. Przez chwile czuła się jeszcze trochę oszołomiona, po chwili jednak doszła do siebie. To był sen?- pytała sama siebie -Nie to nie był sen!- odpowiedział jej dosadnie męski głos. Należał do trochę rozgniewanego Beo -Powiedz mi, kto kazał Ci tam iść?!- krzyczał. Dziewczyna nie spodziewała się, iż chłopak tak się zdenerwuje -Mówiłem, żebyś na mnie poczekała...- dodał już trochę bardziej opanowanym tonem. Nie chciał przestraszyć Yanami. Po prostu stracił ją z oczu. Bał się, że coś się jej stało lub co gorsza wpadła w ręce złych duchów. Od zielonookiej biła przyjemna i ciepła aura. Podobna do tej, którą przekazuje im Ceress. Nagle Yukkaido stała się dla Beo skarbem. Nie chciał spuszczać jej z oka. Pragną zawsze już ją chronić. Wiedział, że nie jest zwyczajna. Tak z resztą przypuszczał, że dzierży w sobie, jakby cząstkę Pani Ceress. Nie wiedział czy to może być prawdą, jednakże dostrzegł widoczne zmiany w lesie. Potem spotkał Yanami i jego życie obróciło się do góry nogami. Chciał mieć zatem pewność, iż nic jej się nie stanie. Cenił ją jako człowieka, przyjaciółkę i...nową rodzinę. Chciał dla niej zrobić wiele, lecz nie wiedział co...
Teraz chłopak miał pewność, że musi się jak najszybciej przetransportować do miasta, z dala od tego miejsca. Im dalej od niebezpieczeństwa, tym lepiej...tak przynajmniej przypuszczał. 
-Yan, musimy ruszać- rzekł do blondynki.
-C-Co tak nagle?- spytała oszołomiona -Przepraszam, że się oddaliłam, dobra?!- dodała spuszczając głowę w dół. Chłopak odwrócił się w stronę towarzyszki i spojrzał na nią, kiedy podniosła głowę ich spojrzenia nieoczekiwanie spotkały się. Złoto i Szmaragdy...piękne połączenie, również w tym przypadku. Chwilę, nie dłużej wymieniali się spojrzeniami. Wzrok chłopaka zaczął zawstydzać blondynkę, nie bardzo wiedziała o co mu chodzi, jednak zrozumiała jedno...On chce ją chronić, bez względu na to gdzie pójdzie, Beo ją znajdzie. Wilk zaczął zbliżać się do dziewczyny. Kiedy zatrzymał się tuż przed nią lewą rękę przyłożył do zarumienionego policzka Yan. Prawą chwycił jej drobną bladą dłoń. Chłopak nachylał się coraz bardziej przybliżając się do malinowych ust zielonookiej. Zdenerwowana dziewczyna nie wiedziała jak ma zareagować. Po prostu stała z rozpalonymi policzkami, niemalże stykając się nosami wraz z wilczkiem. Przypomniała jej się identyzna sytuacja, która miała miejsce jeszcze 2 dni temu. Ten dzień również się kończył...Bezlitośnie grzejące Słońce zaczęło znikać z horyzontu, a niebo powoli przybiera kolor purpurowy z domieszką ciemnego błękitu. Gwiazdy poczęły coraz mocniej migotać wysoko ponad ziemią. Na lądzie dwójka ludzi dzieliła oddech, czuła bicie swych serc. Dziewczyna delikatnie rozchyliła usta, mimowolnie stanęła na palcach, chłopak zaczął zbliżać swoją twarz do warg blondynki. Obydwoje powoli zmierzali ku sobie...Słońce już całkowicie zaszło, a niebo z barwy purpurowej przybrało kolor grafitu, a gwiazdy zaświeciły mocniej. Moment kiedy nastała noc, był momentem, kiedy ich usta połączyły się w pocałunku, który trwał. Tak naprawdę, to nie pierwszy blask słońca oznaczał nadejście lata. To pierwsza tak gwieździsta i ciepła noc, zwiastowała nadejście pogodnych i letnich dni. A ten pocałunek...to już zupełnie inna historia...




