Nastał nowy dzień. Kolejna data, jest pustą kartką, na której od zera nanosi się kolory, słowa, obietnice, czyny, szczęście, smutek, złość, śmiech, czy ból. Na nowo można zapisać historię. Tą zaś opowieścią będą żyć ludzie i wilki. Czy będzie to bajka, czy może dramat?
Na razie jednak, zostawmy te wróżby i skupmy się na teraźniejszości.
Ojciec Beo uznał, że bezpieczniej będzie, jak Yukkaido zamieszka jedną z komnat w pałacu królewskim. Jako że jest najważniejszą osobą w całym lesie, mimo jej sprzeciwów otrzymała najlepszą kwaterę równającą się nawet z królewską. Sypialnia znajdowała się zaraz obok sali obrad, od strony wschodniej wieży, ku niezadowoleniu Beo, gdyż jego pokój jest usytuowany po zachodniej baszcie. W ciągu dnia mijali się tylko na głównym holu, kierując się do jadalni. Stamtąd, zaraz po skończonym śniadaniu Yanami wracała na spotkania do sali obrad, w sprawie dyplomatycznych wypraw do reszty leśnych krain. Tam spędzała od dwóch do trzech godzin, czasem na samym siedzeniu i słuchaniu jak król kłóci się z Ivicą, a zazwyczaj kończyło się to zmuszaniem blondynki do poparcia którejś ze stron. Beo zaś trenował z Nadą, dla zabicia czasu. Bliżej wieczoru padnięta zielonooka sunie w stronę swojej komnaty i spędza kolejną godzinę w łazience. Chłopak zdążył się już nauczyć rozkładu dnia blondynki, Po treningu nie szedł już do Yanami, bo ilekroć wcześniej pukał i nasłuchiwał, słyszał tylko dźwięk wody, wskazujący na to, że dziewczyna bierze kąpiel. Coraz rzadziej się widywali, a to spędzało mu sen z powiek. Bał się, że z czasem nie wymienią już spojrzeń, mijając się w korytarzach. Sfrustrowany leżał na łóżku z założonymi do tyłu rękami, wciąż myśląc o blondynce. W końcu się zdenerwował, co jest mało powiedziane, bo wypadł z pokoju jak szalony (albo jak idiota xd-dop. autorki) i bez zastanowienia popędził do sypialni blondynki. Mijające go służki usuwały się z drogi, a wręcz odskakiwały przerażone, przygwożdżone do ścian. Wszystkie śledziły go zdziwionym wzrokiem, po czym zaczęły chichotać pod nosem, patrząc znacząco po sobie. W drodze do komnaty zielonookiej czarnowłosy rozmyślał też o zmianach, które nie tylko on zauważył. Mimo że pałac był wielki, to od pewnego czasu aura w nim panująca zmieniła się ze sztywnej i posępnej, na bardziej przyjemną i rodzinną. Każdy z przyjemnością wstawał rano, wykonując swoje codzienne prace i obowiązki. Coraz więcej osób pojawiało się w pałacu, wilki krzątały się po całej siedzibie, więc rychło opanowywał ją zgiełk, rozmowy, a nawet śmiechy. Nie tylko wielka zmiana ze strony króla ociepliła atmosferę, ale przede wszystkim działanie Matki Lasu. Jej serdeczny uśmiech i energia w mgnieniu oka rozniosła się aż po każdy kąt zamku i udzieliła wszystkim wokół.
Kąciki ust pomknęły ku górze, na myśl o blondynce, a zdawało mu się, że jest ciągle w ruchu. Nagle poczuł na swoim barku lekkie klepnięcie, po czym się ocknął i natychmiast zawrócił w stronę sprawcy. Tam jego oczy napotkały dwa, lekko drwiące rubiny, również patrzące na czarnowłosego. Chłopak od razu się się skrzywił na widok białowłosej lisicy i szybko parsknął w jej stronę - Czego chcesz? Nie widzisz, że się śpieszę?! - ta w zdziwieniu otwarła szerzej oczy, jakby zdębiała. Chłopak poczuł się zakłopotany brakiem odpowiedzi, co z resztą było widać po jego rumieńcach.
- Że co?! - Ivica wybuchnęła śmiechem, tak głośnym, że służki sprzątające na uprzednim korytarzu bez problemu go dosłyszały.
- Z czego rżysz?! - do tej pory żadne z tych pytań nie otrzymało odpowiedzi (xd).
- Idioto, p-przecież ty stoisz w miejscu - wydukała przez śmiech, któremu zaczęły towarzyszyć już łzy.
