-Yanami...Yanami Yukkaido- wciąż powtarzała swoje imię, a jej szept rozbrzmiewał, niemal w każdym kącie obszernej komnaty. Miała tak realistyczny sen. Nie do końca wiedziała, jaki ma to związek z jej obecnym stanem.
Wilki, wiedźmy, lasy, szamani, magia. Te słowa odbijały się echem w jej podświadomości, nieustannie zmuszając ją do refleksji. Ona natomiast chciała zaprzestać jakichkolwiek rozmyślań. Nie spała przez całą noc. Kiedy zjadła, to co przyniósł jej ciemnowłosy, mimowolnie położyła się na jakże wygodnym łóżku i czemu tu się dziwić, że po prostu usnęła. Z zimnej, mokrej gleby, do takiego luksusu to marzenie. Jak na tyle wrażeń, to trzeba przyznać, iż ma dziewczyna mocną głowę. Dumała tak jeszcze przez kilka minut, po czym zerwała się na równe nogi, a w tej samej sekundzie leżała już na podłodze. Trwając w bezruchu z twarzą wbitą w drewnianą posadzkę mruknęła
-Tu nawet podłoga jest wygodna- Nagle do pokoju jak oparzony wpadł Ake robiąc wokół blondynki mnóstwo zamieszania. Towarzyszyła mu jak zwykle jasnowłosa nietoperzyca. Natychmiast rozkazał służkom zająć się zielonooką. One opatrzyły złotowłosą, obmyły i ubrały ją w szaty, jakie wcześniej przyniósł jej ciemnowłosy. Miała na sobie długą suknię, w cielistym kolorze, wyciętą przy dekolcie, tworząc tak zwane serce. Od wycięcia, do szyi widniał biały koronkowy kołnierz. Rękawy również zdobione były śnieżną koronką. Uwydatnioną talię przepasała cienka, kredowa wstęga, zakończona kokardą z prawej strony. Podszyta była satynową halką w tym samym kolorze. Do sukni przypadał jeszcze gorset, jednakże dziewczyna była tak chuda, iż nie było na czym go wiązać. Całość dopełniały śnieżnobiałe, lakierki ze złotymi broszkami przy kostkach. Płową grzywkę, wraz z częścią włosów upięto w kucyka, natomiast pozostałe pasma, lekko pofalowane opadały na jej smukłe, wąskie ramiona. Tym samym odsłonięto twarz blondynki ukazując pełnię jej szmaragdowych tęczówek, bladą skórę i delikatne rysy. Mimo utraty wagi, kiepskiej kondycji i zbladłej cery, na jej policzkach wciąż widniały subtelne rumieńce. Wargi odzyskały swój lekko zaróżowiony akcent, a karnacja bardzo się ociepliła. Jednak, dosyć trudno wychwycić różnicę, pomiędzy bladą skórą, a śnieżnobiałą, cerą porcelanowej lalki. Jedynym ułatwieniem są delikatnie poróżowiałe usta, policzki, obojczyki, kolana, łokcie i uszy. To sprawiało, iż blondynka wyglądała wprawdzie jak krucha, porcelanowa kukiełka. Nikły uśmiech również wkradł się na oblicze zielonookiej, spoglądającej w lustro. Odzyskała już siły, nabrała koloru i tym samym dobrego humoru. Wtem na jej ramionach spoczęły ciepłe, troskliwe dłonie, które należały do Ake'go, stojącego tuż za blondynką. Dziewczyna przymknęła oczy, delikatnie się uśmiechając. Oparłszy głowę o jego tors westchnęła