Udaaało mi się!!!
Boję się, że za bardzo rozwinęłam akcję, ale no cóż trudno,, mój mózg mi kazał xD
-Tak, tak pewnie! Zaraz nam wmówisz, że to normalne u dopier co poznanych ludzi, że się całują -_-
-No a co, nie? Hahaha xD
-Ty to jednak nienormalna jesteś...
-Cicho Rin! Mój blog, moje opowiadanie! Nie wtrącaj się, mogę sobie pisać i rozwijać akcję jak mi się podoba ^^
-Dobra dobra, rób co chcesz, tylko potem mi nie płacz, że nie masz co napisać w kolejnym rozdziale =___=
-Nie martw się, jakoś to będzie ;]

Tak oto prezentuje się 2 rozdział! Piszcie, czy Wam się podobał :) Jeżeli były błędy, to również mnie poinformujcie ^^
>>Pozdrawiam moją czytelniczkę Sakurę ♥ Dzięki, że czytasz te wypociny xD<<

 ♥♥♥Noom, czyli do następnego Jagódki♥♥♥

Dziękuję Wam za 300 wyświetleń!










sobota, 17 stycznia 2015

Rozdział 1 - Ślepota


   Moje oczy nie wiedzą niczego poza tym uśmiechem. Kiedy go nie ma napływają do nich łzy... Mój wzrok zaślepił jego ciepły i życzliwy uśmiech jakże przyjemny, od którego nie mogę się uwolnić. Ten widok nie leczy mnie ale jeszcze bardziej pogłębia moją ślepotę. Żaden lek nie pomoże mi się od tego oswobodzić, dlaczego? Co się stanie jeśli moje oczy nie będą chciały ujrzeć już niczego poza nim? Jednak jakże pięknie budzić się każdego dnia z myślą, że znów zachoruję na jego uśmiech...
Przestań! Nie myśl tak nawet! To nie w porządku, że przez niego znikają mi z oczu rzeczy dla mnie równie ważne. Rodzina, przyjaciele, pasja, marzenia... to wszystko powoli zaczyna spadać na drugi plan... 
   Czuję się bezsilna wobec mojej choroby. Na jej skutek doznałam już pierwszych objawów i schorzeń. Tworzą ię tak szybko, iż moje serce i umysł nie potrafią za tym nadążyć. To okropne, tylko dlaczego sobie to ciągle wmawiam? Ból, który mi towarzyszy jest jak ślepota... obezwładniający. Nie jesteś w stanie tego przezwyciężyć, choćbyś tak bardzo chciał. Ja jestem jak lustro rozbite na tysiąc kawałków, które na dodatek przynosi pecha. Nienawidzę sama siebie za to, że tak bezmyślnie podążałam tą niebezpieczną ścieżką. W końcu doprowadziło mnie to do choroby. Tak naprawdę nie jestem w stanie określić na jaki tym dolegliwości ubolewam. Nie wierzę co mówią mi moi "lekarze". Chcę się wreszcie dowiedzieć, czy dam radę uciec od tej choroby.
 