Chłopak tak się zamyślił, że nie zauważył, kiedy stanął w martwym punkcie, z głową w chmurach. Gdy sobie to uświadomił, jego twarz przybrała jeszcze głębszy odcień czerwieni, niż ten, zazwyczaj towarzyszący zawstydzonej Yukkaido. Można by rzec, że równał się on purpurze. Na nieszczęście biednego wilka, białowłosą rozbawiło to aż do płaczu. Ten spuścił głowę w dół i wymijając leżącą na ziemi i tarzającą się już ze śmiechu lisicę burknął po nosem - Tylko na chwilę się zatrzymałem - co również wychwyciły czułe uszy kobiety. Ona zaś próbowała zakneblować usta, by już do reszty się nie rozłożyć, po usłyszeniu rozżalonego głosu chłopaka.
Wilk z urażoną dumą, szybko pokonał ostatni *wiraż i wreszcie ruszył ostatnią prostą do pokoju blondynki.
Jeszcze zarumieniony zaczął się wahać, czy zapukać. Był już tak skołowany i zarazem zmęczony, ale szybko się przełamał i delikatnie zastukał w masywne dębowe drzwi sięgające niemalże do krzyżowego sklepienia. Wymyślne wzory wyryte na wrotach przykuły jego uwagę, w czasie oczekiwanie na jakikolwiek znak z drugiego pomieszczenia. Beo zdążył się już uspokoić i znów oddać rozmyślaniom. Usiadł więc pod jedną z kolumn i oparłszy głowę o ścianę, wykończoną akwamarynową glazurą zawiesił wzrok na suficie. Po chwili zaczął wędrować oczyma, lustrując cały korytarz. Mieszka już w tym budynku niemalże całe swoje życie, a ani razu nie zwrócił uwagi na architekturę tego miejsca. Jest na co patrzeć. Korytarze, które zwykłe wić się przez całe zamczysko wyłożone są winnymi płytkami, których połysk pozwala przejrzeć się jak w lusterku. Co kilka metrów widnieją proste kolumny, równie ascetycznie zdobione. Pomiędzy kolumnami, w dostosowanych do sklepienia półokręgach mają swoje miejsce portrety byłych władców, zasłużonych żołnierzy, bohaterów i innych godnych uwiecznienia na płótnie osób, chociaż wiele z tych wnęk jest pustych i czeka jeszcze, aby je wypełnić.
Wszystko w tym pałacu jest zachowane w kolorystyce trzech barw: dominującej czerwieni, odcieni błękitu i żółci oraz złota. W tej samej odległości, jak między kolumnami, z sufitu zwisają piękne, mosiężne żyrandole, kształtem przypominające lampiony ogrodowe. Mimo że są gęsto rozmieszczone, po zmroku nie dają aż tyle światła. W innych częściach zamku korytarze od zewnętrznej strony posiadają okna, które wypełnione są skromnymi witrażami, w czarnych, metalowy chramach.
Jego powieki nagle stały się ciężkie, a głowa mimowolnie zaczęła osuwać się opierając swój ciężar na najbliższej kolumnie. Może nie była to najwygodniejsza poduszka, ale ze zmęczeniem nigdy nie wygrasz. Chłopak po chwili zasnął, choć w myślach przyrzekał, że utnie sobie tylko krótką drzemkę.
W komnacie niby głucho, jakby ktoś umarł. Jednakże nikt nie zakończył żywota, a jedynie zasnął w wannie. Blondynka również obiecała sobie się jedynie zdrzemnąć. A wyszło jak wyszło. Pomieszczenie, w którym przysypiała zielonooka, było ubrane w większości w biel z akcentami czerni i złota. Posadzka w prowadzącej barwie śnieżnobiałej. Jednolicie położona, wypolerowana, na "lustrzany" błysk. Ściany wyłożone na całej powierzchni drobną płytką ceramiczną również bialuteńkie, a na suficie widniało pokaźne lustro, w pięknej złotej ramie, o motywie roślinnym. Takie same, tylko elipsowate wisiało również nad zlewem. Półokrągłe okno przykrywały masywne, czarne płachty, wiszące aż do ziemi, gęsto przewieszone przez złoty karnisz.
W jej głowie rozbrzmiewał jakby dźwięk dzwonków, a może bardziej dzwonka szkolnego. Wyobraziła sobie siebie, znów w tym błękitno-białym mundurku, z czerwoną kokardką przy kołnierzyku. Pamięta swoich znajomych ze szkoły. Powoli kończyła już gimnazjum.
Ciekawe, czy teraz byłabym w liceum... - myślała. Nagle ten dźwięk zaczął robić się coraz głośniejszy.
Dziewczyna gwałtownie obudziła się i szybko rozejrzała po pokoju. Nie była to ani jej klasa, a dzwonek, który słyszała, to był telefon, dzwoniący na pozłacanej toaletce, tuż przy wannie. Blondynka w miarę szybko się ocuciła i odebrała.
- Halo?
- No wreszcie! Ileż można się dobijać?! - Yanami usłyszała dobrze znany jej głos. To była Rubia.