-Czuję się już lepiej...Dziękuję Beo- chłopak słysząc ostatnie słowo w osłupieniu wytrzeszczył wzrok. Yanami po chwili również się ocknęła i z niemałym zdziwieniem stała wpatrując się tępo w swoje odbicie. Kiedy w końcu dotarło do niej, iż pomyliła imiona, do jej głowy uderzyło milion obrazów na sekundę. To były wspomnienia, które przeżyła wraz z czarnowłosym wilkiem. Uczucie, kiedy oparła się o Ake'go, było jakby znajome. Czuła, już kiedyś podobne ciepło, troskliwe objęcie, przyjemny dotyk dłoni, spoczywający na jej barkach. To wszystko już przeżyła, jednakże imię nie pasowało jej do osoby. Przed szmaragdowymi oczyma pojawiło się oblicze roześmianego chłopaka o ciemnej skórze, kruczoczarnych włosach i przenikliwych, złotych tęczówkach, odbijających w swej głębi blask księżyca. To srebrzyste światło, również wydało jej się znajome. Przy tej cudownej pełni spotkała tego, który od dawna stał się sensem jej życia. Serce zabiło mocniej, a i w oczach zagościł błysk, przyspieszone tętno, nagły przypływ energii, wspomnienia o rodzinie, lesie, Ceres...i Beo. Wszystko zlało się i stworzyło spójną całość. Ake wciąż trwał w bezruchu nie wiedząc co uczynić, kiedy to z jego objęć wyślizgnęła się blondynka, która po chwili stała już naprzeciw ciemnowłosego. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, po czym dodała
-Przepraszam pomyliłam imiona- młodzieniec otworzywszy szarzej oczy odparł
-Nic nie szkodzi, każdemu może się zdarzyć- powiedziawszy to zawiesił wzrok na blondynce, która wydawała się dostać iskry Bożej. Emanowała jeszcze silniejszą energią niż przedtem. Ba! Ta aura była potężniejsza niż kiedykolwiek! W mgnieniu oka zniewoliła cały budynek przekonując Ake'go o jej pochodzeniu. Młodzieniec przełknął głośniej ślinę po czym rzekł do zielonookiej
-Czyli ty jesteś...- tu mu przerwała
-Yanami Yukkaido, nowa Matka Lasu! Do usług!- powiedziała z ogromnym entuzjazmem, salutując jak żołnierz. Błękitnooki szybko padł na kolana uchylają przed nią czoła. Ona jednak położyła dłoń na jego ramieniu, po czym rzekła ciepłym i delikatnym tonem
-Nie kłaniaj się. Jestem ci dłużna, za opiekę, jaką nade mną sprawowałeś- oznajmiła. Chłopak nie zaprzestał oznak szacunku
-Nie. Potraktowałem Panią tak nonszalancko, proszę niech zechce Pani przyjąć moje najszczersze przeprosiny!- zacisnął zęby i zniżył się jeszcze bardziej, wprawiając blondynkę w zakłopotanie. Ta poklepując go po ramieniu, lekko się zaśmiała, po czym dała znak Ake'mu, by powstał. On posłusznie wykonał prośbę, natomiast zielonooka zwróciła się do niego z zapytaniem
-Czy pomógłbyś mi dostać się do Kral'u?