   Zapadł półmrok. Drzewa jakby zwęglone, na dodatek okradzione z liści. Na niebie zawitał świetlisty srebrno-szary księżyc. Jego promienie przebijały się przez korony drzew, było to jedyne źródło światła. Las będący opisywanym miejscem w północnej jego części ugościł pewną młodą dziewczynę. Miała śnieżno białą cerę przyozdobioną dużymi, szmaragdowymi oczyma. Zgrabny nosek i pełne, malinowe usta dopełniały całość. Jej urodziwa twarzyczka pięknie komponowała się z długimi blond włosami i krwisto czerwonym płaszczem, w który była odziana. Niepewnie kroczyła poprzez obskurny las. Bała się. Nie wiedziała dokąd ruszyć, by na powrót nie znaleźć się w tarapatach. Jedyne co mogła zrobić to czekać na pomoc. Utrudniał jej to księżyc widniejący wysoko na szafirowym niebie. Był przytłaczający, przez to dziewczyna popadała w coraz większą panikę... Wtem niebo przybrało kolor płaszcza zagubionej duszyczki. Źródło srebrzystego światła zostało przysłonięte przez chmury. To bardzo ograniczyło dziewczynie widoczność. Jednakże poczuła wewnętrzną ulgę, iż nie musi już spoglądać w ten oślepiający księżyc. Do tej pory nie potrafiła się od niego uwolnić. Zacisnęła swą drobną, bladą dłoń i ruszyła przed siebie, nie rozglądając się, a tym bardziej wstecz. Pragnęła się stąd wydostać. Po prostu uciec...
   Każdy jej krok stawał się coraz szybszy. Panika rosła w jej oczach, dźwięki wydobywające się z okolicy, szmer drzew, a nawet szum wiatru przyprawiał ją o dreszcze.Na samą myśl o zatrzymaniu się bądź oglądnięciem się przyśpieszała chód, który już dawno przerodził się w bieg. Mknęła między drzewami, krzakami, by tylko uwolnić się od tego lasu. Jednakże najbardziej chciała ukryć się przed oślepiającym światłem pełni. Bała się, że ją oślepi...
Słyszała coraz więcej strasznych odgłosów. Mogła zdać się już tylko na słuch, ponieważ widoczność sięgała niemalże ku zeru. Nagle usłyszała głosy, kilka dosyć znajomo brzmiących. Szybko przemieściła się w stronę wydobywających się dźwięków. Gdy tam dotarła ucichły, a przed jej oczyma, na skraju lasu ukazały się przeogromne pozłacane drzwi, bogato zdobione, Przeróżne wzory grawerowane na drewnie, złota co niemiara, a na górze widniała postać anioła trzymającego srebrny klucz. Całość komponowała się bardzo dostojnie, elegancko i na tyle przekonująco by dziewczyna skora była przez nie wejść. Resztkami sił popchnęła ogromne wrota, w nadziei, że opuści to miejsce. Nie minęła chwila a kobieca postać zniknęła w objęciach świetlistej, białej poświaty wydobywającej się z otwartych wrót.
Po drugiej stronie jej wzrok dojrzał pustkę. Po prostu pustą przestrzeń. Żadnych roślin budynków, ludzi czy zwierząt. Nie było tam niczego... Blondynka powoli zdjęła kaptur ukazując swe piękne, długie, złociste włosy sięgające jej do ud. Podeszła trochę dalej, myśląc, że to jakiś żart. Kiedy zorientowała się, iż straciła wszystko. Nie miała już dokąd wracać, po prostu zabrano jej wszystko co miała. Dom "rodzinę, przyjaciół, pasję, marzenia"...wszystko co było dla niej tak ważne. Wtem jej zielone tęczówki zaszkliły się i zaczęły napływać do nich łzy. Policzki i nos przybrały kolor jej płaszcza, a wargi zaczęły drżeć. Wszystkie uczucia skumulowały się w jej sercu...miała już dość. Nagle głośno załkała, tym samym pozwalając by jej cienki i delikatny głosik rozniósł się po pustkowiu. Jej oczy nie wytrzymywały natłoku łez płynących po spuchniętych policzkach. Mknęły jak rzeka, nieustannie skapując na jej ubranie, które i tak było już przemoczone. Nie chciała ich powstrzymywać. Cały ten cały ból znalazł ujście w postaci łez, tak gorzkich, przepełnionych uczuciami, rozpaczą...Młoda osóbka z żalu oraz złości załapała się za głowę chwytając w swoje słabe, blade dłonie blond włosy. W upuście gniewu pociągnęła je najmocniej jak tylko umiała. Poczuła przerażający ból, mimo tego trzymała je dalej. Jednak cieszyła się, iż mogła tym stłumić swoje uczucia. Chciała tylko poczuć inny ból, cielesny, nie psychiczny- to on jest najbardziej dotkliwy. Jej kolejne próby złagodzenia napływu bolesnych wspomnień zaowocowały tylko kolejnym potokiem słonych łez. Co jej pozostało? Umrzeć? A może powrócić? Po tym wszystkim co przeszła...musi dokonać wyboru. Tyle się męczyła, by stąd uciec, tylko po to żeby tam znowu wracać?! Czy to mnie miało czegoś nauczyć?- myślała -To oznacza, że mam się wrócić?- pytała sama siebie. Zszokowana dziewczyna nawet nie zauważyła kiedy przestała płakać. Po prostu wstała i jak zahipnotyzowana  ruszyła w stronę magicznych wrót i bez namysłu znowu je otworzyła. Ledwo doszukała się klamki, gdyż zamglone od płaczu powieki coraz bardziej opadały nie pozwalając złotowłosej przejść z powrotem. W głębi serca chciała tam wrócić.Ten księżyc tak obezwładniający, lśnił odbijając się w jej zielonych oczach. Dawał jej swego rodzaju znak, że nie ma się czego bać, że nie jest sama...Wtem odzyskała władzę w nogach i ocknęła się z rozmyślań. Biała poświata znów otuliła dziewczynę, a po chwili w pełni ją zakryła. Przez kilka minut nie mogła dostrzec nic poza oślepiającym blaskiem wydobywającym się z potężnych drzwi. Kiedy zaczęła dostrzegać zamglony jeszcze obraz przypominający las przyśpieszyła kroku. Nagle poczuła na swojej twarzy tak dobrze znany blask pełni księżyca. Jej usta mimowolnie wygięły się w uśmiech, a nogi same poniosły ją w znajomym kierunku. Była szczęśliwa, że wróciła...znalazła swój nowy dom.
   Złotowłosa bohaterka na zawsze zamknęła za sobą historię ślepoty. Chociaż nie była do końca przekonana, czy dobrze postąpiła, wielką przyjemność sprawiało jej spoglądanie każdej nocy na ten piękny księżyc...Teraz czeka ją jeszcze więcej przygód w tym mrocznym lesie. Po tych wszystkich wydarzeniach, do tego miejsca zaczęła powracać zieleń. Oznaczało to koniec ciemności...jednak czy dziewczyna sama zdoła przetrwać w tym jednak niebezpiecznym lesie? Może pozna kogoś, kto będzie jej towarzyszył? Czy będzie to człowiek, a może zwierzę, czy jeszcze coś innego? 