- P-Przepraszam...trochę mi się przysnęło...- zaczęła ziewać.
- Eee...jak już spałaś, to przepraszam. Nie chciałam cię budzić - rzekła lekko zakłopotana białowłosa.
- N-Nie! Wiesz..bardzo dobrze, że to zrobiłaś, bo akurat biorę kąpiel i...
- Co proszę?! - nie pozwoliła jej dokończyć - Ty nienormalna jesteś, chcesz się utopić?! - zaczęła wrzeszczeć do słuchawki. Blondynka poczęła się nerwowo śmiać. Potem zaś mogła usłyszeć już tylko dziwny dla niej bełkot, pewnie po serbsku. Niemniej nie brzmiał on jak komplementy.
- Dobra słuchaj mnie ty tępy krasnalu... - "opanowała" się już trochę - Dzwonię do ciebie tylko dlatego, że Ivica ponoć leżała na ziemi i chichotała po wschodniej stronie wieży. Dziewczyny sprawdziły i...no nie była pijana. Ale mówiła, że...ehhh - zawiesiła się na chwilę - dobra cytuję: "Wilczek rozmarzył się o roszpunce" - ona, podobnie jak służki nie zrozumiała o co chodzi roześmianej lisicy, ale przede wszystkim po raz pierwszy zobaczyły ją w takim stanie.
- Wilczek? Że niby kto? Beo? - zadała serię pytań białowłosej wilczycy.
- Noo na to wygląda - potwierdziła
- Mogłabym pójść do pani Ivici...- zasugerowała.
- Może nie koniecznie pytaj się tej dziwaczki...ale pogadaj z Beo, jak chcesz się czegoś dowiedzieć - poradziła dziewczyna.
- Dziękuję Rubio - zaśmiała się blondynka - Muszę kończyć - dodała ciepło.
- Pa - rzuciła szorstko wilczyca, po czym szybko się rozłączyła. Jednak mimo tej oschłej odpowiedzi, Rubia cieszyła się, że w końcu odważyła się na pierwszy ruch.
Młoda wilczyca mieszkała w skromnej, aczkolwiek obszernej kwaterze, na trzecim piętrze żeńskiego akademika wojskowego. Jest on dość sporo oddalony od zamku królewskiego, ale zaprzyjaźniona pokojówka z pałacu szybko dała jej znać o dziwnym incydencie na korytarzu oraz otrzymała numer, by móc połączyć się z blondynką.
Wracając do mieszkańców rezydencji królewskiej. Yanami w miarę szybko uwinęła się w łazience i pośpiesznie ubrała koszulę nocną, którą przygotowała jej służąca. Przez chwilę zastanawiała się, czy pokojówka nie pomyliła odzienia, ponieważ owa koszula wyglądem bardziej przypominała suknię niż ubiór do snu.
Chwyciwszy za klamkę rychło szarpnęła drzwi do siebie, a za nimi ujrzała chłopaka twardo śpiącego na zimnej podłodze. W pierwszej chwili zdziwiła się na jego widok, po czym przeszła przez próg i cicho przymykając drzwi potruchtała w stronę śpiącego. Wiedziała jak bardzo wyczulone są wilcze uszy, a zależało jej na tym, by go nie zbudzić. Przykucnęła naprzeciwko młodzieńca i mierzyła ucieszonym wzrokiem twarz czarnowłosego. Nie widziała go jeszcze śpiącego, choć może nie jest to jakiś fenomen. Mimo wszystko zależało jej na tym, by utrwalić w pamięci tę chwilę, kiedy widzi Beo tak bezbronnego i spokojnego. Nie mówiąc już o tym, że nadarza się okazja, by bezkarnie wpatrywać się w wilka i nie zostać skarconą. Jego wybuchowy charakter, w pewnym sensie go usprawiedliwiał. Jednakże Yanami zawsze była w jego rękach niczym kukiełka. Robił z nią, co chciał, oczywiście nie dosłownie. Wzrost blondynki przekłamywał jej wiek, gdyż patrząc na nią nikt nie uwierzyłby, że ta mała blondyneczka właśnie wybiera się do szkoły średniej.
Chłopak zaś uwielbiał się z nią droczyć i jej dokuczać. Gdyby miała wytypować jedno zachowanie, które najbardziej ją irytuje, musiałaby wybrać spośród tylu, ale po dłuższym namyśle będzie to słynne czochranie po głowie, które złotooki sobie tak ulubił. Robił to tak często, że nie zauważyła, kiedy przestał ją ten gest denerwować. Oczywiście jak wszech obecnie wiadomo, dziewczyna się do tego nie przyzna. Z resztą nie tylko ona ma opory do tego typu wyznań. Mówią, że do pewnych rzeczy najtrudniej jest się przyznać samemu sobie.
Dziewczyna myślała ostatnio dużo nad tym, co się wydarzyło.