***
Krzykliwy tupot stóp roznoszący się po pokoju, uszy zmęczone ciągłym skrzypieniem desek podłogowych, a osoba chodząca po pomieszczeniu jest wręcz kłębkiem nerwów. Zmartwiony wyraz twarzy do połowy przysłaniały kruczoczarne kosmyki włosów, które sterczały na wszystkie strony. Pałętał się to w jedną, to w drugą z rękoma założonymi do tyłu. Swój wzrok zawiesił na podłodze wnikliwie obserwując jak deski uginają się pod jego ciężarem. Zmęczone, przekrwione oczy ledwo co widać spod sinych powiek. W lewej ręce zaciśniętą miał czerwoną wstążkę, która niedawno jeszcze widniała na jej złocistych włosach. Z taką lekkością wiązała ją na upiętych blond kosmykach, które jakże pięknie lśniły w blasku słońca. Ostatnio kiedy ją widział, ze złocistych włosów pozostały tylko cienkie wypłowiałe pasma, suche niczym siano. Nie wiedział już ile czasu minęło odkąd się zawieruszyła. Dwie doby temu leżała jeszcze w szpitalu, kiedy nagle zniknęła. Prawdopodobnie przedostała się na zewnątrz przez otwarte okno. Wszyscy twierdzili, że ktoś ją uprowadził. Beo również należał do tych osób, jednakże on miał już upatrzoną pierwszą podejrzaną. Wtem do pomieszczenia zawitała białowłosa wilczyca z dość nietypowym wyrazem twarzy. Zdyszana opadła na fotel, po czym spojrzała na Beo i z wielkim entuzjazmem rzekła -Mamy ją!- Chłopak zacisnął mocniej pięści i prędko skierował się do wyjścia, a Rubia natychmiast podążyła za przyjacielem. Białowłosa wyprzedziła wilka i stanąwszy na przeciw niego wystawiła w jego kierunku dłoń, by go zatrzymać. Lekko się skrzywił, okazując swoje niezadowolenie, natomiast jasnowłosa przyjaciółka zmierzywszy obojętnym wzrokiem chłopaka rzekła z powagą -Nie oznacza to, że cię tam wpuszczę- kończąc zmieniła ton na bardziej groźny. Beo nie bardzo się przejął ostrzeżeniem ze strony dziewczyny i minął ją z rękami w kieszeni. Nagle poczuł, że ta wciąż usiłuje go zatrzymać. Stała odwrócona do niego tyłem, trzymając go za ramię. Beo parsknął na nią i chcąc ruszyć dalej szarpnął się do przodu. Usilnie próbował wyrwać się dziewczynie. Mimo to białowłosa coraz mocniej ściskała ramię chłopaka. Głowę spuściła w dół, a chwilę później na ziemie zaczęły skapywać krople, skrzących się łez. Wilk wyzwolił się z jej uścisku, po czym mruknął -Płacz ci nie pomoże- wtedy ruszył dalej przekonany, że przyjaciółka udaje. Kiedy był jeszcze niedaleko niej usłyszał jej cichy szloch. Zaraz po nim, podniosła głowę i drżącym głosem krzyknęła -Też się martwię!- wciąż płacząc. Nie blefowała. Szczere łzy zdobiące jej policzki, zdziwiły chłopaka i zmusiły do ustanku.
-Też się martwię...- powtarzała -chcę żeby wróciła- znowu spuściła głowę w dół. Na ziemi ponownie zaczęły pojawiać się małe kropelki słonych łez. Dziewczyna zacisnęła dłonie w pięści i zaczęła dukać pod nosem -Proszę nie rób niczego pochopnie...- Beo zmrużył lekko oczy i zawiesił wzrok na białowłosej. Ona wciąż powtarzała -proszę poczekaj jeszcze chwilę, wróci, tak kobieta jest niewinna- z każdym jej słowem w wilku wzbierał się gniew. Zamierzał własnym rękoma pokonać tą wiedźmę, zmusić ją by oddała mu blondynkę. Miał już dość tej pustki, która tak nagle ogarnęła jego serce. Ileż miał tak czekać, bezczynnie tracić czas? Im dłużej siedział samotnie na fotelu i wpatrywał się w okno, tym większy ból odczuwał. Smutek, to uczucie kłamliwe. Nikt nie chce pokazywać swojego cierpienia, słabości. Ukrywać swój ból po drugiej stronie lustra, tak nieodpowiedzialnie brnąć w to błogie kłamstwo i pozostawiać za sobą to, co nam przeszkadza. Krzyczeć całemu światu, że wszystko jest w porządku, kiedy tak naprawdę dryfujesz na granicy załamania. Czy tego chciał? Tego tak bardzo pragnął? Nie, od tego chciał uciec. Nie musieć już udawać, zakładać maski obojętności i sprawiać wrażenie niewzruszonego, a łzy wylewać w samotności, tak by nikt się nad nim sztucznie nie litował i nie mówił mu "wszystko będzie dobrze", mimo iż nigdy nie było i nie będzie. Przy niej, każde kłamstwo wychodziło na jaw, ona wiedziała kiedy jego serce płacze. Znała niemalże każdą słabość, widziała wszystkie twarze. Z resztą tylko przy niej je pokazywał. Na nowo otworzył swoje serce na świat. Przy jej uśmiechu...wszystko jest piękne. Nawet smutek, ból, cierpienie nabierają innego znaczenia, chociaż kiedy ona mu towarzyszy, te uczucia wcale mu nie doskwierają. Stają się tak odległe, czasem nawet zapomina, czym są. Łzy... nawet one wyglądały piękniej na jej porcelanowych policzkach, mimo iż nie chciał ich widywać. Tak niewinnie płyną po bladej, gdzieniegdzie lekko zaróżowionej cerze, po czym głucho odbijają się od ziemi tworząc cudowną melodię.