~Ohaaaayooo! Wreszcie mogłam Wam pokazać moje dotychczasowe wypociny xD
- I po kiego się tak szczerzysz?!
~Bo mój blog przybiera nareszcie jakiegoś kształtu ^^
-Taka cwaniara, bo mnie ostatnio nie było, co? Teraz już tak szybko nie zasnę!
~No już cicho Rin! Chcę Im coś ogłosić!!!
-A rób co chcesz! *wychodzi trzaskając drzwiami

Dobrze, skoro wyszła to mogę Wam podziękować z ponad sto wyświetleń na moim blogu!!! Chciałabym też podziękować dwóm osobom, które wzięły udział w ankiecie oraz tym co czytają moje wypociny ♥♥♥♥♥ Taaaak wiem, że krótkie, ale wena mi gdzieś po drodze uciekła T-T
~Do następnego jagódki ♥
Standardowo komentujcie, piszcie co jest źle, co wymaga poprawy oraz co Wam się podobało ^^ 

sobota, 10 stycznia 2015

Prolog - Choroba

   Czy ludzie chorzy zawsze są smutni? Nie wiem. Za to chciałabym się dowiedzieć na co ja choruję skoro jestem taka szczęśliwa… Nie potrafię opanować swoich myśli i ułożyć ich w spójną całość. Dlaczego? Co się ze mną dzieje? Czy to może być…choroba?
   Ciągle myślę o jednej osobie…nie mogę wyrzucić z siebie tego co czuję. Nie mam komu się wyżalić, a może nie chce mieć? Mam przyjaciół, niewielu lecz prawdziwych. Jednakże boję się im o tym powiedzieć…
   W końcu się odważyłam. Opowiedziałam komuś mi bliskiemu o mojej chorobie. Ona stwierdziła, że mogę darzyć uczuciem osobę, wokół której krążą moje myśli… Jednak nie bardzo chcę w to wierzyć. Boję się, że moja choroba przeszła na wyższe stadium i będzie się rozgałęziać dotykając każdej możliwej komórki mojego ciała. To boli… tak bardzo rani, kiedy wiem, że w głębi serca chcę tej choroby ale na zewnątrz staram się od niej uciec…
   Moje serce bije tak szybko nawet wtedy, gdy nie ma go w pobliżu. Zwłaszcza, że ostatnio spędzamy ze sobą coraz więcej czasu i z koleżeństwa przerodziło się to w przyjaźń. Sama myśl o nim przyprawia mnie o szybszy rytm serca… Co robić, co? Czy ja naprawdę choruję? Czy potrafię się wyleczyć? Czy ja faktycznie chcę wyzdrowieć?