Ile to już czasu minęło? - szepnęła sama do siebie. Niby taki szmat czasu, a w istocie jest to tylko miesiąc - Hmm...zboczeniec - mruknęła pod nosem - Kto to widział, żeby całować dziewczynę już na pierwszym spotkaniu? - nadymała policzki.
- Jakoś się wtedy nie sprzeciwiłaś - zaśmiał się cicho czarnowłosy. Yanami zaś wytrzeszczyła w zdziwieniu oczy, a po chwili na jej policzkach zagościły subtelne rumieńce.
- Cz-Czekaj to ty nie śpisz?! - spytała skołowana - Spałem, puki nie zaczęłaś mruczeć - oznajmił, leniwie ukazując dwie złote tęczówki. Kiedy wyostrzył się obraz, Beo zobaczył blondynkę z dość komicznym wyrazem twarzy. Dziewczyna zmarszczyła brwi, a w kącikach szmaragdowych iskierek wezbrały się nikłe łzy. Chłopak zaśmiał się, a w jego głosie słychać było nutkę drwiny. Yukkaido zdążyła już cała poczerwienieć.
- Idiota - krzyknęła w jego stronę.
- Krasnal - rzucił w odwecie i tak zaczęła się wymiana złośliwości:
"Zboczeniec", "zrzęda", "bezwstydnik", "deska", "upierdliwiec"...
Z każdym słowem przybliżali się do siebie coraz bardziej. Dziewczyna czuła na sobie jego wzrok, a po chwili zauważyła jak mała dzieli ich odległość - N-Nieważne! - odepchnęła go od siebie ciężko dysząc - Co ci? - spytał, unosząc jedną brew. Zielonooka starała się uspokoić i wyrównać oddech. Jej twarz przybrała ciemno buraczany kolor, a głos zaczął drżeć.
- T-Ty to naprawdę jesteś idiotą! - krzyczała bijąc go piąstkami. Beo miał oczy jak pięciozłotówki. Dziewczyna zachowywała się niepoważnie, a chłopak nie wiedział co wywołało u niej tą...złość? Nie potrafił rozróżnić, czy jest to gniew, smutek, a może coś innego?
Yanami była już tak zakłopotana, że jedyne czego pragnęła, to szybko zabarykadować się w swoim pokoju. Gwałtownie podniosła się z kolan, a cofając się do tyłu, przystąpiła materiał koszuli. Straciwszy równowagę, pochyliła się w stronę wilka. Ten natychmiast zareagował i równie prędko podniósł się z miejsca, w porę łapiąc blondynkę. Małe deja vu. Niewielka odległość dzieli ich twarze. Dziewczyna czuje dotyk jego rąk, oplecionych wokół jej talii. W panującej między nimi ciszy można usłyszeć przyśpieszone bicie ich serc. Zastygli w tej pozycji niczym posągi. Po chwili jednak, Beo mocniej obejmuje zielonooką i przyciąga jeszcze bliżej. Dziewczyna zauważając, że czarnowłosy obrał sobie za cel jej usta, szybko zareagowała przytykając dłoń, do jego twarzy. Chłopak wzdrygnął. Zmierzył blondynkę oczyma wielkimi, jak słoiki, a ta zabrała z powrotem rękę i odsunęła się od chłopaka.
- Wybacz, poniosło mnie - powiedział głosem cichym i spokojnym, odwracając wzrok. Blondynkę przeszyło poczucie winy - N-Nie zrozum mnie źle Beo ja tylko...- próbowała się tłumaczyć. Chłopak nie pozwolił jej jednak dokończyć - Masz rację, nie powinniśmy posuwać się dalej. Przepraszam, że byłem taki nachalny...zapomnij o wszystkim - zakończył konwersację. Odwrócił się na pięcie i zostawiając dziewczynę samą na środku holu rzucił chłodno - Dobranoc - po czym zniknął za rogiem, Yanami stała samotnie z załamanymi rękoma. Zabolały ją te słowa. Wiedziała jednak, że wszystko dzieje się za szybko i trzeba czasu, by podejmować tak śmiałe kroki. Z rozsądkiem, mimo wszystko kłóciło się serce, które otwarcie mówiło o swoich uczuciach.
"Czy ja go kocham?" - myślała. Jej serce momentalnie zabiło szybciej. Otrzymała zatem odpowiedź.
Tkwiąc w bezruchu, po jej policzkach zaczęły spływać kolejno gorzkie łzy, których potoki w mig zalały twarz i zaczęły moczyć śnieżnobiały materiał koszuli.
Chwiejnym krokiem udała się do swojej komnaty i bez namysłu rzuciła się na łóżko, chowając oblicze w poduszę. Po chwili cały pokój nabrzmiał jej głośnym łkaniem.