Każda myśl o niej popychała go ku dalszej refleksji, która nigdy się nie kończyła. Nieustannie rozwodził się nad swoim życiem, po czym przypominał sobie o ile piękniejsze ono jest, kiedy ma Yanami przy sobie. Po prostu lubi o niej myśleć, to zawsze go uspokaja, jednak ma w sobie trochę nostalgii i smutku. Z tej zadumy wyrwał go szloch dziewczyny. Drogiej mu przyjaciółki, która również martwi się o blondynkę. Poczuł na swojej twarzy lekki powiew wiatru, który wydawał się jakby prowadzić ku niej, mówić mu by pocieszył ją, chociaż sam nie był w najlepszym nastroju. Mimo to żółtooki podszedł do Rubii, delikatnie położył ręce na jej ramionach i rzekł -Ostrzegałem ją, że jeśli tknie Yanami to ją zabije- jej tęczówki zrobiły się wielkie niczym pięciozłotówki -Jak to zabi...jesz?- wyszeptała drżącym głosem, zabarwionym przerażeniem. Nie odpowiedział. Wpatrywała się w jego przydymione, zasnute nienawiścią i rządzą krwi oczy, oczekując odpowiedzi. Chciała usłyszeć, że to nieprawda, że kłamie, że jej nie zabije. Przecież Beo nigdy by się do tego nie posunął, wierzyła, iż po chwili chłopak zaśmieje się jak zawsze i ją pocieszy. Niestety tym razem był śmiertelnie poważny, naprawdę chciał zemści się na niewinnej kobiecie. Rubia wyrwała się spod jego dotyku i wykrzyczała mu prosto w twarz -Jeśli ją zabijesz...nie zobaczysz już Yanami!- wrzeszczała zrozpaczona. Beo mocno zraniły słowa białowłosej. Podszedł do niej i tym razem chwyciwszy za ramię dziewczyny szarpnął ją do siebie i wysyczał w jej stronę -Co przez to rozumiesz?- Rubia patrzyła na niego gniewnym wzrokiem po czym sprzedała chłopakowi prawego sierpowego, co sprawiło iż ją puścił. Strużka krwi spłynęła po wardze ciemnowłosego, który nie do końca wiedział co się przed chwilą stało.
-Nie traktuj mnie jak ofiarę losu, wiesz że potrafię porządnie przypieprzyć- powiedziała niskim, a zarazem donośnym głosem. W wilku wezbrał się gniew. Mimo to jej nie oddał. Jedyne co zrobił to odwrócił się tyłem do dziewczyny i mruknął -To nie z tobą mam zamiar walczyć- zostawił ją samą i pobiegł w stronę pałacu królewskiego. Emocje opadły,a Rubię naglę opuściły wszelkie siły.
-Jak zwykle uparty...- burknęła sama do siebie.
