poniedziałek, 15 czerwca 2015

Rozdział 9 - Deszcz

Z każdym krokiem ubywało jej sił. Stawiała kolejne, nieugięcie biegnąc wśród kropel deszczu. Nieopisany huk nabrzmiewał jej uszy, mimo iż wokół niej malował się pusty plac, na którym zazwyczaj urzęduje pół miasta. Była boso, jej obdarte i zbrudzone błotem stopy zostawiały ledwie widoczne ślady na mokrym gruncie. Ciężko oddychała, mimo iż nie biegła za szybko, można było porównać tą prędkość do szybszego spaceru. Blada skóra owiana wypłowiałymi, pierwotnie złocistymi włosami ozdabiała kościste, wychudzone ciało. Na wpół przymknięte powieki nie pozwalały dostrzec nic prócz czarnej jak smoła, potężnej bramy, do której tak ślepo dążyła. Wtem przyspieszyła kroku. Im wyraźniejszy stawał się obraz żelaznych, zwęglonych wrót, tym bardziej przyciągał do siebie Yanami.


Jej serce znów pragnęło się stąd wydostać, a droga do wyjścia jest trudna. Ten las wydaje się być magiczny i w istocie taki jest. Leży na wschodzie Serbii bliżej Rumunii. Nadzwyczaj ciężko się tu dostać, gdyż las jest chroniony barierą, mającą na celu strzec go przed światem zewnętrznym. Dlaczego?
W czasach średniowiecza, kiedy las nie był jeszcze odizolowany bywało w nim wielu handlarzy, kupców i mieszkańców pobliskich wiosek. W magicznej puszczy pierwotnie urzędował człowiek, który żył w zgodzie z tutejszymi wilkami. W późniejszym czasie wdrążył on swój nos w księgi opisujące różne rodzaje magii. Przestudiował prawie cały swój literacki dobytek, który udało mu się pozyskać. Niełatwo było je zdobyć, gdyż -jak wiemy- magia w tamtych czasach przypisana była wiedźmom, którym zarzucano oddawanie czci demonom, obcowanie z diabłem, latanie na miotłach, gromadzenie się sabatach i wytłaczanie krwi w celach magicznych. Domostwa, by chronić siebie i swoich bliskich na drzwiach często wieszali wilczą skórę lub pysk. Dlatego młodzieniec, za pomocą magii chciał chronić swoich czworonożnych towarzyszy. W tym celu, zaczął przyswajać ogromnej ilości wiedzy.
Księgi, które posiadał znajdowały się na liście zakazanych. By uchronić się przed okrucieństwem inkwizycji, komunikował się z szamanami i wiedźmami, handlującymi niedozwoloną lekturą. Swoje skarby przechowywał szczelnie zamknięte w podziemnej biblioteczce. Szukał sposobu, który pozwoli mu ocalić swoich wilczych towarzyszy. Do tego potrzebował magii na tyle silnej, by dać czworonożnym mieszkańcom możliwość uchronienia się przed atakiem ludzi, którzy ich kosztem bronili się przed wiedźmami. Ten rodzaj czarów był wówczas jednym z najrzadszych, a nauczali jej tylko szamani, których najbliżej można było spotkać na północ od Serbii –na Słowacji. Kiedy pochłonął treści dotyczące tej techniki wyruszył na ziemie słowiańskie. Musiał zostawić w swoim drobnym mieszkaniu wszystkie zakazane lektury, dlatego podczas podróży wciąż myślał, czy ktoś tego przypadkiem nie odkrył. Trwając w tej niepewności zmierzał na północ wraz ze swoim dzikim, czworonożnym towarzyszem, którego nazwał Anero. Był to piękny i dostojny wilk o śnieżno białej, miękkiej w dotyku szacie i szklistych, błękitnych oczach, z pozoru mądrze wpatrujących się w oblicze swojego rozumnego przyjaciela. Szli już dosyć długo. Między wędrówką znalazło się kilka chwil na odpoczynek. Bywali tu i tam. W gospodach, stodołach, jaskiniach, a czasem zdarzało się, że ścinało ich od mrozu, na zimnej, kamienistej ziemi pod chmurką.