*korytarze wilczych budowli zazwyczaj są dosyć długie i kręte, a czasem nawet kończą się ślepymi uliczkami ;p
Na razie jednak, zostawmy te wróżby i skupmy się na teraźniejszości.
Ojciec Beo uznał, że bezpieczniej będzie, jak Yukkaido zamieszka jedną z komnat w pałacu królewskim. Jako że jest najważniejszą osobą w całym lesie, mimo jej sprzeciwów otrzymała najlepszą kwaterę równającą się nawet z królewską. Sypialnia znajdowała się zaraz obok sali obrad, od strony wschodniej wieży, ku niezadowoleniu Beo, gdyż jego pokój jest usytuowany po zachodniej baszcie. W ciągu dnia mijali się tylko na głównym holu, kierując się do jadalni. Stamtąd, zaraz po skończonym śniadaniu Yanami wracała na spotkania do sali obrad, w sprawie dyplomatycznych wypraw do reszty leśnych krain. Tam spędzała od dwóch do trzech godzin, czasem na samym siedzeniu i słuchaniu jak król kłóci się z Ivicą, a zazwyczaj kończyło się to zmuszaniem blondynki do poparcia którejś ze stron. Beo zaś trenował z Nadą, dla zabicia czasu. Bliżej wieczoru padnięta zielonooka sunie w stronę swojej komnaty i spędza kolejną godzinę w łazience. Chłopak zdążył się już nauczyć rozkładu dnia blondynki, Po treningu nie szedł już do Yanami, bo ilekroć wcześniej pukał i nasłuchiwał, słyszał tylko dźwięk wody, wskazujący na to, że dziewczyna bierze kąpiel. Coraz rzadziej się widywali, a to spędzało mu sen z powiek. Bał się, że z czasem nie wymienią już spojrzeń, mijając się w korytarzach. Sfrustrowany leżał na łóżku z założonymi do tyłu rękami, wciąż myśląc o blondynce. W końcu się zdenerwował, co jest mało powiedziane, bo wypadł z pokoju jak szalony (albo jak idiota xd-dop. autorki) i bez zastanowienia popędził do sypialni blondynki. Mijające go służki usuwały się z drogi, a wręcz odskakiwały przerażone, przygwożdżone do ścian. Wszystkie śledziły go zdziwionym wzrokiem, po czym zaczęły chichotać pod nosem, patrząc znacząco po sobie. W drodze do komnaty zielonookiej czarnowłosy rozmyślał też o zmianach, które nie tylko on zauważył. Mimo że pałac był wielki, to od pewnego czasu aura w nim panująca zmieniła się ze sztywnej i posępnej, na bardziej przyjemną i rodzinną. Każdy z przyjemnością wstawał rano, wykonując swoje codzienne prace i obowiązki. Coraz więcej osób pojawiało się w pałacu, wilki krzątały się po całej siedzibie, więc rychło opanowywał ją zgiełk, rozmowy, a nawet śmiechy. Nie tylko wielka zmiana ze strony króla ociepliła atmosferę, ale przede wszystkim działanie Matki Lasu. Jej serdeczny uśmiech i energia w mgnieniu oka rozniosła się aż po każdy kąt zamku i udzieliła wszystkim wokół.
Kąciki ust pomknęły ku górze, na myśl o blondynce, a zdawało mu się, że jest ciągle w ruchu. Nagle poczuł na swoim barku lekkie klepnięcie, po czym się ocknął i natychmiast zawrócił w stronę sprawcy. Tam jego oczy napotkały dwa, lekko drwiące rubiny, również patrzące na czarnowłosego. Chłopak od razu się się skrzywił na widok białowłosej lisicy i szybko parsknął w jej stronę - Czego chcesz? Nie widzisz, że się śpieszę?! - ta w zdziwieniu otwarła szerzej oczy, jakby zdębiała. Chłopak poczuł się zakłopotany brakiem odpowiedzi, co z resztą było widać po jego rumieńcach.
- Że co?! - Ivica wybuchnęła śmiechem, tak głośnym, że służki sprzątające na uprzednim korytarzu bez problemu go dosłyszały.
- Z czego rżysz?! - do tej pory żadne z tych pytań nie otrzymało odpowiedzi (xd).
- Idioto, p-przecież ty stoisz w miejscu - wydukała przez śmiech, któremu zaczęły towarzyszyć już łzy.
Chłopak tak się zamyślił, że nie zauważył, kiedy stanął w martwym punkcie, z głową w chmurach. Gdy sobie to uświadomił, jego twarz przybrała jeszcze głębszy odcień czerwieni, niż ten, zazwyczaj towarzyszący zawstydzonej Yukkaido. Można by rzec, że równał się on purpurze. Na nieszczęście biednego wilka, białowłosą rozbawiło to aż do płaczu. Ten spuścił głowę w dół i wymijając leżącą na ziemi i tarzającą się już ze śmiechu lisicę burknął po nosem - Tylko na chwilę się zatrzymałem - co również wychwyciły czułe uszy kobiety. Ona zaś próbowała zakneblować usta, by już do reszty się nie rozłożyć, po usłyszeniu rozżalonego głosu chłopaka.