-Gdzie jesteśmy?- spytała Yanami. Dziewczyna była zauroczona lotem podniebną dorożką unoszoną przez nietoperze. Ta rasa jest najbardziej dostojną ze wszystkich części lasu.Przemieszczają się tylko w taki sposób -Jesteśmy w Marsyvie. Już niedaleko- młody książę nawet na sekundę nie spuścił wzroku z blondynki. Ona zaś zastanawiała się jak bardzo różnią się te cztery rasy. Poznała już dwie z nich, aczkolwiek ich kultury wydają się być tak zupełnie. Nietoperze sprawiają wrażenie bardziej eleganckich i tradycyjnych niż wilki. Jej spostrzeżenia są trafne. Żyją spokojnie i opływają w wiele dóbr, mają wszystkiego pod dostatkiem. Podróżują z klasą, są wyniosłe i nie lubią przebywać poza własnymi granicami. Uważają pozostałe części lasu za brudne i zawszone nory. Natomiast książę Ake uznawany jest za szarmanckiego, czarującego łamacza serc. Ponoć zapraszał już na zamek mnóstwo młodych dziewczyn ale jedyna jaka została przy jego boku najdłużej jest Misa, wysoka brązowooka nietoperzyca o długich, prostych i jasnych włosach wpadających w odcień bladego różu. Mimo tego ich relacje są skomplikowane. On wykorzystuje dobroć towarzyszki i bawi się jej uczuciami, robiąc jej niepotrzebne nadzieje, a ona wierząc w to narzuca mu się i swoją nachalnością odpycha go od siebie. Tym razem Ake kazał dziewczynie zostać w pałacu. Nie chciał, by ta przysparzała mu kłopotów i uprzykrzała wszystkim podróż swoją gadatliwością. Ale najbardziej bał się jej chorobliwej zazdrości, która najbardziej go denerwowała.
Zlekceważywszy zakaz swojego "pana" Misa podążała za dorożką pod zwierzęcą postacią.
Czy ona uważa mnie za idiotę?! - Ake doskonale wiedział iż dziewczyna za nimi leci, mimo że ta usilnie stara się zakamuflować. Ake głośno westchnął, a po chwili powrócił do przyglądania się pięknej Matce Lasu. Byli już bardzo blisko granicy. Młody książę obawiał się jednak powrotu blondynki do Kral'u, ponieważ nie będzie mógł już mieć jej tylko dla siebie. Nie wiedział też, iż dojdzie do jego konfrontacji z Beo.
***
Wchodząc, a raczej wparowując do komnaty królewskiej naszło go uczucie nostalgii. Aczkolwiek tym razem zamierzał rozprawić się nie z ojcem, a z Ivicą- tajemniczą przybyszką, która rzekomo ma stać za zniknięciem Yanami. Wraz z wyważeniem wrót komnatę wypełnił niewyobrażalny huk, który natychmiast dotarł do uszu lisiej wojowniczki.Odruchowo zwróciła wzrok w stronę wyważonych wrót. Jest tak jak przewidziała. W wyniku nagromadzonych podejrzeń wobec kobiety, po zniknięciu Yanami chłopak zamierza zaatakować Ivicę w celu uzyskania informacji na temat zaginionej. Niestety przybyszka jest niewinna, ma alibi, potwierdzi to sam król, gdyż całą noc spędzili na naradzie w sprawie poszukiwań Matki Lasu. Mimo tego Beo w to nie uwierzy, jest tak zaślepiony samotnością i pragnieniem odszukania blondynki, że nie zważy na ani jedno słowo. Wojowniczka widząc ślady krwi na twarzy ciemnowłosego, zamierzała wzbudzić w nim jeszcze większą chęć zemsty -Ooo...widzę, że się rozgrzałeś. Pozwól że zgaszę twój zapał- uśmiechnęła się szyderczo -Zamknij mordę...- wysyczał przez zęby. Król przyglądał się im z obawą o swojego syna. Natomiast Ivica była zadowolona z obrotu spraw. Lubiła dawać nauczki młodym i porywczym "nieudacznikom"- jak to miała w zwyczaju ich nazywać.