~Ohaaayoo! Witam wiem, że mój prolog troszkę może zbyt krótki, ale bałam się, że jak przetoczę Wam dalszą część, to wyjdzie to zbyt długie i zrobi się z tego rozdział ;__; Aczkolwiek cieszę się, że w końcu publikuję początek mojego opowiadania, bardzo lubię połączenie normalnego życia ze światem fantasy :3Tak więc myślę wprowadzić to do mojej historii. Mam nadzieję, że się spodoba i zachęcę niektórych do pozostania ze mną na tym blogu i pisania wspólnych opowieści \(^-^)/
(I oto ten moment kiedy powoli rodzi się moje alter ego, obcykane ale musi być xD)

-I co się tak cieszysz?! Nikt tego nawet nie będzie czytał! Hahaha żałosne *ironiczny uśmiech
 -Cicho Rin! Pozwól mi mieć nadzieję (^* ^)
-Nadzieja matką głupich (~ -_-)~ Hyhy ^^
-I co? Nici z moich marzeń o byciu blogerką… *wali głową w klawiaturę
-Eeej…dobrze się czujesz? O_o *popija wodę
-Moje życie nie m sensu!!! *Rin wypluwa wodę
-A-Ale o czym ty myślisz?
-Idę pozbawić się życia za pomocą mydła w proszku (3 T-T)3
-Dobra, dobra! Komentujcie jej posty proszę, bo mi się tu dziewczyna potnie o~o
-Zawsze działa xD

Komentujcie!!! Przyjmę najgorszą, choć w moim wypadku pewnie potrzebną krytykę! Wybaczcie wszystkie błędy, ale od tygodnia jestem chora i mam wówczas gorsze myślenie T-T
Do następnego posta ;***





wtorek, 6 stycznia 2015

Witajcie!

Cześć!

   {Mała aktualizacja}
Witam , nazywam się Berry Fox, ale w internecie możecie znaleźć mnie pod pseudonimem Kagami, Teru (ewentualnie Teru Kagami). Ten blog jest moim pierwszym i powstał on, ponieważ od pewnego czasu, a raczej z dnia na dzień, zaczęłam pisać opowiadanie. Jestem osobą bardzo impulsywną i działam pod wpływem chwili, dlatego czytasz właśnie ten wstęp. Z każdym rozdziałem robię coraz większe postępy, więc uznałam, że upublicznię tą historię i wystawie ją na opinię ludzi. Z początku blog miał być przestrzenią, do publikowania różnych treści, dla wszystkich, jednakże szybko ten pomysł się wypalił i straciłam motywację, a równocześnie nie mogłam oderwać się od pisania rozdziałów. To uświadomiło mi, że ten blog będzie przeznaczony właśnie, do mojego rozwoju jako początkująca pisarka. Nie zmienia to faktu, że ten blog wciąż jest dla wszystkich. Ta historia to miszmasz fantastyki, romansu, dramatu, komedii i zagadek. Sama nie wiem, co z tego połączenia wyszło, ale myślę, że spodoba się (choć wcale nie musi się podobać) każdemu, kto lubi te gatunki, lub ich "hybrydy" że tak to nazwę xD 
Pozdrawiam i miłego czytania. 
Berry
Jestem otaku, więc nie dziwcie się, że główna bohaterka ma japońskie imię >///<
UWAGA spotkacie się też tutaj z brakiem poczucia humoru mojego natrętnego alter ego, któremu nadałam imię Rin *lepiej nie wywołuj wilka z lasu*