Wilk z urażoną dumą, szybko pokonał ostatni *wiraż i wreszcie ruszył ostatnią prostą do pokoju blondynki.
Jeszcze zarumieniony zaczął się wahać, czy zapukać. Był już tak skołowany i zarazem zmęczony, ale szybko się przełamał i delikatnie zastukał w masywne dębowe drzwi sięgające niemalże do krzyżowego sklepienia. Wymyślne wzory wyryte na wrotach przykuły jego uwagę, w czasie oczekiwanie na jakikolwiek znak z drugiego pomieszczenia. Beo zdążył się już uspokoić i znów oddać rozmyślaniom. Usiadł więc pod jedną z kolumn i oparłszy głowę o ścianę, wykończoną akwamarynową glazurą zawiesił wzrok na suficie. Po chwili zaczął wędrować oczyma, lustrując cały korytarz. Mieszka już w tym budynku niemalże całe swoje życie, a ani razu nie zwrócił uwagi na architekturę tego miejsca. Jest na co patrzeć. Korytarze, które zwykłe wić się przez całe zamczysko wyłożone są winnymi płytkami, których połysk pozwala przejrzeć się jak w lusterku. Co kilka metrów widnieją proste kolumny, równie ascetycznie zdobione. Pomiędzy kolumnami, w dostosowanych do sklepienia półokręgach mają swoje miejsce portrety byłych władców, zasłużonych żołnierzy, bohaterów i innych godnych uwiecznienia na płótnie osób, chociaż wiele z tych wnęk jest pustych i czeka jeszcze, aby je wypełnić.
Wszystko w tym pałacu jest zachowane w kolorystyce trzech barw: dominującej czerwieni, odcieni błękitu i żółci oraz złota. W tej samej odległości, jak między kolumnami, z sufitu zwisają piękne, mosiężne żyrandole, kształtem przypominające lampiony ogrodowe. Mimo że są gęsto rozmieszczone, po zmroku nie dają aż tyle światła. W innych częściach zamku korytarze od zewnętrznej strony posiadają okna, które wypełnione są skromnymi witrażami, w czarnych, metalowy chramach.
Jego powieki nagle stały się ciężkie, a głowa mimowolnie zaczęła osuwać się opierając swój ciężar na najbliższej kolumnie. Może nie była to najwygodniejsza poduszka, ale ze zmęczeniem nigdy nie wygrasz. Chłopak po chwili zasnął, choć w myślach przyrzekał, że utnie sobie tylko krótką drzemkę.
W komnacie niby głucho, jakby ktoś umarł. Jednakże nikt nie zakończył żywota, a jedynie zasnął w wannie. Blondynka również obiecała sobie się jedynie zdrzemnąć. A wyszło jak wyszło. Pomieszczenie, w którym przysypiała zielonooka, było ubrane w większości w biel z akcentami czerni i złota. Posadzka w prowadzącej barwie śnieżnobiałej. Jednolicie położona, wypolerowana, na "lustrzany" błysk. Ściany wyłożone na całej powierzchni drobną płytką ceramiczną również bialuteńkie, a na suficie widniało pokaźne lustro, w pięknej złotej ramie, o motywie roślinnym. Takie same, tylko elipsowate wisiało również nad zlewem. Półokrągłe okno przykrywały masywne, czarne płachty, wiszące aż do ziemi, gęsto przewieszone przez złoty karnisz.
W jej głowie rozbrzmiewał jakby dźwięk dzwonków, a może bardziej dzwonka szkolnego. Wyobraziła sobie siebie, znów w tym błękitno-białym mundurku, z czerwoną kokardką przy kołnierzyku. Pamięta swoich znajomych ze szkoły. Powoli kończyła już gimnazjum.
Ciekawe, czy teraz byłabym w liceum... - myślała. Nagle ten dźwięk zaczął robić się coraz głośniejszy.
Dziewczyna gwałtownie obudziła się i szybko rozejrzała po pokoju. Nie była to ani jej klasa, a dzwonek, który słyszała, to był telefon, dzwoniący na pozłacanej toaletce, tuż przy wannie. Blondynka w miarę szybko się ocuciła i odebrała.
- Halo?
- No wreszcie! Ileż można się dobijać?! - Yanami usłyszała dobrze znany jej głos. To była Rubia.
- P-Przepraszam...trochę mi się przysnęło...- zaczęła ziewać.
- Eee...jak już spałaś, to przepraszam. Nie chciałam cię budzić - rzekła lekko zakłopotana białowłosa.