-Czyli mam rozumieć, że chcesz się mnie pozbyć?
-A po co tu przyszedłem?- spytał sarkastycznie.
-Rozumiem...Czyli nie zależy ci na małej Kapłance?- spytała z nikłym uśmiechem na ustach.
Po tych słowach jego nerwy, jak były w strzępkach, tak już całkowicie stracił cierpliwość. Bez zastanowienia ruszył na szarowłosą. Ta w oka mgnieniu znalazła się na drugim końcu pomieszczenia. Chłopak nie zauważył nawet kiedy uniknęła jego ataku -Zabawa w kotka i myszkę, tak?- parsknął pod nosem.Ona wciąż się uśmiechała. Jej szyderczy wyraz twarzy odbijał się w jego przepełnionych rządzą mordu tęczówkach. Zmarszczył brwi, chwycił mocniej rękojeść miecza i ponowił atak. Tym razem rozpędził się i wyskoczył odbijając się od podestu, na którym stał tron. Wykorzystał otoczenie by zaatakować z powietrza. Kobieta niewzruszona zamknęła oczy, po czym znów niespodziewanie zniknęła z pola widzenia młodzieńca. On natomiast wbił miecz, zamiast w przeciwniczkę w podłogę, co go rozzłościło na tyle iż błyskawicznie odwrócił się, kierowany węchem i wymierzył cios. Przed nim stała Ivica z szeroko otwartymi oczyma, gdyż miecz Beo spotkał się z jej obliczem. Z lewego policzka zaczęła sączyć się krew, a ona natychmiast odskoczyła na bezpieczną odległość. Do tej pory nie spotkała kogoś, kto byłby w stanie zranić ją po kilku minutach walki. Jej oczy zaintrygowane młodym wilkiem zaczęły się jarzyć, a uśmiech powrócił, tym razem ukazując śnieżnobiałe kły.
-Przyznam iż mnie zaciekawiłeś...- rzekła zadziwiona -Dlatego skończymy to szybo! - krzyknęła.
Wtem ruszyła na niego, jakby z prędkością światła, a Beo nie zdążywszy nawet złapać oddechu leżał już na ziemi. Ledwo co się podniósł, kiedy jakaś nieopisana siłą przygwoździła go na powrót do zimnych płytek, na tyle mocno, że wszystkie się pokruszyły. Chłopak zostawił po sobie ogromną wyrwę i po chwili leżał już w kupie gruzu piętro niżej. Tumany kurzy spowiły niemal cały obszar, a Król uświadomiwszy sobie co się właśnie stało krzykną -Beo! Zakończcie tą walkę w tym momencie!- Nie mógł dojrzeć ani swojego syna, jak i również Ivici. Jego uszy dosłyszały jej głos mówiący -Skoro Król tak mówi...myślę, że na tym zakończymy naszą zabawę- westchnęła. Beo nie dość, że nie mógł się ruszyć, to jeszcze nie było go słychać. Chłopak stracił przytomność.
-Hmmm...nie chciałam go aż tak rozłożyć- mruknęła przygaszona. Podeszła do pozostałości po zniszczonym suficie, zbroczonym krwią chłopaka i podniósłszy go przerzuciła jego nieprzytomne ciało przez ramię. Król rozgniewany zszedł na dół, a chwilę potem stał już na przeciw wojowniczki. Zmartwionym wzrokiem spoglądał na pokiereszowanego syna, po czym spojrzał na nią i gniewnym głosem oznajmił -Najpierw przetransportujemy go do szpitala, a następnie zaproszę cię na rozmowę w cztery oczy- kobieta nikle się uśmiechnęła i przymrużyła oczy -Jak sobie życzysz...Królu- rzekła.