-Buaah! Ale zimno...- zatrzymała się i usiadła pod drzewem. Złapała się za stopy i okryła je brudnym, niegdyś białym prześcieradłem, który do tej pory zastępował jej parasol. Lekko uniosła głowę wpatrując się w niebo. Fascynowały ją krople deszczu, które tak dostojnie i dyskretnie stykają się z twardą i bezlitosną glebą. Wszystkie są takie same, jednakże każda wydaje inny dźwięk i inaczej rozprasza się o zderzeniu z ziemią. Czyż to nie cudowne, jak bardzo można zagłębić się w świat przyrody? Jak niesamowite są deszcze, burze, chmury. Jak interesująca może być na pozór nudna i monotonna plucha. Yanami bezwiednie przymknęła oczy, po czym zaraz je otworzyła. Jej ciało stało się ciężkie, nagle z wielką trudnością utrzymywała się w pozycji siedzącej. Powieki zaczęły mimowolnie opadać, a wiatr znów porwał do tańca jej długie płowe włosy. Obraz zaczął się zniekształcać i zamazywać. Zielonooka w końcu opadła na grunt i zasnęła.

*Nieopodal*

-Ake-kun! Dokąd zmierzamy? Dlaczego tak nagle wyruszyłeś, szukasz czegoś?- spytała zmartwiona dziewczyna.
-Cicho bądź Misa!- odkrzyknął wysoki, chłopak o granatowych włosach i błękitnych oczach, ślepo kierujący się w stronę silnej energii, której źródło znajdowało się oraz bliżej. Brązowe tęczówki, ze zmartwieniem śledziły ciemnowłosego. Szli przez ponad pół godziny, a n ani razu nie odpowiedział jej na pytanie "dokąd zmierzamy?" Znajdujemy się na północ od Sume, na granicy z Kral'em. Dwójka nietoperzy biegnie nęcona silną energią. Docierając do jej źródła na ich skórze pojawiają się małe kropelki wody. Gdy mieszkańcy zachodu są coraz bliżsi tej przedziwnej aury opad zaczyna się nasilać. Chłopak stał oniemiały, mając przed sobą obraz wychudzonej, bladej, posiniaczonej i brudnej dziewczyny, nakrytej jedynie kawałkiem równie czystego materiału. W dodatku, to od niej bije ta charakterystyczna aura. 
-Niemożliwe- wyszeptał zdziwiony. Szybko pochwycił w ramiona blondynkę i starał się ją ocucić. Po kilku jałowych próbach podniósł ją i okrywszy swoim płaszczem począł iść w stronę stolicy. Nietoperza towarzyszka zmrużyła oczy i zmarszczyła brwi, okazując niemały grymas. Była zazdrosna i wcale tego nie ukrywała. Nie obchodziło jej kim jest tajemnicza osoba, ale denerwował ją fakt, iż ciemnowłosy natychmiast zajął się blondynką. Jedyne co jej na tą chwilę pozostało, to milczeć i podążać, za swoim przyjacielem. 