- N-Nie! Wiesz..bardzo dobrze, że to zrobiłaś, bo akurat biorę kąpiel i...
- Co proszę?! - nie pozwoliła jej dokończyć - Ty nienormalna jesteś, chcesz się utopić?! - zaczęła wrzeszczeć do słuchawki. Blondynka poczęła się nerwowo śmiać. Potem zaś mogła usłyszeć już tylko dziwny dla niej bełkot, pewnie po serbsku. Niemniej nie brzmiał on jak komplementy.
- Dobra słuchaj mnie ty tępy krasnalu... - "opanowała" się już trochę - Dzwonię do ciebie tylko dlatego, że Ivica ponoć leżała na ziemi i chichotała po wschodniej stronie wieży. Dziewczyny sprawdziły i...no nie była pijana. Ale mówiła, że...ehhh - zawiesiła się na chwilę - dobra cytuję: "Wilczek rozmarzył się o roszpunce" - ona, podobnie jak służki nie zrozumiała o co chodzi roześmianej lisicy, ale przede wszystkim po raz pierwszy zobaczyły ją w takim stanie.
- Wilczek? Że niby kto? Beo? - zadała serię pytań białowłosej wilczycy.
- Noo na to wygląda - potwierdziła
- Mogłabym pójść do pani Ivici...- zasugerowała.
- Może nie koniecznie pytaj się tej dziwaczki...ale pogadaj z Beo, jak chcesz się czegoś dowiedzieć - poradziła dziewczyna.
- Dziękuję Rubio - zaśmiała się blondynka - Muszę kończyć - dodała ciepło.
- Pa - rzuciła szorstko wilczyca, po czym szybko się rozłączyła. Jednak mimo tej oschłej odpowiedzi, Rubia cieszyła się, że w końcu odważyła się na pierwszy ruch.
Młoda wilczyca mieszkała w skromnej, aczkolwiek obszernej kwaterze, na trzecim piętrze żeńskiego akademika wojskowego. Jest on dość sporo oddalony od zamku królewskiego, ale zaprzyjaźniona pokojówka z pałacu szybko dała jej znać o dziwnym incydencie na korytarzu oraz otrzymała numer, by móc połączyć się z blondynką.
Wracając do mieszkańców rezydencji królewskiej. Yanami w miarę szybko uwinęła się w łazience i pośpiesznie ubrała koszulę nocną, którą przygotowała jej służąca. Przez chwilę zastanawiała się, czy pokojówka nie pomyliła odzienia, ponieważ owa koszula wyglądem bardziej przypominała suknię niż ubiór do snu.
Chwyciwszy za klamkę rychło szarpnęła drzwi do siebie, a za nimi ujrzała chłopaka twardo śpiącego na zimnej podłodze. W pierwszej chwili zdziwiła się na jego widok, po czym przeszła przez próg i cicho przymykając drzwi potruchtała w stronę śpiącego. Wiedziała jak bardzo wyczulone są wilcze uszy, a zależało jej na tym, by go nie zbudzić. Przykucnęła naprzeciwko młodzieńca i mierzyła ucieszonym wzrokiem twarz czarnowłosego. Nie widziała go jeszcze śpiącego, choć może nie jest to jakiś fenomen. Mimo wszystko zależało jej na tym, by utrwalić w pamięci tę chwilę, kiedy widzi Beo tak bezbronnego i spokojnego. Nie mówiąc już o tym, że nadarza się okazja, by bezkarnie wpatrywać się w wilka i nie zostać skarconą. Jego wybuchowy charakter, w pewnym sensie go usprawiedliwiał. Jednakże Yanami zawsze była w jego rękach niczym kukiełka. Robił z nią, co chciał, oczywiście nie dosłownie. Wzrost blondynki przekłamywał jej wiek, gdyż patrząc na nią nikt nie uwierzyłby, że ta mała blondyneczka właśnie wybiera się do szkoły średniej.
Chłopak zaś uwielbiał się z nią droczyć i jej dokuczać. Gdyby miała wytypować jedno zachowanie, które najbardziej ją irytuje, musiałaby wybrać spośród tylu, ale po dłuższym namyśle będzie to słynne czochranie po głowie, które złotooki sobie tak ulubił. Robił to tak często, że nie zauważyła, kiedy przestał ją ten gest denerwować. Oczywiście jak wszech obecnie wiadomo, dziewczyna się do tego nie przyzna. Z resztą nie tylko ona ma opory do tego typu wyznań. Mówią, że do pewnych rzeczy najtrudniej jest się przyznać samemu sobie.
Dziewczyna myślała ostatnio dużo nad tym, co się wydarzyło.
Ile to już czasu minęło? - szepnęła sama do siebie. Niby taki szmat czasu, a w istocie jest to tylko miesiąc - Hmm...zboczeniec - mruknęła pod nosem - Kto to widział, żeby całować dziewczynę już na pierwszym spotkaniu? - nadymała policzki.