Dorożka zatrzymała się tuż przed bramami do Gereset. Yanami wypadła z niej jak burza, a zaraz po niej Ake, jednakże on z parasolką. Z racji iż nietoperze prowadzą nocny tryb życia, nie widuje się ich w świetle dziennym, ponieważ im po prostu szkodzi.
Przeszła przez tak dobrze znane jej wrota i zaczęła biec, gdzie? Tam, gdzie prowadzi jego energia. Bardzo się martwiła, gdyż dochodziła ona ze szpitala, mimo tego miała nadzieję, że nic mu nie jest. Ake zdziwiony zachowaniem blondynki podążał za nią chcą dowiedzieć się dlaczego tak nagle wybiegła po tym jak wylądowali. Miał mieszane uczucia co do jej powrotu, jednak wciąż się nie sprzeciwiał.
Tup, tup, tup...z każdym krokiem coraz bliżej. Jeszcze tylko kilka chwil. Ostatni krok doprowadził ja pod białe drzwi oznaczone liczbą 256. Stała lekko drżąc, po czym niepewnie chwyciła klamkę...Co mnie czeka po drugiej stronie? myślała. Drzwi w pewnym momencie się otworzyły. Dziewczyna nie wiedziała nawet kiedy pociągnęła za klamkę. Wpierw otumaniła ją anemiczna biel, a po chwili z pomiędzy niej zaczął wyłania się zarys pokoju szpitalnego. Okna, kroplówka, łóżko i osoby zgromadzone wokół...kto leży na tym łóżku? Nagle obraz całkowicie się wyostrzył. Wtem osoby stojące przy łóżku odwróciły się, odsłaniając chorego, albo raczej poszkodowanego...Beo Klijovę. Dziewczyna nie drgnęła, nie mogła też wydusić z siebie ani słowa. Szmaragdowe tęczówki zaszkliły się, a po chwili wypuściły krople słonych łez, wolno spływających po zarumienionych policzkach. Milczenie przerwał ojciec pacjenta -Zostawmy ich samych-rzekłszy to wyszedł wraz z całą gromadą zamykając za sobą drzwi. Obydwoje znów trwali w błogiej ciszy. Nie była ona pusta, ale wypełniona mnóstwem uczuć. Niewinna cisza, którą się porozumiewali.
-B...B-Beo?- wydukała drżącym od płaczu głosem -Wróciłam!- dodała z uśmiechem, szczerym, tym który najbardziej kocha. On również nie szczędził sobie łez.
*Witaj w domu*
Dla nich czas stanął, wszystko nagle przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. Dziewczyna po raz kolejny utonęła w jego ramionach. Mimo iż od czasu do czasu syczał z bólu, nie pozwolił jej uciec. Jedynie tulił ją do siebie jeszcze mocniej. Dał się ponieść chwili i wypowiedział dwa słowa, tak ważne dla niego, ale jej nieznane:
"Volim te"
Po czym pogładził ją po policzku i delikatnie ucałował czoło.
*****************************************************
Ostatni rozdział...pierwszej części xdd
Matko i córko skończyłam~!!! Jestem niezadowolona tylko z niektórych fragmentów, a końcówki nawet nie przeczytałam ;-; Wybaczcie jest 02:20 o_O po prostu mi się nie chce xd Ale dostałam zastrzyku weny, nie wiem po czym...A rozdziały nie pojawiały się dlatego iż zajęłam się tworzeniem własnej mangi *O* Tak mnie to pochłonęło iż najzwyczajniej w świecie zapomniałam o blogu T-T Wybaczcie mi nieobecność i nie zabijcie za ten rozdział >.<
Tak dobrze widzicie zapowiada się kolejna saga "Pełnia" ;*
Życzę udanych ostatnich już tygodni wakacji :c Wykorzystajmy ten czas jak najlepiej <3
Pozdrawiam Berry ;D
*Coś wychodzi z szafy*
-Rin?!
-Nie zapomnijcie o mnie...*szlocha wyciągając rękę do monitora*
-Boszzz wróciła...>_>