***


Powoli zbliżał się koniec listopada. Ich wyprawa trwała już dwa miesiące. Zimno zaczęło częściowo doskwierać młodemu podróżnikowi, jednakże niekiedy wilk przychodził ogrzać swojego towarzysza. W końcu od czegoś ma się to grube, białe futro. W swojej podróży na Słowację musieli zmierzyć się z mrozem, wichurą, burzami i ciężką trasą, jaką dane im było podążać. Zapasy jedzenia również się zmniejszały. Jednakże wtedy młodzieniec nie zdawał sobie sprawy z konsekwencji jakie powleka ślepota, w dążeniu do celu i ignorowanie zagrożenia. Myślał o tym, by jak najszybciej dotrzeć na tereny szamanów.
Przemierzali leśną ścieżkę, w otoczeniu mnóstwa liściastych drzew, które ledwo co przepuszczały krople deszczu. Niemiła mżawka jednak w niewielkim stopniu przedzierała się przez korony wysokich dębów. Przemoczeni aż do suchej nitki dotarli do drobnej, drewnianej chatki, tuż przy wyjściu z lasu. Młodzieniec niepewnie zapukał, po czym odszedł na kilka kroków, a przy jego boku stanął Anero. Drzwi się otworzyły, jednakże nikt za nimi nie stał. Po prostu samoistnie się otwarły, ukazując wnętrze dosyć tajemniczej drewnianej chałupy. Chłopak nieufnie wejrzał do środka, by upewnić się czy jest tam bezpiecznie. Po chwili wziął głęboki wdech i przeszedł przez próg mieszkania. Od środka było ono tak samo ubogie jak na zewnątrz. Stało tam tylko łóżko i stół z dwoma, obdartymi i zakurzonymi krzesłami. Z resztą wszystkie meble były w takim stanie. Na łóżku leżała tylko kołdra. Materac był aż tak piekielnie twardy, że młodzieniec stwierdził iż lepiej by mu się spało na podłodze. Okna zostały częściowo obite starymi dechami, dlatego pomieszczenie było słabo oświetlone. Przybysze dokładnie zbadali owe miejsce. Wszystkie deski skrzypiały pod wpływem nacisku, a jedna z nich zapadła się pod stopą chłopaka. Uwolniwszy nogę z pomiędzy połamanych tarcic otrzepał się, po czym zaglądnął do powstałego wcześniej wgłębienia. Z pomiędzy wyłamanych desek i kłębów kurzu dojrzał niewielką szkatułkę, do połowy przykrytą ciemnym materiałem. Ostrożnie sięgną ręką i wyciągną przedmiot. Oczyścił ją z kurzu i ściągnąwszy czarną narzutę otworzył szkatułkę. W środku znajdowała się mała książeczka w szkarłatnej, zamszowej oprawie, obita złotem na rogach. Nosiła tytuł "Магиц Вук Соул", czyli "Magia Wilczej Duszy". Chłopak wbił swój wzrok w napis, a po chwili zaczął kartkować patrząc na tytuły rozdziałów. Przywodziło mu to na myśl magię, której poszukuje. Gwałtownie wstał z miejsca, książkę zawinął w ten sam materiał i schował do bagażu. Na ziemi leżała jeszcze szkatułka, na dnie której widniała złota obroża, z wytłoczonym napisem "Срце Инферно" bez namysłu pochwycił przedmiot i zapiął ją na szyi wilka. Chłopak spostrzegł, iż jego czworonożny towarzysz wyszczerzył kły i począł groźnie warczeć. Młodzieniec patrzył z przerażeniem na Anero, jednakże wzrok wilka skierowany był na drzwi. Podróżnik powoli odwrócił się w ich kierunku, a w progu chaty ujrzał wysoką postać w czarnym płaszczu i charakterystycznym kapeluszu. Chłopak zmarszczył brwi, a wilk stanął przed nim nieustannie powarkując na nieznajomą postać. Niewątpliwie była to wiedźma, w dodatku wszystko wskazywało na to, iż mieszka w tej na pozór opuszczonej chacie.