- Jakoś się wtedy nie sprzeciwiłaś - zaśmiał się cicho czarnowłosy. Yanami zaś wytrzeszczyła w zdziwieniu oczy, a po chwili na jej policzkach zagościły subtelne rumieńce.
- Cz-Czekaj to ty nie śpisz?! - spytała skołowana - Spałem, puki nie zaczęłaś mruczeć - oznajmił, leniwie ukazując dwie złote tęczówki. Kiedy wyostrzył się obraz, Beo zobaczył blondynkę z dość komicznym wyrazem twarzy. Dziewczyna zmarszczyła brwi, a w kącikach szmaragdowych iskierek wezbrały się nikłe łzy. Chłopak zaśmiał się, a w jego głosie słychać było nutkę drwiny. Yukkaido zdążyła już cała poczerwienieć.
- Idiota - krzyknęła w jego stronę.
- Krasnal - rzucił w odwecie i tak zaczęła się wymiana złośliwości:
"Zboczeniec", "zrzęda", "bezwstydnik", "deska", "upierdliwiec"...
Z każdym słowem przybliżali się do siebie coraz bardziej. Dziewczyna czuła na sobie jego wzrok, a po chwili zauważyła jak mała dzieli ich odległość - N-Nieważne! - odepchnęła go od siebie ciężko dysząc - Co ci? - spytał, unosząc jedną brew. Zielonooka starała się uspokoić i wyrównać oddech. Jej twarz przybrała ciemno buraczany kolor, a głos zaczął drżeć.
- T-Ty to naprawdę jesteś idiotą! - krzyczała bijąc go piąstkami. Beo miał oczy jak pięciozłotówki. Dziewczyna zachowywała się niepoważnie, a chłopak nie wiedział co wywołało u niej tą...złość? Nie potrafił rozróżnić, czy jest to gniew, smutek, a może coś innego?
Yanami była już tak zakłopotana, że jedyne czego pragnęła, to szybko zabarykadować się w swoim pokoju. Gwałtownie podniosła się z kolan, a cofając się do tyłu, przystąpiła materiał koszuli. Straciwszy równowagę, pochyliła się w stronę wilka. Ten natychmiast zareagował i równie prędko podniósł się z miejsca, w porę łapiąc blondynkę. Małe deja vu. Niewielka odległość dzieli ich twarze. Dziewczyna czuje dotyk jego rąk, oplecionych wokół jej talii. W panującej między nimi ciszy można usłyszeć przyśpieszone bicie ich serc. Zastygli w tej pozycji niczym posągi. Po chwili jednak, Beo mocniej obejmuje zielonooką i przyciąga jeszcze bliżej. Dziewczyna zauważając, że czarnowłosy obrał sobie za cel jej usta, szybko zareagowała przytykając dłoń, do jego twarzy. Chłopak wzdrygnął. Zmierzył blondynkę oczyma wielkimi, jak słoiki, a ta zabrała z powrotem rękę i odsunęła się od chłopaka.
- Wybacz, poniosło mnie - powiedział głosem cichym i spokojnym, odwracając wzrok. Blondynkę przeszyło poczucie winy - N-Nie zrozum mnie źle Beo ja tylko...- próbowała się tłumaczyć. Chłopak nie pozwolił jej jednak dokończyć - Masz rację, nie powinniśmy posuwać się dalej. Przepraszam, że byłem taki nachalny...zapomnij o wszystkim - zakończył konwersację. Odwrócił się na pięcie i zostawiając dziewczynę samą na środku holu rzucił chłodno - Dobranoc - po czym zniknął za rogiem, Yanami stała samotnie z załamanymi rękoma. Zabolały ją te słowa. Wiedziała jednak, że wszystko dzieje się za szybko i trzeba czasu, by podejmować tak śmiałe kroki. Z rozsądkiem, mimo wszystko kłóciło się serce, które otwarcie mówiło o swoich uczuciach.
"Czy ja go kocham?" - myślała. Jej serce momentalnie zabiło szybciej. Otrzymała zatem odpowiedź.
Tkwiąc w bezruchu, po jej policzkach zaczęły spływać kolejno gorzkie łzy, których potoki w mig zalały twarz i zaczęły moczyć śnieżnobiały materiał koszuli.
Chwiejnym krokiem udała się do swojej komnaty i bez namysłu rzuciła się na łóżko, chowając oblicze w poduszę. Po chwili cały pokój nabrzmiał jej głośnym łkaniem.
Nieco krótszy rozdział, bo chciałam go w końcu wstawić i przepraszam, jeśli Was zanudziłam na śmierć :___;
*korytarze wilczych budowli zazwyczaj są dosyć długie i kręte, a czasem nawet kończą się ślepymi uliczkami ;p