Leniwie otworzyła oczy i wzięła głęboki oddech. Jej szmaragdowym tęczówkom ukazała się wielka sypialnia, natomiast ona sama leżała na ogromnym łóżku z baldachimem. Była nakryta szkarłatną pościelą, wykończoną czarną koronką i falbanami. Spojrzała do góry, miała pusto w głowie. Nie myślała o niczym, była zbyt zmęczona. Zastanawiała się, gdzie jest i jak się tu znalazła. Nie pamiętała jak w ogóle znalazła się pod tym drzewem, ale zasnęła. Ktoś ją porwał? Dlaczego miałby? Była brudna, zmarnowana, blada i przemoczona. Kto normalny porywałby taką ofiarę losu?- spytała sama siebie. Tymczasem otrzymała nowe ubranie, schronienie i nocleg. Z zadumy wyrwało ją pukanie do drzwi. 
-P-Proszę...- Yanami czuła się nieswojo udzielając komuś pozwolenia. W końcu to nie jest jej pokój. Przez próg wszedł wysoki, dobrze zbudowany chłopak, o granatowych, lekko rozczochranych włosach i błękitnych, bystrych oczach. Ubrany był w królewski frak, co oznaczało, iż zapewne tu mieszka. Młodzieniec powoli zaczął podchodzić do dziewczyny niosąc w ręce tacę pełną jedzenia. 
-Witaj księżniczko. Dobrze się spało- spytał nachalnie. Przez jego ton na policzkach Yaukkaido zagościł niemały rumieniec, a ona sama nie wiedziała jak na to odpowiedzieć. Ciemnowłosy postawił tacę na nakastliku i usiadł na łóżku, wpatrując się w zielonooką. Jej policzki jeszcze bardziej poczerwieniały, a po chwili po pokoju rozniosło się jej burczenie brzucha. Wtedy cała zrobiła się czerwona, odruchowo złapała się w talii i spuściła głowę w dół. Chłopak widząc jej reakcję zaczął się śmiać. Opanowawszy się uniósł podbródek dziewczyny i spojrzał na jej czerwoną twarz, na której widniało zakłopotanie i wstyd. Uśmiechnął się do niej, po czym rzekł:
-Musisz coś zjeść- oznajmił. Był zmartwiony stanem Matki Lasu. Zanim jednak podał jej tacę spytał -Czy tym może jesteś Yanami Yukkaido?- dziewczyna wytrzeszczyła w zdziwieniu oczy, a po chwili odparła nieśmiało -J-Ja nie wiem...nie pamiętam- odwróciła wzrok. Zaszokowany odpowiedzią, podał jej tacę, po czym oznajmił -Ja jestem Ake Gavran, książę Sume, mów mi po prostu Ake- powiedziawszy to szeroko się do niej uśmiechnął -Dopóki sobie nie przypomnisz...czy mogę cię nazywać Kiša (serb- deszcz)?- Yanami otworzyła szerzej oczy i pewniejszym już głosem spytała -Co to znaczy?- Ake widząc iż przestała się bać odpowiedział -To po serbsku deszcz- Dziewczyna nie wiedziała dlaczego akurat deszcz, jednakże była tak głodna, iż nie pytała już o nic, tylko zaczęła jeść, posyłając wcześniej ciemnowłosemu ciepły uśmiech. On widząc to zostawił na jej łóżku stosik ubrań i kierując się do wyjścia rzucił -Jak już zjesz, ubierz się w to i zawołaj służącą. Będzie czekać przed drzwiami- po tych słowach wyszedł z pokoju zostawiając w nim Yanami samą. 
  

***


Stali na przeciw siebie, jakby sparaliżowani. Żadne z nich nie zrobiło ani kroku. Młodzieniec mając naprzeciw siebie wiedźmę, wiedział z kim pogrywa. Był oczytany, znał niemal każdą ich słabość, dlatego był pewny swego zwycięstwa. Mimo tego nie wykonał jeszcze pierwszego ruchu. Nie wiedzieć dlaczego ta wiedźma wydawała mu się dziwna. Jeż od kilku minut stoją tak na przeciw siebie, a ona nie kiwnęła nawet palcem. Wnioskując po tym, że stoi w progu drzwi świadczy, iż jest mieszkańcem tej chatki, a może tylko tędy przechodziła? Chłopak drgnął, patrzył na Anero, który nie zaprzestał sygnałów ostrzegawczych, po czym postawił pierwszy krok. W ułamku sekundy podróżnik został przybity do ściany. Trzymały go rękawy smolistego płaszcza, który pod wpływem magii dostał własnego rozumu, trzymały go za nogi. Przygwożdżony do twardych dech wisiał głową w dół, przez co wypuścił z rąk swój bagaż, a wraz z nim książkę zawiniętą w czarną chustę. Kobieta zaczęła podchodzić do chłopaka. Anero natychmiast rzucił się na wiedźmę, jednakże ta szybko go obezwładniła, po czym bezlitośnie rzuciła nim o ścianę. Wilk z hukiem obił się o dechy, upadając równie głośno na podłogę. Czworonóg leżał w bezruchu. 
-Aneroo!- chłopak wydał z siebie przeraźliwy krzyk, po czym zaczął się szamotać, jednakże niewiele mu to dało. Zwierzę zaczęło lekko drżeć, na powrót chciało zaatakować wiedźmę, ale ta kontrolując grawitację szybko wbiła go w podłogę, tym samym robiąc ogromną wyrwę w ziemi. Poszkodowany wilk leżał zbroczony krwią, a jego uwięziony przyjaciel patrzył na to przerażonym wzrokiem. Miał ochotę rozerwać ją na strzępy, jednak to ona była bliżej zadania mu jakichkolwiek obrażeń. Młodzieniec postanowił wykorzystać swojego asa w rękawie. Jeżeli teraz zaklęcie nie zadziała...musi zadziałać! Wtem zamkną oczy i począł wypowiadać magiczne słowa -Нека светлост обавија све вукове српске шуме, које сам брани. Ја подржавам све душе мучи, молимо зеслијцие на свим домаћини ових животиња милост.! Нека се боре! Себео на Васта!- wypowiedziawszy zaklęcie wokół chaty powstał krąg złotych run, z których wydobywały się strugi złocistego światła, przebijające się przez dach i pędzące ku górze. Ciało Anero poczęło migotać, aż w końcu całe pokryło się świetlistą kopułą. Po chwili rozprysła się powodując, że chata wiedźmy została zmieciona wraz z fundamentami. Nagle kobietę zaatakował chłopak o śnieżnobiałych włosach, wilczych uszach i ogonie, zrobił to z taką prędkością, iż nie mogła nawet spostrzec kiedy znalazła się na gruncie, trzymana za gardło. Wilczy młodzieniec, to najprawdopodobniej Anero w ludzkiej postaci. Czyli zaklęcie zadziałało. Płaszcz kobiety został unieruchomiony, tym samym sprawiając, iż więziony wcześniej został uwolniony. Podniósłszy się z ziemi sięgną do torby po małą książkę, w skórzanej oprawie i zaczął czytać zaklęcie egzorcystyczne. 
Po wykonaniu rytuału, podróżnicy pozbyli się napastniczki. Chłopak zwrócił wzrok ku swojemu niegdyś czworonożnemu towarzyszowi. Nie mógł wyjść z podziwu, iż jego zaklęcie przyniosło tak zdumiewający efekt. Białowłosy odwrócił się w jego stronę, on natomiast przenikliwie spoglądał na ludzkiego przyjaciela.
-Co się tak gapisz?!- spytał. Ten w zdziwieniu wytrzeszczył oczy i gwałtownie rzucił:
-To ty umiesz mówić?!
-No! Zawsze rozumiałem co do mnie mówisz, ale w zwierzęcej postaci nie mogłem ci odpowiedzieć...
-Niesamowite! Jestem Berhram, w końcu mogę z tobą porozmawiać! Mam ci tyle do opowiedzenia. Co nie Yanami?

***

-Co?!- zerwała się z łóżka, cała spocona, z oczyma wielkimi jak słoiki. Po chwili, dotarło do niej, że był to sen...tak realny. 
-Yanami? Drugi raz słyszę to imie...czy ja się tak nazywam?
Dziewczyna trwała w tej zadumie do samego rana, przez cały ten czas leżała i myślała nad tym co przeżyła, dlaczego aż tylu rzeczy nie pamięta i najważniejsze...
Kim jest Beo?
Tym rozmyślaniom towarzyszył nieustępliwy deszcz, który odbijał się echem w uszach dziewczyny.




Wreszcie go skończyłam!!! Yatta (ノ◕ヮ◕)ノ*:・゚✧
Dziękuję serdecznie za 1200 wyświetleń, o matko, jak to szybko zleciało! Już od niespełna pół roku prowadzę tego bloga i męczę Was moim beznadziejnym wodolejstwem ≧◡≦
Pozdrawiam Berry ♥